Agnieszka Tyszka pisze coraz więcej – między innymi dzięki znacznej redukcji opisów i skrótowości fabuły. „Miłość bez konserwantów” to jej kolejna minipowieść dla nastolatek i jednocześnie kolejna książka o perypetiach życiowych Neli Solińskiej, jej rodziny oraz przyjaciół. Na tej historii widać tendencję autorki do przyspieszania akcji i stawiania na wyraziste rozwiązania przy pewnej poetyckości czy po prostu skłonności do metafor oraz symboli.
W rodzinie Neli wszystko zaczyna się układać: Artysta (ojczym) służy mądrością życiową i jest dla dziewczyny dobrym przyjacielem. Młodsza siostrzyczka niemal wcale nie drażni, a śmieszy (tu wielkie brawa dla Agnieszki Tyszki za literacką kreację dziecka). Matka wprawdzie podejrzliwie odnosi się do chłopaka Neli, ale to akurat najmniejszy problem w obliczu klęsk i katastrof zewnętrznych. W produkowaniu tych jest Tyszka niezmiernie kreatywna. Przyjaciółkę Neli rzucił chłopak, nauczycielka matematyki zachowuje się jak wredna jędza, Kot pokazuje się z dwiema pięknościami, a mała Sophie trafia do szpitala z podejrzeniem ciężkiej choroby. Jak na tak krótką powieść, do połknięcia w jeden wieczór, wątków w „Miłości bez konserwantów” pojawia się sporo. W dodatku są sprawnie przedstawione: bywa, że w paru miejscach rozwiązania podawane przez autorkę odbiegają od realiów (to znaczy: są zbyt nieprawdopodobne, żeby mogły znaleźć zastosowanie w prawdziwym życiu; trochę tego żałuję, bo sporo tu także przydatnych podpowiedzi, więc czytelniczki mogą się lekko rozczarować). Martwi mnie jedynie drobny mankament stylistyczny.
Tyszka, wprowadzając po raz kolejny swoich bohaterów na scenę, przedstawia ich z imienia i nazwiska. Kiedy zamiast „mamy Neli” pojawia się „Anna Solińska” następuje mały zgrzyt. Dane personalne można wprowadzać na wiele różnych sposobów, za tym akurat niespecjalnie przepadam. Motywem przewodnim książki okazuje się beznadziejność: kiedy rzeczywistość staje się zbyt szara i zbyt ponura, trudno sobie z nią poradzić. Agnieszka Tyszka podaje kilka rozsądnych (lub przeciwnie, szalonych) porad, wartych zastosowania.
To jedna z podstawowych zalet książki: autorka nie udaje, że wszystko jest w porządku, pozwala swoim bohaterom na chwile załamania i stresu, nie produkuje cukierkowych faktów, chociaż zachowuje też lekko optymistyczne podejście. Utrzymaną w minorowej tonacji fabułę łagodzi delikatnym poczuciem humoru. To ostatnie przejawia się między innymi w kolejnym lekturowym przerywniku: w poprzedniej książce był to kwiatowy sms Neli, kierujący uwagę odbiorczyń na emocje i odczucia Neli.
W „Miłości bez konserwantów” zamiast smsów mamy pomysłową „procę domową Neli”, czyli zestaw zadań matematycznych – i nie tylko. Czytelniczki, które próbowały kiedyś rozwiązywać zadania tekstowe niezgodnie z regułami matematycznymi, a dzięki bujnej wyobraźni i odwołaniom do przeniesienia treści zadania na rzeczywistość – wiedzą, jaka to zabawa. Nela także zamiast żmudnie podliczać, wybiera absurdalne, choć logiczne tłumaczenia i podaje odpowiedzi przefiltrowane przez fantazję. Trzeba przyznać, że zadanie ma nieco ułatwione, bo same polecenia brzmią dosyć egzotycznie i są przez to atrakcyjniejsze dla gnębionych matematyką uczniów. Ale i tak zabawy bohaterki ze znienawidzonym przedmiotem przyczynią się do poprawy nastroju odbiorczyń.
Wykazuje się Tyszka wyczuciem dowcipu i uprzyjemnia lekturę. Na drugim biegunie znajdują się partie obliczone na wywołanie wzruszeń odbiorczyń. Tyszka rewelacyjnie radzi sobie z przenoszeniem doznań bohaterki na uniwersalizowane komentarze; dzięki tej umiejętności ułatwia śledzenie nie tylko samej fabuły, ale i sfery psychiki Neli. Sprytnie wprowadzane fragmenty „liryczne” nadają powieści atrakcyjny dla wrażliwych nastolatek klimat – to sprawia, że książka powinna cieszyć się sporą popularnością. Nie rozczaruje też wielbicieli „skoroszytowej” serii Naszej Księgarni, wydawca dba bowiem o wysoki poziom całego cyklu.
Izabela Mikrut
,,Mania z ulicy OKciej" to nowa seria autorki bestsellerowej ,,Zosi z ulicy Kociej"! Zosia oddała swój zeszyt siostrze, więc teraz Mania zabiera nas w...
Julianna po pierwsze kocha zwierzęta i chciałaby zostać obrończynią ginących gatunków, po drugie kocha Barcelonę i marzy, aby tam kiedyś pojechać...