Wtedy właśnie uświadomiłam sobie coś strasznego: prawda nie miała tutaj żadnego znaczenia.
Żyjemy w XXI wieku i wydawać by się mogło, że są rzeczy, które już nie muszą się nam śnić po nocach, są obawy, których możemy się już pozbyć - zwłaszcza, jeśli żyjemy w kraju z dala od wojny. Tymczasem są miejsca na świecie, w których toczą się zupełnie inne wojny, w których niemal co noc można sobie wyśnić obawy, które bardzo szybko mogą się spełnić.
Roxana Saberi, amerykańska dziennika, córka Irańczyka i Japonki, mieszkała w Iranie od sześciu lat, kiedy pewnego styczniowego poranka 2009 roku do jej drzwi zastukali agenci, by przetransportować ją do teherańskiego więzienia o zaostrzonym rygorze – Evin. O stawianych jej zarzutach dowiedziała się z ogromnym opóźnieniem – oskarżono ją o szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych, przekazywanie tajnych dokumentów CIA oraz rozpowszechnianie nieprawdziwych i szkodliwych informacji na temat Islamskiej Republiki Iranu. Grożono wieloletnim więzieniem lub wyrokiem śmierci, gdyby odpierała te absurdalne przecież zarzuty, trzymano wiele dni w całkowitym odosobnieniu bez możliwości kontaktu z rodziną, która nie wiedziała nic o jej losie, nie zezwolono na interwencję prawników. W niemal jednej chwili z dziennikarki piszącej o ojczyźnie swojego ojca stała się więźniem reżimu. W ciągu kilku minut znalazła się między światami – w rzeczywistości na skraju światów Orwella, Kafki i współczesnego Iranu.
Saberi nie jest może porywającą, ale za to rzetelną autorką. Nie boi się przyznać do błędów, które przyszło jej popełnić w więzieniu, nie boi się przyznać do słabości i zwyczajnego ludzkiego przerażenia, jakiego doświadczyła w trudnych warunkach Evin. W dodatku mimo wszystko nie skupia się na trudnościach, bo opisuje również całe dobro ze strony współwięźniarek i niektórych strażniczek, opisuje tę ludzką stronę reżimu, który może złamać wiele, ale nie ducha prawdziwie dobrego człowieka.
Między światami to głośne wołanie o respektowanie praw człowieka. Saberi spędziła w teherańskim więzieniu zaledwie (sic!) nieco ponad trzy miesiące, ale to nie koniec walki, nie koniec problemów społeczeństwa Iranu – szpiegowanego, zaszczutego, kontrolowanego. Ale może jest szansa, że historia Amerykanki coś komuś uświadomi, otworzy (jeśli nie wyważy) jakieś drzwi. Drzwi do prawdy, na którą nie wolno przymykać oczu.