Żydowski chłopiec pochodzący z białoruskiej wsi ocalał w czasie wojny tylko dzięki dobremu humorowi jednego z komendantów SS. Ten polubił go i pomógł wcielić do oddziału. Malec otrzymał specjalny mundur, w którym musiał paradować wśród żołnierzy SS, licząc na ich łaskę – w każdej chwili mógł się im przecież znudzić, a wtedy czekałaby go rychła śmierć. W ten sposób stał się maskotką esesmanów. Po wojnie wyjechał do Australii, rozpoczynając nowe życie.
Czy jego historię uznać można za niesamowitą? Poniekąd tak – żydowskie dziecko wśród hitlerowców, dzięki nim na dodatek ocalałe, to niecodzienny obrazek w czasach Zagłady. Z drugiej strony jednak, czy w sytuacji, kiedy świat wywrócony zostaje do góry nogami, zdarzyć się może coś, co byłoby w stanie kogoś naprawdę zadziwić? Wydaje się to mało prawdopodobne, ale odpowiedź brzmi: tak, istnieje. Kluczem jednak do tego, by odbiorca nazwał historię jedyną w swoim rodzaju, jest umiejętność opowiedzenia jej w odpowiedni sposób. Doskonałym przykładem takiego ujęcia opowieści jest „Maskotka” Marka Kurzema.
Swoją książką Kurzem przekonuje czytelnika nie tyle do prawdziwości historii w niej zawartej, ale właśnie do jej niesamowitości. W jaki sposób autor osiąga ten efekt? Wprowadza w tym celu kilka zabiegów, dzięki którym książkę czyta się raczej jak powieść niż dokument. Kurzem postawił na to, by wpłynąć na emocje czytelnika, wprowadzając gradację napięcia. Ojciec, który przez całe życie milczał, nagle zaczyna wspominać przeszłość. Nie mówi o niej jednak wszystkiego.
Jest tajemniczy. Odsłania fakty powoli, nie jak osoba, która nagle zapragnęła wyrzucić z siebie to wszystko, co męczyło ją latami, ale niczym strateg, wykonujący tylko takie ruchy, jakie są potrzebne do wykonania akurat w danym momencie. Skrzyneczka, w której Alex Kurzem, maskotka, przetrzymuje swoje zdjęcia i dokumenty, a której broni niczym największej świętości, nadaje przedstawianemu obrazowi wyrazistości, ukonkretnia go. Ten niewielki drewniany przedmiot jest kluczem do całej opowieści. Reprezentuje dwa bieguny, będąc jednocześnie puszką Pandory, ale i punktem wyjścia do poznania prawdy. Ujęcie takie uzupełnia stosunkowo szybkie i łatwe rozwiązanie zagadki, ukrywającej tragiczne dzieciństwo ojca. Wahania głównego bohatera, jego wątpliwości i wreszcie, konfrontacja z nową tożsamością, również zostają wplecione w treść, gubią się jednak w samej akcji, wartko płynącej i ujawniającej nieprzerwanie kolejne informacje z życia maskotki.
W „Maskotce” opowiedziane zostają dwie historie: pierwsza, która obejmuje dzieje ojca z okresu II wojny światowej i druga, przedstawiająca sam proces odkrywania jego przeszłości. Podstawowym i najważniejszym jest zdecydowanie pierwszy wątek, pierwszoplanowym zaś – drugi. W związku z tą zależnością cała książka nabiera posmaku powieści detektywistycznej. Jest zagadka, są poszlaki., czarne charaktery, dobrzy ludzie, ci, którzy śledzą oraz poszkodowani. I choć całość zobrazowana została autentycznymi zdjęciami czy dokumentami, trudno oprzeć się wrażeniu, że być może przedstawiona historia (ta druga) nie wydarzyła się naprawdę w taki sposób, w jaki została ujęty.
Taka dwubiegunowość właśnie, czyli: odczuwanie nurtu fikcji w dokumencie odsłaniającym dramatyczne fakty, dwuwątkowość ścierająca ze sobą historie płynące po dwóch różnych osiach czasowych, informacje konkretne zestawione z elementami opisów emocji, budynków, miejsc, ranków, wieczorów… – czyni z książki znakomitą lekturę. Niezwykłość „Maskotki” leży w sposobie połączenia wszystkich tych elementów.
Anna Szczepanek