Historia twojego dzieciństwa stała się rdzeniem mojego.
(…) Zapomnij. Najlepiej zapomnij już. Dobrze robisz, że gubisz wspomnienia, jedno po drugim znikają imiona. Gasną obrazy na wewnętrznych ekranach, wypaliły się one. Coraz ciszej w mózgowej sali kinowej... Już się nie miotasz, góra – dół, nie wpadasz w te bezradne melancholie i w te niepojęte furie na zmianę. Jesteś coraz spokojniejsza, jesteś równa. (…) I ja zostaję. Zabrałam ci twoją historię, mamo, twoją apokalipsę. Karmiłaś mnie nią, gdy byłam mała, szczyptą, po trochu, żeby mnie tak całkiem nie otruć. Ale się uzbierało. Mam ją we krwi. Dziesiątki lat zaciemniała mi obraz świata. Dziś może więcej jej we mnie niż w tobie. Całe życie powstrzymywałam się od życia, bo czekałam na wojnę. Nie chcę już dłużej tak...
Jest 5:00, 1 czerwca 1943 roku. Część mieszkańców wsi Sochy na Zamojszczyźnie śpi spokojnie, inni już rozpoczęli swój zwyczajny jak na owe czasy dzień pracy. Nikt nie przeczuwa, że za pół godziny rozpocznie się jedna z największych rzezi II wojny światowej. Z osiemdziesięciu ośmiu domów ostanie się jeden. Około 200 osób straci życie, a ci, którzy przeżyją, nigdy nie wybudzą się z masakry, która była ich udziałem. Trauma wojenna trwa po dziś dzień i choć starsi mieszkańcy dawno umarli, a dzieci przestały być dziećmi, cierpienie zdaje się nie mieć końca. Ono nadal kładzie się cieniem na życiu rodzin mieszkańców Soch, ponieważ jest obecne w kolejnym pokoleniu.
Teresa Ferenc, mama Anny Janko, wraz z rodzeństwem stała się świadkiem brutalnej śmierci rodziców oraz zniszczenia całej wioski. Dla dziewięcioletniej dziewczynki w ciągu kilku sekund świat przestał istnieć. Emocjonalnie Renia umarła wraz z rodzicami. Dzisiaj, kiedy jej pamięć niejednokrotnie zawodzi, to jej córka staje się spadkobiercą wydarzeń. To Anna stara się ocalić od zapomnienia wydarzenia, których doświadczyła matka, będąc jednocześnie ich zakładniczką.
Intymne wyznanie, jakim jest Mała Zagłada, niesie z sobą potężny ładunek emocjonalny, który czytający musi udźwignąć, aby móc dalej czytać. Musi zmierzyć się z ogromem cierpienia, które przez ponad 70 lat trawi od środka ludzi ocalałych z pożogi. Trawi ich i całe rodziny, których podwaliną istnienia jest okrutna zbrodnia. Anna Janko skupia uwagę przede wszystkim na dzieciach, opisując drastyczne sceny, jakie są ich udziałem, jednocześnie kreśli emocje kryjące się w głowie małego człowieka. Igranie z przerażeniem dziecka daje bestiom wiele radości. Bo dziecko ma bliżej do krawędzi otchłani i boi się zawsze ostatecznie.
Niezmiernie ważnym jest policzenie wszystkich ofiar, oddanie im ich imion i nazwisk po to, by nabrali kształtów, stali się na nowo ludźmi, a nie tylko kolejnymi cyframi w statystykach wojennych. Dla czytelnika ofiary przestają być anonimowe, stają się bliższe, bardziej realne, więc i ciężar emocji, które rodzą się podczas czytania chwilami przytłacza. Czy książka ta wnosi coś nowego w nurt literatury poświęconej Zagładzie? Być może pod kątem historycznym rzeczywiście nie, bo wydarzenia II wojny światowej, jak i te, które rozegrały się w samych Sochach, były opisywane wielokrotnie. Ale w tej książce jest coś innego wartego uwagi. Zadając pytania i odpowiadając na nie, Janko stara się zrozumieć esesmanów oraz innych morderców, mundurowych i cywilnych. Pojąć zło, jego naturę. Unde malum? Odpowiedź wydaje się pierwszym stopniem do zbawienia ludzkości. To również świadectwo upiornego dziedziczenia.
Precyzyjnie - jak laserem. Czule - z głębi serca. Z realu i z przestrzeni wirtualnej. Zawsze - w punkt. Jak na poetkę i pisarkę przystało, Anna...
Opowieść o miłości totalnej Miłość chodzi po ludziach i szuka kochanków. Wszystko jedno kim są i jak uwikłani w życie, ile lat mają, ile sił,...