Zabójczo dobra Kate Daniels
Są takie światy (równoległe), w których magia i technika żyją podobno zgodnie obok siebie. Są takie, w których walczą ze sobą o lepsze miejsca przy korytku jak dwa rozochocone koty-dachowce o ogonek polnej myszy. To właśnie taki jest świat, która stworzyła tajemnicza Ilona Andrews. Świat, dobrze wpisujący się w konwencję charakterystyczną dla nurtu urban fantasy. Można powiedzieć o tej książce i cyklu, do którego należy jako trzeci już z kolei tom, że to dark urban fantasy. Nie dość, że akcja zazwyczaj toczy się piękną, niegwieździstą nocą, to jeszcze nierzadko towarzyszy jej niszczycielski powiew dominującej w danym momencie siły. Ten z miętowego gatunku "łynterfreszowego".
Kiedy nadchodzi fala magii, gasną silniki samochodowe, stają windy osobowe i towarowe, prąd przestaje płynąć, a wysokościowce korodują z wielką radością i zadziwiającym pośpiechem. No tak - zauważy ktoś rozsądnie - ale i w naszym, realnym świecie takie zjawiska nie są niczym niezwykłym, a wcale nie czuć przy tym charakterystycznego zapachu jakiejś magii. No cóż, gdzie magia nie zdoła zadziałać, tam wielki postęp pośle i efekty są w sumie podobne. Fizyka naukowa traci w obliczu magii sens, a w jej miejsce rozkwita fizyka magiczna. Faza niepewnej magii prędzej czy później się kończy, a świat wraca w końcu do starej, sprawdzonej, niepewnej techniki. Po porywach magicznych pozostają jednak przebudzone potwory i inne materialne efekty przebłysków, zupełnie niezrozumiałych i słabo wytłumaczalnych sił. Zostają i życie uprzykrzają jak urzędy skarbowe.
W takim to niemiłym świecie żyje bohaterka powieści, Kate Daniels. W świecie pełnym jajek-niespodzianek - i to nie tylko wyborczych. Kate ufa tylko własnej intuicji i mieczowi, zwanemu pieszczotliwie Zabójcą. Skąd taka nazwa dla karmiącego się gniewem, magicznego, często dymiącego narzędzia mordu? Do końca nie wiadomo. Jedno jest pewne: miecz działa niezależnie od aktualnej fazy powieściowej rzeczywistości. Tnie - czy to faza magii, czy zasłużona chwila na odrobinę techniki. Kate pracuje na umowę-zlecenie dla Zakonu Rycerzy Miłosiernej Pomocy. Nazwa ta jest ciut przewrotna. Pomoc Kate polega bowiem na zabijaniu, szybkim i brutalnym. Firma dzielnej dziewoi należy do wielkiej trójki organizacji, które pilnują porządku w świecie w czasie rezonansu czyli fali odtechnicyzowanej magii. Dwie inne instytucje pożytku niemagicznego to WOON (Wojskowe Oddziały Obrony przed Paranormalnymi) oraz PWKZP (Policyjny Wydział Kontroli Zjawisk Paranormalnych). W nazwach tych widać wyraźnie wielki wkład rosyjskiego pochodzenia Ilony w napisaną książkę. Rosjanie bowiem, podobnie jak chociażby Niemcy, lubują się w długich i dźwięcznie brzmiących nazwach instytucji państwowych i społecznych. Ważne jest to, że dzięki owym agencjom o ciekawie brzmiących nazwach ludzie i nieludzie mogą spać spokojnie - szczególnie, jeśli w ogóle nie zdają sobie sprawy z tego, co się wokół nich wyrabia. Tu znowu podobieństwo do naszej rzeczywistości jest więcej niż zadziwiające.
Najlepszym przyjacielem Kate jest miecz, a przyjaciółką - pewna mulica, Marigold. Sprawdzony, ekologicznie poprawny środek lokomocji, odporny na techniczno-magiczne zawirowania rzeczywistości. Zakres obowiązków służbowych Daniels obejmuje wszystkie sprawy dotyczące zmiennokształtnych. Ma status przyjaciela Gromady, który brzmi o wiele lepiej niż cokolwiek znaczy. Kto jednak powiedział, że w takim to świecie ma być łatwo i przyjemnie? Że alternatywna Atlanta ma wyglądać jak raj dla turystów z całej Galaktyki?
Niesamowita Kate, w związku z obowiązkami służbowymi, wplątuje się w niezłą kabałę. Trafia pomiędzy obleśnie śliniących się na jej widok różnorakich zmiennokształtnych a ekipę tajemniczych, mocno wypasionych stworów z niebezpiecznego Zaułka. W tym konflikcie zwycięzca może być tylko jeden. Czy zostanie nim Kate i grono jej nieludzkich wielbicieli? Oto jest pytanie.
Język momentami wykręca się nam jak głowa ciekawej sąsiadki. Hienołaki, zwierzoczłowiek, niedźwiedziołak i inne cosiołaki. Sceny ożywczo ironiczne sąsiadują z krwistymi, wcale nie lekko wysmażonymi jatkami. Towarzyszy nam niezmienne jak prąd stały napięcie erotyczne, choć to nic niezwykłego i w naszym świecie, gdzie nawet liofilizowana zupka w proszku ma dzięki reklamodawcom oczywiste, silne konotacje erotyczne.
Niezły jest styl tej książki, zrównoważony jeśli idzie o akcję i opisy. Mamy tu odpowiednią dawkę humoru, dosyć ostrego w smaku, który jednakże sprawia, że lektura nie drażni i nie przygnębia. Autorzy przezornie zamieszczają wszystkie niezbędne wyjaśnienia dla tych, co zawitali po raz pierwszy w progi cyklu o Kate Daniels. Czynią to jednak oszczędnie, bez zanudzania szczegółami. Wciągają nas żywe, iskrzące ironią dialogi. Kate jest zabójczo rozbrajająca, rzuca bon mottami jak doświadczony nożownik. Trafia w głowę czytelnika bez specjalnego wysiłku i potrafi momentami rozbawić nieomal do bólu. Silną stroną powieści są postaci, naszkicowane z pasją. Stwory z charakterem, wyraziste i nie zawsze budzące naturalną sympatię. Autorzy nie stronią od emocji, od wątków romansowych, z tak charakterystycznym dla nich przesłodzeniem. Ważną rolę odgrywają wyrazista fabuła i mocno angażujący wątek sensacyjno-kryminalny. Rozrywka jest tu na pierwszym miejscu, co nie znaczy, że pozostaje nam tylko owa samotna, starsza, wyluzowana pani. W świat fantasy przeniesione zostają bowiem problemy i emocje zwykłych ludzi: miłość, nienawiść, zazdrość, pragnienie sławy i potęgi, marzenia o przyjaźni i wzajemnym zrozumieniu, myśl o zemście. Tlą się, żarzą cały czas w tle - kto chce, ten je wyczuje.
To nie sztuka: wymyślić jakiś świat i wyobrazić go sobie we własnej głowie. Sztuką jest uczynić go namacalnym dla innych, na przykład zmęczonych poniedziałkowym, pochmurnym dniem czytelników. Autorzy książki to potrafią. Sztuką jest nie przygnębiać lekturą, która ma dać oddech od codzienności. I to też udaje się twórcom powieści. Zaskakują porządną formą literacką, niektórymi brawurowymi pomysłami, żywym humorem. Logika nie jest tu szczególnie dopieszczona, ale któż by się czepiał o taki drobiazg w fantasy? Zaletą takich książek jak ta jest -paradoksalnie - ich odrealnienie. W ten dość brutalny świat, pełen przemocy i z łatwością zadawanej śmierci, łatwiej zanurzyć się, wiedząc, że jest on tylko wytworem czyjejś fantazji. Czyjejś niezwykłej fantazji.
Just when Nevada Baylor has finally come to accept the depths of her magical powers, she also realizes she’s fallen in love. Connor “Mad”...
Just when Nevada Baylor has finally come to accept the depths of her magical powers, she also realizes she’s fallen in love. Connor “Mad”...