"M. jak magia" to zbiór jedenastu krótkich opowiadań. Trzy z nich były drukowane wcześniej w książce "Rzeczy ulotne. Cuda i zmyślenia." (jedno z niewielkimi zmianami), pozostałe są nowe. Zgodnie z tytułem, krajobraz opowiadań zaludniają postaci ze świata magii. Czasem świat ten jest traktowany z wyraźnym przymrużeniem oka, staje się pretekstem do zwariowanej zabawy. Tak jest chociażby w pierwszym opowiadaniu, "Sprawa dwudziestu czterech kosów". To kryminał na wesoło, gdzie wszystkie osoby mają przydomki nawiązujące do bajek. Człowiek o pseudonimie Humpty Dumpty spadł z muru. Wszyscy uważają, że to był nieszczęśliwy wypadek. Wszyscy poza jego siostrą. Zleca ona śledztwo niejakiemu Tomowi. Ponieważ jest on niskiego wzrostu, wszyscy wołają na niego Tomcio Paluch. To nie jedyna baśniowa postać w wydziale śledczym - pracuje tam także sierżant Robin. Ponieważ świetnie strzela z łuku, nazywają go oczywiście Robin Hood. W trakcie dochodzenia Tomcio odkrywa, że nie tylko śmierć Humpty'ego Dumpty'ego była nieprzypadkowa. Prawdopodobnie ta sama osoba odpowiada za zabójstwo jego współpracownika - doktora Ojboli. Pewne informacje może mieć człowiek nazywany Elemelkiem. Podczas rozmowy z naszym głównym bohaterem zostaje jednak zamordowany - ktoś strzela mu z łuku w plecy. Dalszego ciągu nie zdradzę - przeczytacie Państwo sami.
Zabawa z baśniami jest też wyraźna w opowiadaniu "Rycerskość". Oto współczesna starsza kobieta kupuje Świętego Graala. Wkrótce odwiedza ją rycerz Króla Artura, błagając o jego oddanie. Staruszka jednak nie spełnia od razu prośby. Najpierw parę razy zatrudnia go do różnych prac (między innymi każe mu wyrzucić z ogródka worek pełen ślimaków). W nagrodę przed każdym odjazdem z pustymi rękami robi mu kanapki z serem topionym...
Większość opowiadań jest jednak utrzymana w poważniejszym tonie. Mamy w nich całą rekwizytornię z horrorów. Poznajemy diabła z pudełka, który zmusza dzieci do otwarcia opakowania i szepcze im do ucha mroczne opowieści. Spotykamy trolla, który czai się pod mostem. Jego pragnieniem jest pożarcie życia nieostrożnego przechodnia. Jednak nie oznacza to zabicia, ale zamiany ciał i świadomości. Troll stanie się człowiekiem i będzie miał wspomnienia nieszczęśnika, a pechowy przechodzień będzie czyhał pod mostem pod postacią trolla. Nie obyło się oczywiście bez czarnego kota (choć tym razem nie przynosi on pecha, a wręcz przeciwnie - broni właścicieli przed demonem przyjmując na siebie jego ciosy). Nie zabrakło też przybyszy z kosmosu, duchów, zombie (ale wyjątkowo przyjaznego), wiedźmy oraz cmentarzy (na jednym z nich przebywa żywy chłopiec wychowywany przez duchy!).
Rekwizytornia jest więc standardowa, ale Gaiman potrafił z niej stworzyć nową jakość. Niektóre opowiadania bawią do łez. Inne naprawdę straszą. Sporo jest elementów pięknych i wzruszających, co jest wielką rzadkością w historiach z dreszczykiem. Autor naprawdę potrafi nas zaangażować emocjonalnie. Nie pozostawi żadnego czytelnika obojętnym. Jeśli bym miała sformułować jakiekolwiek zastrzeżenia, to w opowiadaniu "Ptak słońca" momentami jest naruszone poczucie dobrego smaku. Co ciekawe, traktuje ono właśnie o poszukiwaczach nowych smaków. Przyznam się, że trochę mi się robiło niewyraźnie, kiedy bohaterowie zachwalali pikantność kulek utoczonych przez żuka gnojarza albo wspominali czasy, gdy można było legalnie skosztować ludziny (swoją drogą świetny neologizm - skoro mięso z konia to konina, to mięso człowieka można tylko tak nazwać). Oczywiście ludzina nie była na surowo, tylko odpowiednio przypieczona na krześle elektrycznym... Jednak mimo tego drobnego zgrzytu całość oceniam bardzo pozytywnie. Rzadko się spotyka autorów, którzy nawet świat mroku i tajemnicy umieją przedstawić pięknie. Neil Gaiman z całą pewnością to potrafi. Kalina Beluch
W królestwie Snu Sandman, przy pomocy Luciena, dokonuje inwentaryzacji swych dóbr po długiej nieobecności. Okazuje się, że brakuje czterech...
Jeszcze jedno spojrzenie na świat Władcy Snów - Sandmana. Nieprzeciętne scenariusze wspaniałego pisarza Neila Gaimana znakomicie dopełniają...