Kociołek, miotła i ciotka Wanda
Nawet, jeśli nie wierzymy w magię, to w głębi duszy musimy przyznać, że pewne przesłanki pozwalają przypuszczać, że istnieje ona na świecie. Tak samo, jak w każdej plotce, tak i w każdej legendzie tkwi ziarnko prawdy, a przecież historii o strzygach, topielcach, skrzatach czy czarownicach jest mnóstwo. Nie ma chyba osoby, która nie słyszała o skarbach bądź złośliwościach krasnali albo która nie zna opowieści o Jasiu i Małgosi, którzy mieli stanowić posiłek dla Baby Jagi.
Nikt jednak chyba by nie pomyślał, że w obecnych czasach pewien dwunastolatek może trafić pod opiekę jednej z rzucających zaklęcia i podróżujących na miotle kobiet. Łukasz Borowik właśnie ukończył piątą klasę i mógł rozkoszować się beztroskimi miesiącami wakacyjnego wypoczynku i oczekiwać na zapowiedziane przez rodziców wczasy w Chorwacji. Los miał jednak wobec niego inne plany, a zamiast do innego kraju Łukasz zmuszony jest pojechać do innego miasta, a właściwie do podgórskiej wioski, w której spędzić ma najbliższe tygodnie. O tym, co wydarzyło się u ciotki Wandy, dowiadujemy się ze znakomitej powieści dla dzieci Łukasz i kostur czarownicy Piotra Patykiewicza, opublikowanej nakłądem wydawnictwa Bis.
Już sama perspektywa wakacji bez komórki, komputera, telewizora czy prądu jest przerażająca, a co dopiero, jeśli czas ten chłopiec ma spędzić w jednym pokoju ze staruszką i wrogo nastawionym do świata kotem Alchemikiem. Sama ciotka mówi: Jak pewnie zauważyłeś, jestem trochę (…) inna, co jest łagodnym określeniem… czarownicy. Jak bowiem inaczej nazwać osobę, która swym kosturem potrafi nastraszyć prawdziwych łobuzów, która rozmawia ze zmarłym mężem, w domu trzyma księgę magicznych zaklęć, a w komórce - prawdziwy kociołek?
Odtąd Łukasz zamiast przed ekranem komputera czas spędzać będzie na wędrówkach po górach, pozna cudowne właściwości magicznego źródełka, a nawet spotka skrzata, który jest prawdopodobnie ostatnim mieszkającym w tych górach. Przed wiekami okolice wyglądały zupełnie inaczej, aż roiło się wokoło od baśniowych stworzeń lecz od czasu, gdy człowiek osiedlił się w dolinach i zaczął zagarniać coraz większe tereny dla siebie, wycofywały się one coraz wyżej w góry. Skrzat, który zamieszkuje okolicę, prawdopodobnie zabłąkał się i teraz nie może znaleźć swoich towarzyszy. Co więcej, nie może opuścić tego świata nawet wówczas, kiedy nadejdzie jego kres, bowiem tylko skrzacia starszyzna wie, gdzie szukać tajemnego zejścia do Podziemia, Bramy Snów. Nieszczęśnik wciąż jeszcze nie stracił nadziei na to, że kiedyś zdoła opuścić świat ludzi i zrobi wszystko, by tego dokonać. Posunie się nawet do szantażu, bowiem Łukasz znajdzie się w poważnych tarapatach. Nie dość, że życie uprzykrza mu podwórkowa banda, to rodzinie pewnej dziewczynki imieniem Julka grozi eksmisja z uwagi na długi. To jednak nic w obliczu kolejnej tragedii - ciotka Wanda trafia do szpitala z powodu wylewu, a lekarze dają jej niewielkie szanse na przeżycie. W obliczu takich wydarzeń Łukaszowi nie pozostaje nic innego, jak tylko zwrócić się o pomoc do skrzata. Wszystko jednak ma swoją cenę…
Jak potoczą się losy chłopca, który rozpoczyna niebezpieczną grę, nie znając jej zasad? Czy można bezkarnie bawić się magią i nie ponosić konsekwencji swoich czynów? Czy uda się zapobiec wyjazdowi Julki? Jakie jeszcze nieszczęścia spadną na głowę mieszkańców starej kamienicy i - co najważniejsze - czy ciotka Wanda rzeczywiście jest czarownicą?
Na te wszystkie pytania odpowie Piotr Patykiewicz, którego książka otwiera nam oczy na to, czego zazwyczaj nie dostrzegamy - na siłę i cuda przyrody i na obecność pewnej nadnaturalnej mocy w naszym życiu. I choć można zarzucić autorowi pewien chaos w fabule, kilka wątków wymaga dokończenia, to najważniejsza jest dobra zabawa przy lekturze książki (a ta jest gwarantowana) oraz jej przesłanie. Łukasz i kostur czarownicy pozwala nie tylko odszukać magię w otaczającym nas świecie, ale - co więcej - odnaleźć ją w sobie.
Trzej koledzy - Szufla, Pawian i Karoten - w czasie ferii zimowych nudzą się przy trzepaku, narzekając na bezśnieżną zimę. Od przechodzącego przez podwórko...
Długo szliście przez ciemną dolinę i zła się nie ulękliście, ale dalej już nie dojdziecie. Lepiej dla was było, gdy ukrywaliście się w Górach...