W pierwszym tomie przygód dzielna choć przez przypadek utworzona grupka nieustraszonych Łowców Duchów zmierzyła się z groźnym upiorem, który swoich wrogów zamieniał w bryłę lodu (a wrogiem tej zjawy był każdy, kto stanął na jej drodze).
Tym razem pani Leokadia Parzydło, Tomek Tomski i Hugo PODUN będą musieli stawić czoła nie mniej groźnym zjawom. Na pomoc wezwie ich dyrektor hotelu Perła Wybrzeża. W hotelu zagnieździły się ogniste zmory. Zadanie będzie więc całkiem różniło się od poprzedniego wyzwania: do pokonania duchów tego rodzaju potrzebny jest specjalistyczny sprzęt (który stanowi wyposażenie każdego domu) i nie lada odwaga. W dodatku dyrektor hotelu w trosce o dobre imię placówki nie zdradził Łowcom Duchów wszystkich szczegółów związanych z panoszącymi się u niego zjawami. To oznacza poważne niebezpieczeństwo. Czy tym razem spółce Łowców Duchów Parzydło i Spółka uda się poskromić intruzów? Dowiemy się czytając drugi tom serii „Łowcy Duchów” – „Ogniste zmory”.
Cornelia Funke tworzy opowieść zwartą i dynamiczną, przy tym prostą i dającą się odczytywać tylko „linearnie”. Na szczególną uwagę zasługują wymyślane przez nią typy i gatunki duchów a także metody ich zwalczania. Przyrządy, które stanowią element wyposażenia Łowców to na przykład cukierniczki i termosy. Używane przeciw określonym rodzajom zjaw przynoszą pożądane efekty. W wypadku książki dla najmłodszych jest to świetne – bo komiczne – włączenie praktyczności i realizmu w świat fantazji. Systematyka duchów jest wielowymiarowa: ognisty OBNOZ może wzmocnić się… przy kontakcie z wodą. Co pozwoli go unieszkodliwić? To wiedzą Łowcy wezwani na ratunek.
Tak jak w poprzednim tomie, akcja obfituje w momenty humorystycznej „grozy” – zwłaszcza przy opisach walk dzielnych Łowców Duchów z najstraszliwszymi zmorami. A tych potyczek i pojedynków jest sporo: chociaż pani Parzydło dba o dokładne przygotowanie się (teoretyczne i praktyczne) do kolejnych wypraw, wciąż zdarzają się nowe, zaskakujące zwroty akcji. Kiedy wydaje się, że wszystko pójdzie gładko, pojawiają się nowe, nieprzewidziane czynniki burzące misternie ułożony plan działania. Dlatego przy lekturze nie ma czasu na nudę. Wydarzenia następują w piorunującym tempie. Im trudniej o zwycięstwo, tym lepiej ono smakuje. Choć Cornelia Funke do ostatniej strony trzyma czytelników w niepewności i napięciu, nie pozwala im się nudzić, to wszystko przecież musi się udać. To książka napisana z uśmiechem.
Od czasu niezwykłych wydarzeń opisanych w "Atramentowej krwi", kiedy to opowieść "Atramentowe serce" w czarodziejski sposób wciągnęła Meggie, Mo...
Na Jakubie Recklessie ciąży Klątwa Czerwonej Nimfy - ćma, którą chłopak nosi na sercu, już wkrótce ugryzie po raz ostatni, ucinając nić jego życia. Jakub...