Lisica Witolda Horwatha to fascynująca powieść o kobiecie, która miała odwagę, by spełniać swoje marzenia i realizować się w zawodzie, który w I połowie XX wieku wydawał się dla pań zamknięty.
Hanna Lubochowska nigdy nie mogła narzekać na nudę. Już jako młoda dziewczyna przeniosła się z bliskimi do Jakaterinosławia, gdzie jej ojciec został zatrudniony w charakterze naczelnego inżyniera w firmie Rudzki i S-ka. W Rosji zastały ich rewolucja i wojna domowa, w czasie których robotnicy niemal skatowali inżyniera Lubochowskiego, doprowadzając go do trwałego kalectwa. To właśnie wówczas nasza bohaterka stanęła przed możliwością odkrycia, dlaczego bezlitosnemu bolszewikowi Władysławowi Sience tak bardzo zależało na zniszczeniu rodziny Lubochowskich. Tak rozpoczęło się pierwsze z ciągu śledztw, których ukoronowaniem będzie moment, gdy Hanka zostanie funkcjonariuszką amerykańskiej policji. Zanim to jednak nastąpi, zostanie pogrzebana żywcem, opuści Rosję i przemierzy niemal całą Europę, na statku odnajdzie niebezpieczną kontrabandę, spotka możnego rosyjskiego księcia, zyska młodszego brata, wybierze się do Zakopanego, spotykając wiele postaci środowiska artystycznego dwudziestolecia międzywojennego i – wreszcie – zostanie asystentką polskiego komisarza.
W powieści Witolda Horwatha akcja toczy się błyskawicznie, przerywana kolejnymi zaskakującymi zwrotami biegu zdarzeń. Lisica składa się z ośmiu rozdziałów, opisujących kolejne etapy życia Hanki, a zarazem kolejne prowadzone przez nią sprawy. Całość prowadzi do naprawdę mrocznego śledztwa, którego finał wstrząśnie czytelnikiem, jednak całość napisana jest bardzo żywym językiem, z werwą i odpowiednią dawką poczucia humoru.
Lisicę czyta się jak połączenie powieści detektywistycznej i awanturniczo-przygodowej z elementami powieści szpiegowskiej. Witold Horwath umiejętnie przechodzi od skali makro do szczegółów, od spraw, które mogłyby wstrząsnąć niemal całą ówczesną Europą po zbrodnie niepozorne, kameralne, rozgrywające się w zaciszu domowym.
Horwath umiejętnie odtwarza realia I połowy XX wieku, poświęcając im jednak dokładnie tyle uwagi, by nie znudzić czytelnika. By zarysować ten świat, wprowadzić weń odbiorcę, by nie była to powieść napisana „po łebkach", ale zarazem nie przytłaczała mnogością opisywanych szczegółów. Dzięki temu Lisica rzeczywiście trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.
Atutem powieści są, oczywiście, jej bohaterowie: przede wszystkim zaś główna bohaterka, Hanna Lubochowska, dziewczyna, której nie pozwala sobie w kaszę dmuchać. Lubochowska mogłaby być, kim tylko by zechciała. Mogłaby zostać polską Matą Hari – tyle że raczej jej to nie interesuje. Mogłaby odnaleźć się w dyplomacji, tyle że nie pozwala jej na to gwałtowny temperament. Nade wszystko marzy o zostaniu panią detektyw, lecz w I połowie XX wieku był to zawód dla kobiet niemalże zamknięty. Prowadzi więc swoje śledztwa – oficjalnie jedynie u boku kolejnych silnych mężczyzn, jako ich asystentka czy sekretarka. Jednak w praktyce to Hanka jest głową i sercem śledztwa, a często i najsilniejszym narzędziem sprawiedliwości.
Na marginesie kolejnych spraw prowadzonych przez Lubochowską Horwath ukazuje jej kolejne życie prywatne: romanse i związki, powiązania rodzinne, które nie pozostaną bez wpływu na niektóre śledztwa. Kolejni mężczyźni w życiu Hanki są postaciami naprawdę interesującymi, lecz niewątpliwie pozostają w cieniu protagonistki powieści.
Lisica to rozrywka najwyższych lotów. Świetnie skonstruowana intryga, sprawnie poprowadzona fabuła, wartko płynąca narracja godna najlepszych gawędziarzy. Tę powieść czyta się z dużą przyjemnością, niemal 500 stron połykając dosłownie w kilka wieczorów i pozostając z nadzieją na kolejną książkę o przygodach nietuzinkowej pani detektyw.
Młody prokurator odkrywa nagle mroczną tajemnicę przeszłości swojej żony. To pierwszy, jakże dramatyczny, punkt zwrotny powieści. A potem, jak w słynnej...
Ona - początkująca, ale już doświadczona funkcjonariuszka na dorobku. On - wiekowy policjant po przejściach. Między nimi odsłaniająca kolejne mroczne sekrety...