Otuleni samotnością
Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy (…)
Tak pisał ks. Jan Twardowski, a słowa te stanowią najlepsze podsumowanie książki Małgorzaty Kalicińskiej Lilka.
Autorka, znana czytelnikom choćby z powieści Dom nad rozlewiskiem, tym razem opowiada przejmującą historię będącą nie tylko świadectwem umierania, ale i życia. Odchodzenie i ból po stracie są tu bowiem wszechobecne, nie wyróżniają żadnej płci, klasy społecznej czy poglądów. Jednak jakość zarówno życia, jak i śmierci zależy od podejścia człowieka do otaczającego go świata, a także od ludzi, których słowa mogą być balsamem kojącym cierpienie, ale mogą również zadawać rany.
Kalicińska przedstawia nam Mariannę Roszkowską, dziennikarkę jednego z kolorowych magazynów, kobietę w wieku, dla którego modne jest w ostatnich latach określenie „50+”. Spotykamy ją w niezwykle trudnym dla niej momencie życia, kiedy po latach małżeństwa dowiaduje się, że jej związek praktycznie nie istnieje. Tę pustkę wypomina jej mąż, informując znienacka o odejściu. Co jest prawdziwą przyczyną tej decyzji? Inna kobieta? A może to właśnie on pierwszy dostrzegł, że miłość dawno się wypaliła i postanowił dać sobie prawo do szczęścia?
Bohaterka po pierwszym okresie buntu i zaprzeczania również zaczyna dostrzegać przepaść, która od lat pogłębiała się między nimi. Sama mówi (…) rozwód tylko mi uświadomił, że nie ma o co walczyć, bo ani miłości, ani czułości, ani seksu, ani intymności, wiec co? Tkwiliśmy przy sobie siłą inercji, temperatura letnia i właściwie poza żalem nie czułam specjalnej rozpaczy, rozczarowania, nawykła do samotnych dni i nocy (…).
Marianna prezentuje niezwykłą postawę wobec rozwodu - nie ocieka nienawiścią, nie rzuca się na męża, nie rozdrapuje ran. Choć do takiego zachowania musiała dojrzeć, przekonała się, że wyzwala ono człowieka od negatywnych emocji i tak naprawdę oznacza powitanie nowego okresu w życiu. Czy tak łatwo zgodziłaby się na rozwód, wiedząc, że to nie pierwsze pożegnanie, które ją czeka? Tak można sądzić, choć przejmująca samotność, kiedy z jej otoczenia znika także syn z wnukiem (podejmując decyzję o osiedleniu się w Goeteborgu), a także gdy umierają jej przyjaciele - ukochany wuj Gieniu czy mentor Włodek, rozdziera i nasze serca. Daje też pojęcie o kruchości życia i o tym, jak cenna jest teraźniejszość, wyśmiewana niekiedy trywialność stwierdzenia „tu i teraz”.
Pomimo pełnych emocji rozstań to choroba siostry Marianny, Lilki, jest tym, co budzi największy sprzeciw wobec niesprawiedliwości losu i rodzi pytanie, jak wiele człowiek jest w stanie znieść. Kiedy kłopoty zdrowotne Lilki - utalentowanej portrecistki i „artystycznej duszy” okazują się poważniejsze niż się wydawało, Marianna mobilizuje wszystkie siły, by mimo niechęci do siostry, być przy chorej. Diagnoza: rak szyjki macicy, zaawansowane stadium brzmi jak wyrok, a powagi sytuacji dodają statystyki. Słowa towarzyszącej Lilce Marianny są przejmujące: Mimo, że jestem z nią, że wiem, co i jak mam robić, stale czuje wstrętna bezsilność wobec tego bólu, którego nie powinno być! Jej płacz, jęk, zawodzenie cichutkie, jakby się wstydziła krzyczeć, jątrzy mnie i dobija”.
Na granicy walki z chorobą siostry i normalnego życia Marianna próbuje odnaleźć samą siebie. Powoli odkrywa istnienie tego, co już od dawna tkwiło uśpione w jej wnętrzu - kobiecości. To kobiecość dodaje jej pewności, by spotykać się z przystojnym i szarmanckim Marcinem, choć każde wyjście okupione jest poczuciem winy. Czy można pozwalać sobie na chwile szczęścia, kiedy ktoś bliski cierpi?
Historia Marianny to tak naprawdę historia, jakich wiele i jaka może stać się również naszym udziałem. Może właśnie dlatego porusza serca i dusze, że niezależnie od tego, która z czytelniczek znajdzie się na miejscu Marianny, dylematy, ból, smutek, ale i radości niczym nie będą się od jej różniły.
Obrazowość tekstu i wyjątkowy dar Kalicińskiej do opisywania emocji sprawiają, że współodczuwamy z Marianną, zaś żółte kartki z jej pamiętnika stają się naszymi wspomnieniami. Rzadko kiedy zdarza się taka powieść jak Lilka, której kolejne warstwy odkrywane są przed czytelnikami, podobniej jak odkrywanych jest wiele tajemnic i prawd życia. Niewiele jest również autorek, które czynią z każdego czytelnika empatę, wystawiając go na zranienia i umożliwiając poznanie, czym tak naprawdę są bezsilność, smutek i samotność. Mało jest też takich książek, których lektura uświadamia, że kochamy wciąż za mało i stale za późno...
Opowiadania o biebrzańskim rozlewisku, o podróżach na koniec świata, nieoczekiwanych powrotach i jedzeniu. Okraszone wspaniałymi przepisami na pachnący...
Czasem kopnięcie losu przynosi nam wyzwolenie... Pozbawiony pracy Wiesiek dowiaduje się od swego kumpla, że jest dobra praca, ale daleko poza domem. Przyjmuje...