Widok z mojego okna. Szersza perspektywa. Przepisy nie tylko na życie

Ocena: 3.75 (4 głosów)

Widoki z mojego okna wzięły się z prób krótkopisania Małgorzaty Kalicińskiej. Pisarka twierdziła, że nie radzi sobie z małymi formami, ale uparta Joanna Laprus-Mikulska, pierwsza redaktor naczelna wydawanego w latach 2008-2012 miesięcznika "Bluszcz", namówiła Kalicińską do współpracy w roli felietonistki. Autorka tak mówi o wynikach: "Znanym felietonistom nie dorastałam i nie dorastam do pięt, ale to dobrze! Jest się do czego wspinać. Nie są to klasyczne felietony, a wyroby felietonopodobne, więc nazwałyśmy je z Joasią felkami". W rok po zamknięciu "Bluszcza" pozbieraliśmy jeszcze nieco tych felków z bloga Małgorzaty Kalicińskiej i oddajemy Wam do rąk stare i nowe Widoki z mojego okna. Jak mówią kelnerzy - Proszszsz!

Informacje dodatkowe o Widok z mojego okna. Szersza perspektywa. Przepisy nie tylko na życie:

Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2013-12-16
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788393282630
Liczba stron: 256
Język oryginału: polski
Ilustracje:Artur Szczeciński

więcej

Kup książkę Widok z mojego okna. Szersza perspektywa. Przepisy nie tylko na życie

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Widok z mojego okna. Szersza perspektywa. Przepisy nie tylko na życie - opinie o książce

Książka ta jest drugim, nieco rozszerzonym wydaniem ,,Widoku z mojego okna", który po raz pierwszy ukazał się w roku 2010. Jest to zbiór krótkich acz niesamowicie treściwych felietonów, które sama autorka nazywa ,,felkami". Teksty te pochodzą częściowo spośród opublikowanych już wcześniej w miesięczniku ,,Bluszcz", a częściowo z bloga autorki. Lektura tej publikacji w dzisiejszym pędzącym i coraz bardziej skomercjalizowanym świecie stanowi według mnie doskonałą okazję do zatrzymania i pochylenia się nad wieloma istotnymi kwestiami dotyczącymi naszego codziennego życia. Z poglądami autorki na poruszane w tekstach tematy można się zgadzać lub nie, ale z całą pewnością nie sposób odmówić jej spostrzegawczości w obserwowaniu ludzi, ich wzajemnych relacji i zachowań oraz otaczającego świata. Małgorzata Kalicińska posiada niebywałą umiejętność opisywania w sposób niespłycony, lecz także nie przesadnie patetyczny różnorodnych emocji, tych pozytywnych i tych negatywnych także, które towarzyszą ludzkiej egzystencji. Książka napisana została lekkim językiem. W niektórych fragmentach odnaleźć możemy nutkę nostalgii, w innych natomiast charakterystyczne dla stylu autorki przymrużenie oka, gdyż pani Małgorzata ma niebagatelną wręcz zdolność łączenia dywagacji na poważne tematy, z poczuciem humoru i zdrowym dystansem. Dodatkowy smaczek nowych ,,Widoków z mojego okna..." stanowi dobrany do każdego tekstu przepis kulinarny. A oko czytelnika cieszą także odnoszące się do tematyki felietonów ilustracje. Jeśli macie ochotę na lekturę lekką i przyjemną, a jednocześnie taką, w której nie brak dającego do myślenia przekazu to uważam, że niniejsza książka spełni Wasze oczekiwania w tej kwestii. * https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta * http://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2017/04/spojrzenia-na-zycie.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - magdalenardo
magdalenardo
Przeczytane:2015-07-08, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki w 2015 roku, Mam,
"Widok z mojego okna. Przepisy nie tylko na życie" to zbiór felietonów (nazywanych przez autorkę felkami, bo jak twierdzi w tym względzie ma jeszcze braki warsztatowe) o życiu, często z nutką dydaktyzmu. Do każdego tekstu autorka dobrała przepis kulinarny, który w pewien sposób jest "odpowiedzią" na jej refleksje. Trylogia "Nad Rozlewiskiem" jest dla mnie bardzo cenna. To od niej zaczęła się moja miłość do książek obyczajowych (wszak jeszcze kilka lat temu czytałam tylko kryminały i thrillery). Dzięki niej zapragnęłam poprzez książki poznawać losy innych osób, tradycje i tajemnice rodzinne, a także zakątki bliskie sercu bohaterów. Nic więc dziwnego, że do pióra Pani Małgorzaty Kalicińskiej mam szczególny sentyment. Trudno napisać recenzję czegoś, co jest subiektywną opinią autorki na różne życiowe tematy, te ważne i mniej ważne. Autorka pisze co ją boli, gniecie, zadziwia, cieszy, przeraża i przytłacza. O tym co było i o tym co jest. O żalach do siebie i żalach do innych. Momentami to także pewnego rodzaju rachunek sumienia, ale niezbyt poważny. Tak też powinniśmy traktować te wszystkie teksty - z przymrużeniem oka. Autorka rzeczywiście chce nam przekazać życiowe lekcje, ale to czy z nich skorzystamy, to już nasz wybór. Dzisiaj dla odmiany pokusiłam się o krótkie (albo niekoniecznie) komentarze do każdego z felietonów zawartych w książce. Czytanie - czynność życiowa Jak ktoś nie wie jak nauczyć dziecko czytać to koniecznie musi sięgnąć po klocki z literami. Jeśli jednak i to nie pomoże należy zastosować pewien niepedagogiczny fortel :) z użyciem tychże klocków :))) Droga Marilyn! Słuszne uwagi na temat "końca miłości". Autorka zauważa, że batalie rozwodowe toczą się głównie o finanse i podział majątku, a nie utraconą miłość. Wzywa kobiety do zabezpieczenia przyszłości własną pracą, chociaż na pół etatu. Zauważa, że kobiety pracujące nie szarpią się w sądzie aż tak bardzo. Ja nie wyobrażam sobie życia bez pracy nawet nie tyle dla pieniędzy co dla samej siebie, własnego rozwoju, stałego kontaktu z innymi ludźmi, stałej mobilizacji. To, że czasem ponarzekam, że jestem zmęczona to jedno, ale zrezygnować z niej nie potrafiłabym. Zgadzam się z autorką, że jeśli kobieta jest w miarę stabilna finansowo to łatwiej jej pogodzić się z rozwodem, a i w sądzie skupia się bardziej na dzieciach niż sobie. Ona da sobie radę. Oczywiście życie przewiduje dla nas różne scenariusze i nie zawsze wszystko jest takie łatwe. Babskie czytadło Autorka przytomnie zauważa, że nie wszystkie książki pisane przez kobiety są przeznaczone tylko dla kobiet, a i te pisane przez mężczyzn też często kierowane są do kobiet (chociażby twórczość Nicholasa Sparksa). Literaturę porównuje do odzieży. Są ubiory dla kobiet, inne dla mężczyzn, ale także tak zwane uniseks, jak kurtki, swetry, dżinsy. Nasze preferencje czytelnicze też są różne: mężczyźni wybierają głównie fantastykę, sensację, książki wojenne, reportaże z frontów, opowieści o herosach, a kobiety szukają książek o miłości, romantyzmu, domowej sielanki, związków, dzieci i natury... oczywiście nie można tego generalizować. Dokładnie! To, że kobieta pisze książkę to nie znaczy, że jest ona gorsza! Poza tym każdy sięga po takie książki, których tematyka ich interesuje. Nie ma reguły. To, że większość kobiet i mężczyzn wybiera tematykę taką czy inną (przypisaną głównie dla takiej płci) to nie znaczy, że nie znajdą przyjemności w czytaniu innych książek, albo zwykle ich wybory czytelnicze są inne niż u reszty przedstawicieli swojej płci. ... a jednak zeszło mi na płeć, a wcale nie chciałam żeby to tak zabrzmiało, chyba nie potrafię powiedzieć tego co mam na myśli. Święta - polska specjalność Najważniejszy jest nastrój, a tego pierwiastka szczególnej świętości nie da się nigdzie kupić, trzeba go mieć w sobie. Autorka nie cierpi komercji, wykorzystywania tradycji polskiej w marketingu itp. Choć nie czuje się katoliczką to szacunek do tej tradycji ma ogromny. Ja wierząca też nie jestem, ale klimat świąt Bożego Narodzenia wyniesiony z domu jest tak niezwykły i niepowtarzalny, że nie wyobrażam sobie, żeby mogło ich nie być. Mnie komercja też kiedyś denerwowała, ale im jestem starsza tym mniej mi przeszkadza. Uważam, że jeśli ktoś potrzebuje tych wszystkich świecidełek i duperelek to niech ma, nic nam do tego. To, że sklepy zalewane są świątecznym towarem to traktuję to jako wymiar czasu. Pewne rzeczy zmieniają się nieodwołalnie i szkoda nerwów na walkę z tym, bo i tak zostanie. Antyżycie Ciągle "udoskonalamy" coś co było dobre, zmieniamy wszystko wokół (i siebie) - niby na lepsze, ale w rzeczywistości... Ogłupiamy się telewizją, udajemy fajnych i wyluzowanych. Niby tacy nowocześni, a cały czas głupsi. Najgorsze jest to, że robi to sobie na własne życzenie. Tutaj się nie zgodzę, autorka zbytnio generalizuje. Znam wiele osób, które szukając ubrań nie patrzą na markę, tylko na wygodę, remontując mieszkanie nie wybierają najnowszych trendów, a to co im w duszy gra. Co więcej coraz częściej widzę, że zanika głupia polska cecha "zastaw się a postaw się". Polacy już nie grają kogoś kim nie są, coraz częściej są po prostu sobą. Ale może to tylko ja taka jestem i mam takich znajomych... Może to za mało? Autorka z pewnością zna ich dużoooooo więcej. Że telewizja ogłupia... ano tak, ale sama czasem dla totalnego relaksu włączam jakiś bzdurny program i gapię się bezmyślnie, ot tak dla odmóżdżenia. Mniłoś O seksualności kobiet po 40-tce, a właściwie o fizycznym wyrazie miłości. Kto dał ludziom prawo oceniać czułości osób starszych (także tych zaledwie kilka lat starszych od oceniających). Często do miłości i seksualności dojrzewamy latami, a kiedy wreszcie jest nam dane to powinniśmy móc się z tego cieszyć bez skrępowania. W tym temacie nie mam za wiele do powiedzenia. Mnie to chyba nic i nikt nie przeszkadza, no chyba, że jakaś para uprawiała seks na placu zabaw na oczach wszystkich. Tylko, że wtedy to bez względu na to ile lat mieliby "sprawcy" byłoby to zachowanie nie na miejscu. Zgadzam się za to z tym, że do seksualności się dojrzewa, bo widzę to sama po sobie, choć czuję, że i tak wiele jeszcze przede mną. Wklepać krem... czyli bądź piękna na wiosnę Autorka poleca "upiększanie się" od środka - dobre odżywianie, uśmiech, rzucenie papierosów i innych używek. Ten uśmiech jest też najważniejszym afrodyzjakiem... Oj z wyglądem to ja ciągle mam kłopot. Trudno mi się trzymać racjonalnego odżywiania, gdy wokół tyle pokus. Z regularnością posiłków też bywa różnie, bo rano nigdy nie jestem głodna, a potem w pracy okazuje się, że nie ma kiedy zjeść i mój pierwszy posiłek często zjadam po 16.00 :( Tak więc rady autorki nie zawsze łatwo wcielić w życie. Nie to, że jestem jakaś próżna, ale dużo lepiej czuję się sama ze sobą gdy jestem szczuplejsza, a i uśmiech wtedy mam od rana do wieczora :) O Boże, daj męża Obserwacje na temat poczynań dorastających panien gotowych do zamążpójścia oraz wychowywaniu synów na maminsynków. Pamiętajcie drogie mamy, synów wychowujecie dla innych kobiet. Wasze córki tak czy inaczej sobie w życiu poradzą. Moje wnioski są podobne, choć w przypadku szwagrów osobistych miałam wyjątkowe szczęście (a właściwie siostry miały), ale obawiam się, że to jedyne takie przypadki :) Mój mąż może i wie gdzie jest pralka i zmywarka, ale zdaje się często o tym zapomina. Może jestem zbyt surowa, szwagrów idealizuję, bo nie mam ich na co dzień, a od męża ciągle mi mało. Z nim to jest chyba tak, że sam w sobie jest zaradny, ale po co ma się starać... skoro ma mnie?! Tu pretensje mogę mieć tylko sama do siebie. Trzeba było na początku ustalić zakres obowiązków, to teraz nie miałabym żadnego "ale". Pierwiastek kwoczyzmu Wspaniale, że jesteśmy takie dobre, uczynne i opiekuńcze, ale żeby być w pełni szczęśliwe nie możemy zapomnieć o sobie - o własnych radościach, pasjach i wygodach. Bycie sobą nie oznacza, że będziemy gorszymi matkami. Święta racja! Ja tam bardzo wysoko cenię sobie prywatność (choć w rodzinie) i własne bziki. Bez nich nie byłabym do końca sobą, a już na pewno nie byłabym w pełni szczęśliwa. Drzewa kwitną... Stan, który aktualnie przechodzę. Alergia na pyłki chyba wszystkich możliwych roślin z całym dobrodziejstwem inwentarza (wszystkie możliwe objawy alergii jakie są). Autorka też to przechodzi i jest skłonna zaufać medycynie niekonwencjonalnej, byle tylko nie ciekło z nosa. No cóż, ja zostanę przy standardowych lekach i "jakoś" przemęczę. Byle do jesieni. Wsi spokojna? Mój ukochany temat nie tylko w literaturze. Lubię ją (wieś) w każdej odmianie - z piękną i bajkową naturą, czy prymitywną, pijaną i biedną (choć jakoś takiego jej obrazu w głowie nie noszę), każdą! Najbardziej tę z mojego dzieciństwa - ciepłą i przyjazną, bezpieczną i troskliwą, a do tego piękną i ciekawą. Szkoda, że przez lata ewoluowała i się zmieniała. Teraz bardziej przypomina małe miasteczko niż wieś, nie wiem czy ktokolwiek hoduje w niej zwierzęta i czy ludzie choć w połowie są tak troskliwi o innych jak kiedyś :( W moim sercu jednak zawsze pozostanie jej obraz końca lat 90-tych. Autorka też widzi zmiany i chyba chwali, ja jednak tęsknię za wsią z "Bułeczki". W felietonie autorka przytacza wieś opisywaną przez Polaków na przestrzeni lat od pisarzy pozytywizmu po współczesnych, a także obraz wsi uchwycony w filmach. Dziwi ją "moda" na wieś... Moja wolność, twoja wolność O szacunku do ciszy, której teraz mało kto przestrzega. W sklepie, w hotelu, w restauracji nie można spokojnie zjeść, odpocząć czy pomyśleć. Niewychowane dzieci, o przepraszam wychowane bezstresowo (czyli wcale) drą się, krzyczą i biegają, ale z drugiej strony skoro większość dorosłych nie wie jak się zachować w miejscach publicznych to czego wymagać od dzieci?! Maestra Laurka dla Pani od muzyki, która jak nikt potrafiła zarazić uczniów swoją pasją, pomóc zrozumieć muzykę i nauczyć do niej szacunku. Oj też bym chciała być dla kogoś taką inspiracją do działania i najlepszym wspomnieniem z podstawówki. Kobieta Podróżna Przemyślenia na temat podróży - jej uroków i niewygód, a właściwie głównie niewygodach podróżowania - pociągach, polskich drogach i hotelikach pamiętających czasy PRL-u. Ja jakoś szczególnie nie podróżuję, więc mało mam w tym temacie do powiedzenia. Mnie chyba tylko przeszkadza gdy jest zbyt zimno lub zbyt gorąco, ale... sorry taki mamy klimat! :) Jedzenie jako element życia towarzyskiego, czyli król jest nagi. Na bogato nie zawsze znaczy dobrze. Wymyślne kuchnie (czy inne) nie przypominają jedzenia ani w wyglądzie, ani w smaku. Lepiej zjeść po domowemu, w małej, przydrożnej knajpce, gdzie panuje przyjazna atmosfera, a zadowoleni klienci oblizują palce ze smakiem, a nie w sztywnej restauracji, w której kolację trzeba zarezerwować kilka miesięcy wcześniej. O tak, wolałabym zjeść polewkę z zsiadłego mleka mojej babci, niż wytworną kolację w prestiżowej restauracji... zresztą tam pewnie bym się nie najadła, bo te porcje są dla pięciolatków. Sacrum i profanum To jedyny felieton, który mi się nie podobał. O komercyjności świąt już się tyle mówiło, że temat stał się dla mnie wręcz nudny. Ot jak wspomniałam już wcześniej dla mnie to wymiar czasu i naturalna konsekwencja postępu. Skoro jest popyt to i podaż, więc widocznie Polacy lubią i potrzebują tych wszystkich świecidełek, Mikołajków i gadżetów świątecznych. Co do "owczego pędu" też się z tym nie zgodzę. Sama obchodzę święta, a wierząca nie jestem. Nie robię tego jednak, bo tak trzeba, bo "co ludzie powiedzą" itd. Tej szczególnej atmosfery, rodzinnego szczęścia (nie, nie, wcale nie na pokaz!), pyszności, żartów przy stole, grzybowej i innych pyszności i... prezentów nie oddałabym za żadne skarby. Nie wiem dlaczego, ale wigilia u mojej mamy jest naprawdę niezwykła i inna niż zwyczajne, niedzielne obiadki rodzinne. Wyjątkowa i magiczna. Co do komercyjności świąt to może 10 lat temu ten wielki BUM na święta szokował, ale teraz? ... już chyba nie powinno. Święta moją być obchodzone duchowo? - dlaczego? Jeśli w Polsce jest coraz więcej osób niewierzących, ale z jakichś powodów nie chcą rezygnować z organizacji świąt (bo np. tak jak ja lubią ten klimat) to dlaczego nie mają zrobić tego tak jak im się podoba (na czerwono, złoto, czy fioletowo?). Mają do tego takie samo prawo, jak Ci uduchowieni deklarujący skromne święta. To już zwyczajne czepianie się i brak tolerancji, a może nawet zazdrość o to, że niektórzy nie zważając na takie złośliwości mają odwagę zrobić to po swojemu. Myślę też, że nieprawdą jest, że większość z tych niewierzących osób podejmuje się organizacji świąt w obawie przed tym co ludzie powiedzą, a zwyczajnie to lubią! Dla mnie to nie jest hipokryzją. Nie potrzebuję żadnego dokumentu o apostazji, szkoda mi czasu - przecież nie potrzebuję na papierze tego w co wierzę lub w co nie wierzę. Bon Vivant, czyli przypadek Marka O tym jak autorka doszła do wniosku, że jeśli pomagać to wędką, a nie rybą... Kobieta w urzędzie, czyli niedostosowana jestem Każdemu czasem "nóż się w kieszeni otwiera" gdy załatwia coś w urzędzie, a właściwie próbuje załatwić. Uff... u mnie w mieście jeszcze nie wszędzie są elektroniczne zamki, a i napisy na drzwiach się zdarzają... a na pocztę z urzędu jest bardzo blisko :) Adam Słodowy czyli co kupić na rocznicę? A mówi się, że kobiety są próżne! Że świecidełka im w głowie, ciuchy, buty, torebki! Otóż nie wszystkie! Mnie zawsze i wszędzie bardziej ucieszy książka, ale okazuje się, że są i takie, które wymarzonego prezentu upatrują w ... koparce! Pollywood O tym, jak w mediach nie lubią brzydoty, biedy i inności. Pisać i mówić można tylko o tym co piękne i dobre, w żadnym przypadku nie może być nic dołującego. Przykre... Przygotowane do lekcji? O tym, że zawczasu powinniśmy się przygotować na "oddanie" dzieci światu, a gdy już oddamy to nie możemy temu dziecięciu wchodzić w życie z butami. Niech samo stworzy dom, rodzinę i własne zwyczaje.... Miało być krótko, ale nie wyszło... Warto przeczytać tę książkę, skonfrontować swoje przemyślenia z refleksjami kogoś innego. Być może w pewnych kwestiach otworzą nam się oczy, w innych może mamy odmienne zdanie, ale na pewno lektura tej książki jest budująca, rozwijająca horyzonty i potrzebna. Miłym akcentem są też świetne przepisy dopełniające każdy rozdział. Pisane od serca i z sercem, a nie w przeliczeniu na gramy i sztywne zasady tworzenia potraw. Dodatkowe komentarze w przepisach - bezcenne. Książkę czytałam w czerwcu w nielicznych wolnych chwilach, ale to doskonała lektura na takie właśnie momenty, bo można czytać rozdziałami, nie martwiąc się, że zagubimy się w treści.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Ica
Ica
Przeczytane:2013-03-25, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam,
Bardzo chciałam przeczytać kolejną z książek pani M. Kalicinskiej. I byłam pozytywnie nastawiona, naprawdę! Zwłaszcza, że tematyka była mi bliska. Niestety zawiodłam się i trudno mi powiedzieć co tak naprawdę wpłynęło na moją opinię. Autorka opisywała wydarzenia i historie, które były z nią i jej otoczeniem związane. Jednak w tym wszystkim nie znalazłam pozytywnej energii, którą daje wieś i przyjaciele! W książce znalazły się również przepisy, często powiązane z jakąś opowieścią. Może rzeczywiście widok z okna autorki jest w dziwny sposób opisywany, tak jakby bez zbędnych zabiegów, bo co myślę, to napiszę. Owszem, tak też można pisać książkę, ale przecież każdy z nas mógłby wtedy napisać coś bardzo podobnego, a nawet ciekawszego. Nie ujmując oczywiście autorce, która cenię za inne książki. Czytanie zajęło mi dobre dwa miesiące. Szkoda, że nie przypadła mi do gustu. Może to kwestia wieku? Kto wie... Może za kilkadziesiąt lat wrócę do niej i wtedy ocenię.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Kamulka84
Kamulka84
Przeczytane:2014-04-08, Ocena: 3, Przeczytałam,
Inne książki autora
Animalia
Małgorzata Kalicińska 0
Okładka ksiązki - Animalia

Pies Rudy i Kot Kotowski zjawili się w jej domu trochę przypadkiem, ale skoro przyszli, to już zamieszkali i zaczęli mówić...

Miłość nad rozlewiskiem
Małgorzata Kalicińska0
Okładka ksiązki - Miłość nad rozlewiskiem

III część bestsellerowego cyklu, będąca kontynuacją Domu nad rozlewiskiem. Dwie narratorki: Gosia, która uważała, że zaczyna swoją nową małą stabilizację...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy