Kim jesteś? Studentką, nauczycielką, sprzedawcą, lekarzem? Matką, córką, bratem, wnukiem? Pasjonatem filmów, książek, kibicem, miłośnikiem kawy, piwa lub frytek?
A co z wyznaniem? Czy i ono Cię w jakiś sposób określa? Jeśli tak, czym dla ciebie jest to, w co wierzysz? Może wiara to przede wszystkim uczestnictwo w cotygodniowym nabożeństwie? Albo codzienna modlitwa? Przyjmowane kolejno sakramenty? Świąteczna choinka i wielkanocny koszyk? Treść i sens życia?
Nie, w recenzowanej książce, nie znajdziemy odpowiedzi na powyższe pytania. O wiele bardziej prawdopodobne, że pod wpływem Last minute. 24 h chrześcijaństwa na świecie Szymona Hołowni zrodzi się ich jeszcze więcej. Chociaż sam autor nie zadaje ich wprost czytelnikom, to jego osobiste refleksje oraz zapisy rozmów odbytych podczas podróży (przynajmniej w założeniu) dookoła świata ukazują tak niejednolity obraz chrześcijaństwa, że trudno nie zabrać głosu w tej wielowątkowej i wielojęzykowej rozmowie. Zapiski Hołowni udowadniają bowiem, że istnieją tysiące sposobów realizowania tych samych idei, wypełniania treścią swej wiary. W książce pojawiają się ci, których życie upływa na modlitwie, nieustających rozmowach z Bogiem, prowadzonych za klasztornymi murami. Ale obok nich przemykają ciągle czymś zajęci aktywiści, każdego dnia spotykający się z rzeszami wiernych, wspierający ich w trudach codzienności. Głosy nawołujące do walki o czystość wyznania i bezwzględny powrót do tradycji przeplatają się z tymi, które mówią o potrzebie wyjścia naprzeciw nowoczesności, chociażby poprzez odprawianie Mszy świętych w centrach handlowych. Są ludzie, opiekujący się przez całe życie najbardziej wzgardzonymi i odrzuconymi przez świat, albo spędzający całe lata na tłumaczeniu Biblii na język znany grupie zaledwie tysiąca osób. Zdarzają się kaplice wypełnione po brzegi oraz nabożeństwa, w których nie uczestniczy nikt prócz kapłana.
Już sama ta wielość ukazanych tu twarzy chrześcijaństwa czyni z Last minute... ciekawą lekturę. Dodatkowo wrażenie to potęguje błyskotliwa, pełna odważnych metafor narracja oraz widoczne próby poznania i zrozumienia poszczególnych czynników – geograficznych, historycznych, społecznych – wpływających na specyfikę odwiedzanych miejsc. Szkoda tylko, że kryterium wyboru odwiedzanych krajów nie jest do końca jasne: można odnieść wrażenie, że było ono bardzo subiektywne, naznaczone własnymi doświadczeniami i „znajomościami” autora (do czego oczywiście miał on prawo, ale niejako podważa to obiektywizm prezentowanego obrazu chrześcijaństwa). Brakuje także podpisów pod zdjęciami, tym bardziej, że nie wszystkie przedstawione na nich miejsca czy osoby zostały opisane w tekście.
Jednak, mimo pewnych niedociągnięć, Last minute... zasługuje na uwagę – chociażby z tej przyczyny, że jest to książka z misją, przesłaniem, jasno określonym celem. Przypomina o żyjących bliżej lub dalej braciach i siostrach w wierze. A poprzez ukazanie różnorodności Kościoła, udowadnia nie tylko jego powszechność, ale i wielkość. I to, że chociaż w różnym stanie, nie zawsze w najlepszej kondycji, ale jednak wciąż trwa – od dwóch tysięcy lat.
A jaki jest nasz w nim udział?
Pierwsza książka Szymona Hołowni po życiowej rewolucji Znany publicysta i działacz społeczny w bardzo osobistym tonie opowiada o kulisach swojego...
Hołownia nie należy do tych, co "patrzą na prawo, patrzą na lewo. A patrząc - widzą wszystko oddzielnie, że dom..., że Stasiek..., że koń..., że drzewo...