Czy istnieje coś, czego nie widać? Czy można przestać być tym, kim się jest? Czy to, o czym pamiętamy, nigdy nie zniknie? Wobec takich pytań stawia czytelników Jimmy Liao, opowiadając historię księżyca, który zapomniał. Czy to jednak na pewno są kwestie przeznaczone dla najmłodszych czytelników?
Właściwie - dlaczego nie? Przecież nie wszystko, z czym mamy do czynienia, musimy zrozumieć, natychmiast poddając to logicznej obróbce. Wiele doświadczeń, ulotnych refleksji, niedokończonych myśli może utkwić w podświadomości i powoli wzrastać, niejako od wewnątrz przemieniając nasz sposób postrzegania świata. Tego rodzaju nasion-inspiracji po raz kolejny dostarcza rysownik, tworząc dzieło odczytywane przede wszystkim oczami wyobraźni, którego główny przekaz dociera do nas na poziomie niewerbalnym (chociaż może lepiej byłoby napisać: ponadwerbalnym), przekraczającym ograniczenia, tkwiące w klasycznie budowanych zdaniach. Co zatem przeżyjemy, przewracając kolejne strony książki Księżyc zapomniał?
Przede wszystkim, podobnie jak w Dźwiękach kolorów, ogarnąć może czytelnika spokój. Wszystko tu toczy się – w przeciwieństwie do realnego świata – raczej powoli, bez pośpiechu, dostosowując tempo do potrzeb i możliwości czytelników. Dzięki temu łatwo pogrążyć się w zadumie i oddać się refleksji oraz poddać towarzyszącym bohaterom emocjom. Najpierw pojawia się obojętność – gdy księżyc wydaje się tak zimny, daleki, nieruchomy i niedostępny, że niemal obcy, może nawet - zbędny. Później zdziwienie i niedowierzenie z powodu nagłego upadku ustępują miejsca radości rodzącej się przyjaźni, stanowiącej promyk światła w mroku. Mroku samotności i smutku, wypływającego z braku zainteresowania rodziców, z nieobecności uśmiechu i beztroski w ich życiu. Tyle, że szczęście księżyca i chłopca (wspólnie słuchających kropli uderzających o parasol, szukających kryjówki w szafie, pływających po morzu, oglądających świetliki, przebierających się za straszydła…) okupione jest konkretną i wysoką ceną – świat, pozbawiony księżyca, zaczyna się psuć. Choć ludzie próbują zastąpić oryginał o wiele jaśniejszymi, większymi i zawsze uśmiechniętymi kopiami, na niewiele się to zdaje. Zaburzony porządek wszechświata wyraźnie daje o sobie znać: rozprzestrzeniają się zgiełk, chaos, zło. Chłopiec już wie – księżyc musi wrócić na swoje miejsce.
Tyle, że przecież księżyc zapomniał. Nie wie, jak tego dokonać. Jak oderwać się od Ziemi? Jak znów zajaśnieć pełnym blaskiem i rozświetlić noc? Czy jeszcze kiedykolwiek mu się to uda?
Publikacja Księżyc zapomniał nie przypomina cieszących się niesłabnącą popularnością, produkowanych masowo bajek. Nie ma w nim gagów, przerysowanych postaci, zabawnych dialogów i wszystkich informacji podanych "na tacy". To nie jest miła lektura, chaos ogarniający świat i samotność nie należą do najprzyjemniejszych tematów, nawet, jeśli w tle pobrzmiewają pogodne nuty przyjaźni i delikatne dźwięki nadziei na odnalezienie swego miejsca.
Czy warto zatem sięgać po taką książkę? Zdecydowanie. I to wielokrotnie. Chociażby dlatego, że skłania ona do myślenia. Intryguje. I, najzwyczajniej w świecie, urzeka.
W tej zapierającej dech, poruszającej książce, młoda niewidoma dziewczyna podróżuje od jednej stacji metra do następnej – odbywając w tym samym czasie...