Powieść Axela Munthe jest książką wspomnieniową, choć on sam drwi z takiego określenia. Munthe opisuje swoje życie, życie wziętego lekarza na przełomie XIX i XX wieku.
Książka pisana pięknym, lekkim stylem, okraszona dozą humoru i autoironii. Niestety dziś zupełnie zapomniana. W barwny, pełen refleksji, ale zabawny sposób prowadzi nas przez lata swego życia. Czas trudnych studiów medycznych, gdzie był uczniem słynnego neurologa Chareota, lata praktyki lekarskiej w Paryżu, Neapolu, Rzymie. Jego klientela to przede wszystkim bogate, znudzone damy, które nierzadko, by nadać pikanteri swym dniom, wyszukują odpowiednich dla siebie dolegliwości. Munthe nie stroni jednak od ludzi prostych i biednych. Ofiarowuje im wiele ciepła, zrozumienia i pomocy, w zamian czerpie od nich poczucie sensu swojej pracy. Posiada niezwykłą intuicję, znajomość duszy ludzkiej i po prostu szczęście. Jest tytanem prac, zdobywa uznanie i sławę, ale to wszystko nie daje jemu radości. Marzy by osiąść na Capri. Odwiedził tę wyspę w latach studiów i odtąd tęskni do niej. Czule wspomina poznanych ludzi; Marię listonoszkę, która jest analfabetką,Vincenza, właściciela domku przy kapliczce San Michele i wiele innych barwnych postaci. Żyją oni zwyczajnie, prosto otoczeni historią Tyberiusza i pięknem przyrody. Mijają lata, autor odwiedza różne miejsca na świecie, przeżywa chwile wzruszeń i smutku. Trafia między innymi do Neapolu, w czasie kiedy miasto ogarnęła epidemia cholery. Z pełnym oddaniem niesie pomoc i nie dostrzega w swym zachowaniu cech bohaterstwa. Pisze z rozbrajającą szczerością, że kiedy wysiadł na dworcu w Neapolu i zobaczył ogrom nieszczęścia gotów był wsiąść w każdy podstawiony pociąg, bez znaczenia w jakim powiódłby go kierunku. Ważne by wywiózł go z tego piekła. Został tylko dlatego, że nic już z tego dworca nie odjeżdża. We wszystkim co robił przebija głębokie uczucie dla ludzi i zwierząt. Nadchodzi jednak chwila kiedy czuje się wypalony, dusi się w mieście, nie ma cierpliwości dla pacjentów. Wie że musi zmienić coś w swoim życiu. Postanawia zrealizować swoje marzenie i wyjeżdża na Capri. Kupuje stary dom nieopodal kapliczki San Michele, i choć jak sam przyznaje nie zna się na budowlance to wraz z zaprzyjaźnionymi mieszkańcami wyspy remontuje go. Wiedzie życie w pełnej harmonii z otoczeniem. Wreszcie odzyskuje spokój i równowagę, czuje się szczęśliwy i spełniony.
Munthe ma dar pisania. Opisując swoje życie stwarza realistyczne obrazy ludzi, z którymi przyszło mu się spotkać, miejsc z które dane mu było zobaczyć. Pisze lekko, nie stroniąc od refleksji, ale nigdy nie uderza w moralizatorstwo. Ludzie i zwierzęta to jego świat, choć na koniec pisze, że u schyłku życia bliższe jest jemu towarzystwo zwierząt. Polecam.