Recenzja książki: Książę głupców

Recenzuje: Ashka

Mark Lawrence wraz z nową trylogią ,,Wojna Czerwonej Królowej" powraca do świata Rozbitego Imperium. ,,Książę Głupców" przedstawia nam nowego bohatera -księcia Jalana Kendetha. W przeciwieństwie do znanego z pierwszej trylogii Jorga Ancratha, Jalan to tchórzliwy bawidamek, który unika odpowiedzialności i woli oddawać się hazardowi oraz romansom. Jego beztroskie życie przerywa jednak klątwa rzucona przez Milczącą Siostrę, która magicznie wiąże go z potężnym wikińskim wojownikiem Snorrim ver Snagasonem.

Razem wyruszają w podróż pełną niebezpieczeństw, gdzie czeka na nich nekromancja, mroczna magia i armia nieumarłych. Jalan, mimo swojej tchórzliwości, stopniowo odkrywa w sobie potencjał na bohatera. Jego relacja ze Snorrim, oparta na kontrastujących osobowościach, staje się jednym z najmocniejszych punktów powieści.

Lawrence ponownie serwuje czytelnikom mroczny świat pełen brutalnych realiów, ale w odróżnieniu od poprzedniej trylogii, ,,Książę głupców" jest nieco mniej ponury, a humor protagonisty dodaje całości lekkości. Styl autora pozostaje rozpoznawalny - ironiczne dialogi i charakterystyczne opisy sprawiają, że książka wciąga od pierwszych stron.

,,Książę głupców" to solidne przygodowe fantasy, gdzie nieoczywisty bohater stopniowo odnajduje swoje miejsce w świecie. Choć znacząco różni się od trylogii ,,Ksiażę cierni", jest to świetne uzupełnienie uniwersum Rozbitego Imperium. Fani Marka Lawrence'a nie będą zawiedzeni, jako nie byłam i ja.