Recenzja książki: Krwawy południk

Recenzuje: Gyero-Saski

Krwawy południk to niekwestionowane arcydzieło literatury amerykańskiej, w którym upatruje się najlepszej powieści Cormaca McCarthy’ego. Po premierze nie było to jednak tak oczywiste. W 1985 książkę prawie pominięto w recenzjach, a żaden ze znaczących krytyków nie wyraził o niej swego zdania…

 

 

Sytuacja dziwna, szczególnie z tego powodu, że McCarthy miał już wówczas pewną pozycję na rynku i kilka znaczących nagród na koncie. Pora na zreflektowanie się, odkurzenie tej powieści przyszła siedem lat później, kiedy w USA ukazały się Rącze konie. Książka odniosła duży sukces wydawniczy (ponad dwieście tysięcy sprzedanych egzemplarzy w pierwszym półroczu) oraz literacki (przyznanie autorowi National Book Award i National Book Critics Circle Award), przez co rozpaliła w czytelnikach chęć dogłębnego poznania twórczości McCarthy’ego. Zaczęto wracać do wcześniej opublikowanych pozycji, zaczęły pojawiać się spóźnione recenzje i analizy. Powrót do przeszłości okazał się bardzo owocny, ponieważ zilustrował, jak wszechstronnym pisarzem jest McCarthy, jak zróżnicowanej tematyki się podejmował. Krytycy z zaskoczeniem zobaczyli, że tak naprawdę nie Rącze konie stanowią punkt zwrotny w karierze autora (są tylko długo oczekiwaną erupcją zainteresowania i pochwał, na które od dawna zasługiwał), a Krwawy południk, gdyż to właśnie ta książka dokonała wyraźnego podziału na McCarthy’ego sprzed i po 1985 roku, kiedy zechciał zdemitologizować Dziki Zachód, wbijając kołek w popkulturową, westernową papkę.

 

Jako punkt wyjścia w opowieści posłużyły autentyczne wydarzenia z pierwszej połowy dziewiętnastego wieku w USA (masakry Indian oraz cywilnej ludności w Teksasie i przy granicy z Meksykiem). McCarthy, przygotowując się do pisania, odwiedził wszystkie miejsca pojawiające się w książce, nauczył się również hiszpańskiego. Podnosi to realizm, a także wzmaga wymowę, w ten sposób czytelnik dobitniej zdaje sobie sprawę z tego, że brutalność, gwałty i morderstwa są bardziej adekwatne dla ówczesnej Ameryki Północnej, niż potulna pomoc pielgrzymom, czy darmowa obrona jakiegoś prowincjonalnego miasteczka przez bogobojnych kowbojów. Zapewne bywało i tak, ale (znając ludzką naturę, która, niczym nieskrępowana, potrafi fluktuować w stronę złych, pierwotnych instynktów) trudno wierzyć wyłącznie w taki obraz - a nim właśnie Amerykanie karmili nas przez lata. McCarthy najwidoczniej dosyć miał zakłamania, użył więc dobrodziejstw talentu, aby ten mit zniszczyć, zakopać pod gorącym piaskiem, budując jednocześnie obraz „nowego” Dzikiego Zachodu, gdzie zło jest czymś odwiecznym i wszechobecnym, gdzie dobro (raz odrzucone) nie ma szans na wzrastanie.

 

Dlatego też Krwawy południk konstrukcyjnie przypomina biblijną parabolę. Mamy w nim delikatne rysy bohaterów, których przez większość czasu można rozpatrywać w kontekście dwuwymiarowym, treść jest bowiem pozbawiona wnikliwych opisów motywacji, a historia sporadycznie opuszcza płaszczyznę „tu i teraz”, niemal nie dostarczając retrospekcji. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że nie wiemy o bohaterach książki praktycznie nic, oglądamy tylko poszczególne czyny w czasie rzeczywistym, a nawet, gdy to swoiste oderwanie od teraźniejszości schodzi na plan dalszy, trudno powiedzieć, czy przywoływaną przeszłość można traktować jako prawdziwą, ponieważ bliżej jej do legendy, bajania starców przy ognisku, niż faktycznego podania o losach postaci. Konstrukcja naprawdę zmyślna, szczególnie gdy przyjrzymy się fabule, która (jak to w przypowieści) jawi się banalnie, przez co czytelnik jest prowadzony jak po sznurku, od punktu A do punktu B. Z tym, że co odważniejsi spróbują zejść z tej drogi, a poza nią czeka rozległa pustynia, pełna zła w czystej postaci i czyhających na bezbronny umysł fatamorgan.

 

Za jedne z takich mar uznać można Dzieciaka oraz sędziego Holdena. Na początku opowieść poznajemy z perspektywy tego pierwszego, towarzyszymy mu w podróży po ucieczce z domu od ojca-alkoholika. Już wtedy widać, że tego nastolatka fascynuje niegodziwość, że woli on przemoc od ciężkiej pracy. Z dnia na dzień zło zapuszcza w nim coraz mocniejsze korzenie, a pożywką stają się mniejsze i większe występki. Sędzia dostrzega to po pierwszym spojrzeniu na chłopca, dlatego też ich losy splatają się nierozerwalnie. Obydwaj trafiają do tej samej grupy najemników, gdzie „szlachetne” zadanie zabijania Indian zmienia się w pochód śmierci, czas terroru. Jeśli na początku oddział kierował się jakimiś zasadami moralnymi, to pod koniec nie ma żadnych – liczyły się wyłączcie grabież, rozbój, gwałt, brutalność. McCarthy jest bardzo dosadny w prezentowaniu poszczególnych etapów zezwierzęcenia bohaterów i od momentu dołączenia Dzieciaka do najemników wprowadza ich (oraz czytelników) w stan na kształt amoku, w którym widać masakrę za masakrą, skalp za skalpem. Jest tego tyle i w takim natężeniu, że nie ma chwili wytchnienia, chwili oddechu, aby odświeżyć umysł, powstrzymać podchodzący do gardła żołądek, a nad wszystkim wciąż unosi się cień tajemniczego Holdena, który (niczym tlenek węgla) niepostrzeżenie wypełnia coraz większą przestrzeń historii, aby pod koniec, gdy przyjdzie czas stanąć twarzą w twarz z Dzieciakiem, zdominować ją, wznosząc na wyżyny metafizyki i biblijnej apokalipsy.

 

Zakończenie Krwawego południka sprawia, że zaczyna się przyjmować za pewnik nieuchronność Śmierci, która nie może być godna, ani dobra – jest odrażająca, obła i znajdzie nas wszędzie, aby wciągnąć w swój radosny, ekstatyczny taniec. Dociera wówczas do czytelnika świadomość, jak znakomitym manipulantem jest McCarthy, jak przerażającą pułapkę zastawił na odbiorców, ponieważ demitologizowanie obrazu Dzikiego Zachodu było niejako maską, magnesem na ciekawskich, który w ostatecznym rozrachunku przyciąga nie w stronę prawdy historycznej, a głębszej (bliskiej istoty Boga) refleksji. Nie da się spokojnie zasnąć po takiej lekturze, nie da się już nigdy wyrzucić z głowy tego mechanizmu działania świata, który McCarthy obnażył i wyciągnął na światło dzienne poprzez swoją przypowieść, poprzez tę pięknie skomponowaną literacką symfonię, która wszystkimi dostępnymi sposobami opowiada o rzeczach ważnych, fundamentalnych. W ten sposób Krwawy południk staje się nie tylko arcydziełem amerykańskim, ale i światowym.

Kup książkę Krwawy południk

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Krwawy południk
Książka
Krwawy południk
Cormac McCarthy
Inne książki autora
Strażnik sadu
Cormac McCarthy0
Okładka ksiązki - Strażnik sadu

Mroczna opowieść o zemście i przeznaczeniu\r\nKlasyka literatury amerykańskiej. Książka uhonorowana prestiżową Nagrodą Faulknera.\r\nPrzemytnicy alkoholu...

Pasażer
Cormac McCarthy0
Okładka ksiązki - Pasażer

,,Myślisz, że nad naszą rodziną ciąży jakaś klątwa? Podniósł wzrok. Klątwa? Tak. Że niby grzechy ojców i tak dalej?"   W 1980 roku trzydziestosiedmioletni...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy