Niezwykła ostrożność zalecana jest przy recenzowaniu książek takich, jak "Powrót czerwonego smoka". Potrzeba wzmożonej czujności bierze się stąd, że tego typu powieści z jednej strony oddziaływają głównie poprzez zaskakiwanie przeciwnika, z drugiej zaś wywołują w ten sposób tak silne wrażenie, że po lekturze chce się nimi dzielić ze wszystkimi dokoła. W recenzji oczywiście robić to nie sposób, gdyż odbiera się tym przyjemność czytania potencjalnym czytelnikom. Będę więc uważał.
"Powrót czerwonego smoka" to drugi tom smoczej sagi Jamesa A. Owena. Ładnie wydana, prawie 400-stronicowa książka ozdobiona została ilustracjami w postaci drzeworytów wykonanych przez samego autora. Mówiąc o pewnych technicznych aspektach warto wskazać na minus w postaci bardzo cienkiej, tekturowej i nietrwałej okładki, która po jednorazowej lekturze wygląda, jakby książka była zaczytywana przez wszystkich znajomych właściciela... Ale nie należy książki po okładce oceniać, dlatego warto skupić się na tym, co wewnątrz. A tam mamy konsekwentnie realizowaną stylistykę wykształconą przez pierwszy tom. Zdarzenia z "Powrotu czerwonego smoka" rozgrywają się w dziewięć lat po zakończeniu przygód opisanych w "Tu żyją smoki". Trójka przyjaciół John, Jack i Charles spotyka się ponownie, by rozwiązać zagadkę dręczących ich snów. Szybko okaże się, że związane są one z losami Imaginarium i chłopcy, czy raczej mężczyźni, muszą udać się na Archipelag Snów by tam odnaleźć znikające dzieci i smocze okręty. John, Jack i Charles ponownie spotkają na swej drodze postaci, które autor "Kronik Imaginarium Geographica" zaczerpnął z przeróżnych źródeł i tradycji: różnego rodzaju zachodnich mitologii (germańskich, słowiańskich, greckich a nawet południowoamerykańskich), historii, tradycji biblijnej, antycznej, z popularnych utworów klasyki światowej literatury i tak dalej.
Mamy tu cały kulturowy kalejdoskop postaci, miejsc, motywów, artefaktów. Wszystko silnie intertekstualne, dostarczające czytelnikowi wiele radości płynącej z rozpoznawalnych przez niego elementów układanki. Bo na tym to właśnie polega - autor zamieszcza jakąś aluzję, mniej lub bardziej bezpośrednią - a czytelnik odczuwa swego rodzaju narcystyczną przyjemność z tego, że podołał intelektualnemu wyzwaniu i wyłapał ową aluzję. A ponieważ "Kroniki Imaginarium Geographica" są zręcznie poprowadzonym katalogiem takich nawiązań, to okazji do radości jest co niemiara. Z czasem jednak pośród gęstwiny intertekstu zaczyna wyłaniać się pewien sens. Nad-sens, bo nie ma on wiele wspólnego z logiką fabuły. Chodzi mianowicie o to, że wszystkie te cząstki tworzą spójną całość, pasują do siebie. Nie chodzi tu o pracę Owena, który oczywiście zrobił świetną rzecz łącząc to wszystko, ale dokonał tego tylko dlatego, że już wcześniej taka możliwość istniała.
Przechodzimy tu od konkretnych realizacji, tzn. konkretnych motywów, osób, przedmiotów na wyższy poziom, który Jung nazywał archetypowym. Fragmenty różnych kultur, różnych czasów, pasują do siebie, nakładają się na siebie i to pokazuje, że w istocie chodzi o to samo, tyle że wypowiada się owo "to samo" różnymi językami, ubiera w różne symbole. Ale konstrukcja pozostaje wspólna, mitogen realizuje się jedynie w różnych mitach i ich wariantach.
"Powrót czerwonego smoka" to propozycja raczej dla młodszych czytelników. Jest to jej zaletą, ponieważ przekazuje ona bardzo ważne i istotne kwestie kulturowe, jednak robi to w sposób praktyczny oraz ciekawy, spełniając tym samym oczekiwania dzisiejszej dydaktyki.
Kiedy Herbert Wells poprosił J.R.R. Tolkiena, C.S. Lewisa i Charlesa Williamsa, by zostali Opiekunami Imaginarium Geographica, atlasu ziem istniejących...
Cień Zimowego Króla powraca. Za pomocą straszliwej broni – Włóczni Przeznaczenia – próbuje stworzyć niepokonaną smoczą...