Mars skrywa wiele tajemnic
Rosnąca rola wielkich międzynarodowych korporacji jest faktem, coraz mocniej uświadamianym przez tych, którzy pilnie obserwują świat. Wywoływać to może naturalny w tej sytuacji niepokój. Potężne koncerny dysponują bowiem ogromnymi środkami i coraz większymi wpływami. Ich celem jest maksymalizacja zysków przy pomocy wszystkich dostępnych metod, również tych nielegalnych. A co gdyby tak, opierając się na tych faktach, wybiec trochę w przód? W bliżej nieokreśloną przyszłość? Posłużyć się wizją w której człowiek zdołał wyruszyć do najbliższej Ziemi planety? Taka jest myśl przyświecająca powieści Czarna Kolonia Arkadego Saulskiego - opisanie jednego z możliwych scenariuszy zbliżającej się wielkimi krokami niezbyt różowej przyszłości.
Ludzie kolonizują i terraformują Marsa. Szukają na nim cennych minerałów i miejsca do życia. Nie stoją za tym narodowe czy międzynarodowe agencje, lecz ci, którzy dysponują naprawdę sporymi środkami, chęciami, potrzebami - wielkie korporacje. Zwłaszcza dwie konkurujące ze sobą zarówno na Ziemi, jak i w przestrzeni kosmicznej. Korporacje te nie tylko dbają o zysk, mają też wpływ na informację. Przekazują to, co chcą, przy czym wcale nie musi to być prawdą. Tak jest w przypadku Marsa, który w reklamówkach jest przedstawiany jako raj, w rzeczywistości zaś stanowi dla większości osiedleńców piekło. Sytuacja na planecie staje się jeszcze bardziej napięta. Dwie wielkie korporacje po cichu gromadzą tam ludzi i środki. Widać, że nie cofną się przed niczym, żeby zdobyć coś, co pokryte jest pyłem Czerwonej Planety. Cóż może być warte śmierci tysięcy ludzi i ogromnych kosztów walki?
Oto kolejna ponura wizja przyszłości. To prawda. Istotne jest to, że całkiem nieźle wymyślona i przedstawiona. W sumie w kontakcie z literaturą popularną chodzi o to, by książkę czytało się z przyjemnością. Tak jest w przypadku Czarnej Kolonii, choć początek nie wydaje się zbyt zachęcający. Może rodzić obawy, że dziwna forma zdominuje treść. Dalsza lektura ukazuje jego głębszy sens, a forma powieści jest jednak jak najbardziej klasyczna. To rodzaj fantastyki militarnej z szerszym tłem. Fabuła skoncentrowana jest na losach kilku postaci. Równolegle śledzimy losy pewnego niepokornego kapitana okrętu kosmicznego, jego córki - żołnierza na kontrakcie, szefów konkurujących ze sobą gospodarczych molochów. Do tego dochodzą jeszcze wątki poboczne dotyczące kilku mniej ważnych, acz ciekawych postaci. Mamy zatem dwie perspektywy: ludzi będących trybikami w maszynerii sterowanej przez wielkich tego świata i tych, którzy chcą zmieniać ten świat według własnej wizji, nie licząc się z innymi. Mocniej wnikamy w życie, a może raczej w pracę tych pierwszych. Tą pracą jest dla nich przede wszystkim walka. Wykonują polecenia służbowe, ale w pewnym momencie muszą podjąć decyzję, czy nie powiedzieć stanowczego "nie", a nawet zacząć działać przeciwko swoim pracodawcom.
Powieść jest bardzo dobrze napisana, dynamiczna i wciągająca. Sprawia wrażenie przemyślanej. Zachowana jest równowaga między opisami a akcją. Nieźle opisane, dość wyraziste postacie przykuwają uwagę, a kolejne zagadki sprawiają, że z niecierpliwością przerzucamy kartki. Ponieważ jest to pierwszy tom cyklu Kroniki Czerwonej Kompanii, nie sposób uniknąć w nim tłumaczenia zasad obowiązujących w opisywanym świecie, ale jest to zrobione dosyć zgrabnie. Nie jest to książka opisująca dziwne, skomplikowane, niezwykłe uniwersum. Nie jest to rozbudowany epicki fresk, lecz rzecz prostsza, choć mająca spory potencjał i własny urok. Literatura akcji raczej dla tych, którzy lubią śledzić losy postaci - przede wszystkim żołnierzy, a nie obserwować wielkie bitwy rozgrywane w otchłani Kosmosu. Może spodobać się m.in. osobom, które nie przepadają za czystą fantastyką militarną. Powieść jest całkiem udana i przyjemna w lekturze, średnio bogata w niesamowite technologie i niewiarygodne rozwiązania techniczne. Ma w sobie jednak to coś, co czytelnikowi, który lubi sięgać po najróżniejsze książki - także fantastykę - nie powinno sprawić zawodu. Trudniej powiedzieć, jak będzie w przypadku najbardziej konserwatywnych miłośników military s-f, którzy na tego typu literaturze “stracili zęby”. Pozycja z pewnością worth reading.
Koniec wielkiej wojny nie oznacza końca rozlewu krwi. Gdy cichnie bitewny zgiełk dawni towarzysze broni stają się nowymi wrogami, a zemsta sensem istnienia...
Śmierć łączy skuteczniej od miłości. Zachód Nipponu trawi wojna o hegemonię. Daimyo zabijają się nawzajem, walcząc o władzę i bogactwo. Tymczasem świat...