Ci, którzy orientują się w podejmowanej przez Hannę Krall najczęściej tematyce jej książek, pozycją „Król kier znów na wylocie” nie będą zaskoczeni. Bohaterką jest tu Izolda Regensberg, Żydówka, która decyduje się na ucieczkę z getta. Jako Maria Pawlicka próbuje uratować swojego męża, chce uwolnić go z rąk hitlerowców. Poświęca dla miłości swego życia wszystko. Dokłada wszelkich starań, by zdobyć pieniądze potrzebne na paczki do Auschwitz. Żyje miłością do męża, nadzieją na rychłe spotkanie i wiarą w sens swojego poświęcenia. Potępiana przez napotykane w miastach i więzieniach kobiety, nie rezygnuje z walki o własną przyszłość i szczęście małżeńskie. Hanna Krall często pokazuje w swoich książkach, że nie należy poświęcać życia dla symbolu. Tak jest i w „Królu kier”.
Tym razem książkę przenika cień ironii. Rzeczywiste pochodzenie Marii Pawlickiej może zdradzać żydowski sposób stawiania torebki czy odmawiania „zdrowasiek”. W najeżonym pułapkami i niebezpieczeństwami świecie kobieta porusza się jednak coraz pewniej. Szybko uczy się, że jeśli chce zarobić wystarczającą na pomoc mężowi ilość pieniędzy, nie może kierować się sentymentami czy sumieniem. Naganne moralnie (nie tylko w opinii współczesnego świata, ale i wśród drugoplanowych postaci książki) czyny stają się dla Izoldy Regensberg chlebem powszednim. Jednak - czy zawsze cel uświęca środki? Czy podjęta przez Żydówkę droga zakończy się sukcesem?
Hanna Krall stworzyła opowieść o Izoldzie Regensberg na podstawie materiałów z reportażu „Powieść dla Hollywood”. Wiele razy powraca do motywu życia jako materiału na książkę. Wiele razy zdarza się też, że rzeczywistość przerasta wyobrażenia.
Jak to zwykle u Krall bywa, pojawia się w „Królu kier” problem martyrologii żydowskiej. Ale w tej książce nie odgrywa on nadrzędnej roli, stanowi raczej niezbędne tło opowiadania. Tak, jakby z upływem czasu wygasały też emocje. Sceny zagłady czy tortur tracą na sile, przestają przejmować. Trudno orzec, czy wpływ na to ma rutyna czytelnicza, przyzwyczajenie do tematu okrutnego traktowania Żydów podczas drugiej wojny światowej, czy raczej styl, jaki w książce przyjęła Hanna Krall.
A styl to krótkie, proste zdania. Brak wyznaczników dialogowości. Język reportażowy, suchy, pozbawiony emocji. Wnioski wyciągać ma czytelnik, nie zostają one wyrażone bezpośrednio. Przeplatanie zdarzeń wojennych z powojennymi za pomocą zestawiania ze sobą niewielkich rozdzialików. Umiejętne operowanie skrótem i błyskawiczne „wstrzelanie się” w sedno tematu. Styl Krall w „Królu kier” nie zaskakuje niczym nowym, nie poraża świeżością.
„Król kier” jest opowieścią, która może mieć (słabo dostrzegalny co prawda) wymiar uniwersalny. Nacisk nie został tu położony na tematykę okrucieństwa drugiej wojny światowej, ale na dylematy i problemy człowieka. Na motyw tragicznych wyborów, przed którymi stanąć może każdy, niezależnie od historycznych realiów i okoliczności.
Akcent położony na relacje międzyludzkie przekształca opowieść o martyrologii i cierpieniu Żydów w historię ludzkiego poświęcenia, siły miłości i życiowego dramatu. Dzięki temu „Król kier” obok odświeżenia zatęchłej już z lekka tematyki odkrywa ponadczasowe zagadnienia egzystencjalne. Jednak książkę można polecić przede wszystkim wielbicielom Hanny Krall, nieznużonym jeszcze jej stylem i podejmowanymi zagadnieniami.
Ta z Hamburga pochodzącym z Tańca na cudzym weselu, Hanna Krall przedstawia losy Barbary i Jana, którzy zaopiekowali się podczas wojny Reginą, ukrywając...
"Praca reporterki nauczyła mnie, że historie logiczne, bez zagadek i luk, w których wszystko jest zrozumiałe, bywają nieprawdziwe. A rzeczy, których...