Motywy wampiryczne sięgają w literaturze tekstów romantycznych. A w kulturze – jeszcze wcześniejszych. Wampiryzm fascynuje kolejne pokolenia, stale przechodzi transformacje, każdy twórca coś do niego dokłada, z czegoś czerpie i często usiłuje wymyślić coś nowego. Maciej Paterczyk z sukcesem zmierzył się z wielkim toposem w swojej powieści Korngold. Jestem pod wrażeniem!
Jakie są wampiry? Z założenia nieśmiertelne. Czy na pewno? Paterczyk postanawia to zakwestionować i ukazać tę „społeczność“ nieco inaczej. A trzeba przyznać, że samo przedstawienie wampirów jako istot, które jednak się starzeją, a ich ciała ulegają osłabieniu – jest oryginalne. Również geneza ich powstania jest ciekawa – ale tego nie zdradzę. Zwłaszcza że główna narratorka powieści, czyli wampirzyca Nina, odkrywa karty powoli. Odpowiada na wszystkie rodzące się w głowie czytelnika pytania, ale w swoim czasie.
Nina. No właśnie, zacznijmy od niej. Stara wampirzyca, która nie do końca daje się lubić. Czy można pałać sympatią do kogoś, kto nigdy nie kochał? Kto jest dosyć wyrachowany, kto… no właśnie. Czego oczekujemy po wampirze? Że będzie kochliwy i emocjonalny jak człowiek? Groźny, ale łaskawy? Nina jest więc, cóż, wampirza. I Paterczyk świetnie to pokazał, ta postać jest po prostu prawdziwa.
Tytułowy Korngold – łowca wampirów. Obserwujemy go z jej perspektywy, a więc wiemy tyle, ile Nina nam powie. Dobry w tym, co robi. Zaangażowany, ale też samotny, cierpiący. Czyli idealny myśliwy, którego los… Tu także nie powiem, co go spotyka, by nie zepsuć zabawy.
Czasy. Powojenna Warszawa. Próbuje wrócić do życia, ale nie jest łatwo. Autor doskonale portretuje smutne miasto. Jest w tym obrazie sporo beznadziei – jak w samym hotelu pracowniczym, gdzie pomieszkuje Korngold. Wiemy, że idą lepsze czasy, ale bohaterowie jeszcze tego nie czują. A sam hotel wydaje się obrzydliwy. Być może dlatego, że pokój Korngolda to siedlisko zła. Nawiedzające go pająki naprawdę mogą wzbudzić dreszcze w co wrażliwszych czytelnikach. Dodam, że nie jest to jedyna perspektywa czasowa.
Połączenie okresu historycznego, Warszawy i wampirycznej opowieści tworzy naprawdę niezwykłą atmosferę. I choć Nina jako narratorka wymaga od czytelnika skupienia, to jednak szybko można wpaść w sidła jej opowieści. I zostać w nich do końca, aż do finału.
Ja sama wampiry w literaturze lubię, a więc i wiele różnych książek na ich temat przeczytałam. Przyznam, że Maciej Paterczyk napisał kawał solidnego, przemyślanego i wciągającego tekstu. Warsztat – widać, że już osadzony i wyszlifowany. Całość – bardzo filmowa. Mroczna, ale też wystarczająco lekka, by świetnie się bawić. I, co najciekawsze, choć akcja rozgrywa się w Polsce, ciągle miałam wrażenie, że jednak jesteśmy gdzieś indziej. Co znaczy, że polskie wampiry są całkiem światowe!
Polecam gorąco!
Powojnie. Kamień Pomorski, rubieże nowego państwa. Z pozoru senne miasteczko, w którym dochodzi do okrutnej zbrodni. Czy może być lepszy czas i...
Wczesna wiosna 1945 roku. Trójka polskich szabrowników zmierza na zachód i wkracza na ziemie niemieckie. Bitwy i wydarzenia polityczne...