Recenzja książki: Karbala

Recenzuje: Damian Kopeć

Wytrzymamy, wodzu, ile będzie trzeba  

Obraz pierwszy. Noc z 4 na 5 kwietnia 2004 roku. Ponad 500-tysięczne miasto Karbala w środkowym Iraku. Trwa zacięta walka. Z jednej strony polscy i bułgarscy żołnierze, z drugiej - atakujący ich powstańcy, załóżmy oględnie, że głównie iraccy. Jazgot kałasznikowów, pocisków trafiających w mury. Poszarpane ciała leżące we krwi. Coraz więcej ciał. Umierają w męczarniach: rozerwane klatki piersiowe, odstrzelone dłonie i fragmenty twarzy, krew tryskająca z tętnic. Tylko na filmach trafiony kulą człowieka rozrzuca ręce, wzdycha i umiera. Twórcy filmowi zachowują się bowiem tak, jakby lubili koloryzować rzeczywistość. Upiększają ją tak, by śmierć na ekranie wyglądała estetyczniej, bardziej widowiskowo, niemal atrakcyjnie. Prawda zaś jest taka, że większość opisów czy obrazów filmowych nie jest w stanie oddać atmosfery walki, strzelania do ludzi, cierpienia i umierania. Nawet, kiedy są naturalistyczne do bólu, dramatyczne, szczegółowe. Są tylko słowami, są tylko wyreżyserowanymi scenami. Te same słowa, te same obrazy na każdego działają trochę inaczej, zależnie od zebranych doświadczeń.

Obraz drugi. Połowa maja 2004. Gospodarska wizyta generała Bieńka w Karbali. Zdjęcia, ujęcia, wywiady, gesty. Jak uczy historia ludzkości, to się nigdy nie zmienia. Ważni dowódcy, wielcy dowódcy - nawet naprawdę wybitni dowódcy lubią pozować w miejscu zwycięstwa swoich żołnierzy. Lubią mówić: „zwyciężyliśmy”, a porażki kwitować słowami: „nie udało się im”, „nie dali rady”, „zawiedli”.

Dobra armia to ta, która szkoli się na wojnie, a nie na poligonie, taka jest gorzka prawda. Dobry żołnierz to żołnierz, który sprawdził się w warunkach bojowych, a nie na symulatorze pola bitwy czy testach teoretycznych. Czy dobrymi żołnierzami są zatem niemieccy komandosi, którzy na ćwiczeniach nad Jeziorem Żywieckim nie mogli skakać na spadochronach, bowiem normy bezpieczeństwa w ich kraju zakazują skoków przy trochę silniejszym wietrze? Z pewnością są żołnierzami ładnie się prezentującymi i świetnie wyszkolonymi teoretycznie. Przygotowanymi do ofiarnej (czytaj: bezpiecznej) służby w czasie pokoju. Ci żołnierze, którzy wzięli udział w misjach w Iraku czy Afganistanie, szkolili się na wojnie. Pokazali swoje umiejętności i wartość w praktyce.

Wzięliśmy - my, Polacy - udział w amerykańskiej misji stabilizacyjnej (być może po prostu w swoistej okupacji) Iraku. Nadal bierzemy udział w misji w Afganistanie. Różne są oceny tych faktów. Różne ich widzenie. Wszędzie tam mamy do czynienia z wojną. Od lat braliśmy udział w misjach pokojowych, które określane były przez samych zainteresowanych jako wojskowe ośrodki wypoczynkowe (np. Syria 1974, Etiopia 1985, Pakistan od 1988, Namibia). Były atrakcyjne, jechało się tam, by zarabiać niezłe pieniądze. To był główny, choć niekoniecznie jedyny motyw wyjazdu w takie miejsce. Nie narobić się zbytnio, nie ryzykować, zarobić, wrócić. Na czyj koszt? Po co pytać? W Iraku i Afganistanie było - i jest - inaczej. To już nie są wczasy. To nie dziwna bierność, jak w czasie niedawnej wojny w byłej Jugosławii, gdzie żołnierze sił międzynarodowych tylko przyglądali się czystkom etnicznym (przykład Srebrenicy) i mieli zakaz ingerowania w konflikt z użyciem broni. Być może kwestią zasadniczą było to, że tam żołnierze stali pomiędzy zwaśnionymi narodami, jak niezależni arbitrzy rozdzielając je - przynajmniej teoretycznie. W Iraku i Afganistanie tak nie było i nie jest. To walka na cudzym terenie z częścią mieszkańców i z mnóstwem najemników z innych krajów. Walka z rozczarowanymi, na coś liczącymi ludźmi, z fanatykami, z ambitnymi politykami i zwykłymi zabijakami, dla których czas niestabilności to czas obfitych łowów. Nie ma tu wyraźnych granic, jasno określonych pozycji wroga. Jest wojna partyzancka, zasadzki, zdrady, chowanie się w dobrze sobie znanym terenie, za plecami cywilów. Do tego zamachy samobójcze, krwawe porachunki wśród miejscowych, walki pomiędzy frakcjami. Jest globalna propaganda, zawsze działająca na korzyść tych, którzy potrafią szybko operować informacją, manipulować faktami i wzbudzać emocje za wszelką cenę, nawet za pomocą kłamstw. Dla tych, którzy mocno cenią sobie cynizm i potrafią wykorzystać nawet śmierć swoich współbratymców, filmując ją zamiast udzielać pomocy.

Karbala w zdecydowanej swojej części pokazuje obraz wojny w Iraku przede wszystkim z punktu widzenia polskich żołnierzy. Może nie z punktu widzenia każdego z nich, bo - jak zaznaczają sami autorzy książki - pamięć ludzka jest zawodna, oceny się różnią i zmieniają z upływem czasu. Na pewno jest to okres widziany oczami tych, którzy tam byli, lecz twórczo przetworzony przez dziennikarzy, których tam wtedy nie było. Przez autorów, którzy dokładają co nieco ze swojego punktu widzenia. Którzy nie zawsze nachalnie, ale jednak oceniają i komentują.

Karbala to przede wszystkim emocje. Im mają służyć opisy, które nie są typowymi elementami pracy historyka. Ten ostatni koncentruje się na suchych faktach, liczbach, datach, nazwach miejsc, zdarzeniach. Na analizie, interpretacji, osdzeniu w szerszym kontekście. Tu emocje wywołują opisy zagrożenia, potyczek, walk. Opisy dynamiczne, barwne, niemal filmowe. Dużo szczegółów, krwawych detali pobudzających wyobraźnię. Często używany język potoczny, choć z pewnością ocenzurowany pod względem wulgarności. Napastnicy zostają rozmienieni na drobne.

Karbala to opis broni używanej przez obie strony. Momentami odczuwa się nawet nutkę podziwu dla zabójczej skuteczności różnych jej rodzajów - zarówno tych starych, posocjalistycznych, tych amatorskich, tworzonych przez irackich bojowników i ich sprzymierzeńców, jak również tych najnowocześniejszych, pełnych elektroniki. Jest trochę narzekania na słabszy polski sprzęt, ale zarazem podziw dla tak dobrze radzących sobie z nim żołnierzy.

Karbala to szczegółowy opis bitwy o City Hall w tym mieście. Opis stanowiący serce książki i wydaje się, że podkolorowany (atakujący giną i giną przez kilkanaście godzin na kilkunastu stronach, a ofiar śmiertelnych jest zaledwie około stu), uzupełniony o późniejsze walki z rebeliantami o miasto. To udział Polaków w operacji Żelazna Szabla na przełomie kwietnia i maja 2004 roku. To również krótki przegląd kolejnych misji w Iraku i poniesionych strat osobowych. To szkic z udziału w wojnie w Afganistanie, również ukazanie życia w bazach, codzienności żołnierskiej, potyczek, zmieniającej się atmosfery. Zderzenia marzeń, wyobrażeń i rzeczywistości. Także dodatkowe wątki, takie jak opis śmierci w maju 2007 roku Waldemara Milewicza, znanego korespondenta wojennego, zabitego wraz z kolegą w zasadzce.

Książka jest próbą całościowej oceny udziału Polaków w międzynarodowej misji w Iraku. Omówieniem postawy Amerykanów, Irakijczyków, innych nacji. Zmieniających się warunków, uwarunkowań zewnętrznych. Do pełnego obrazu jednak wiele jej brakuje. Stosunkowo niewiele i delikatnie mówi o roli polityków, który wysłali żołnierzy na wojnę w Iraku. O tych rządzących, którzy pozwolili na amerykańskie tajne więzienie w Polsce (można to jakoś zrozumieć), ale potem szli przez lata "w zaparte", jak wszyscy wrażliwi społecznie „uczciwi” politycy kłamiąc bez zmrużenia oczu. To - wydaje się, że trochę mimochodem - ukazanie agresywnego oblicza wojującego islamu, który staje u bram zachodniego świata i solidnie wali w nie pięściami. Oblicza zbyt często pełnego fanatyzmu, przemocy i nienawiści wobec innych, nawet braci w wierze, ale należących do innego odłamu. Pogardy dla życia cudzego, a czasami i własnego. To - chyba trochę wbrew intencjom - ukazanie ponurej twarzy Saddama Husajna. Czy to przy okazji ekshumacji masowych grobów rzezi urządzonej szyitom, czy w opisach więzień wybudowanych dla przeciwników dyktatora. Nieśmiało wspomina się w Karbali o dobrej współpracy PRL-u z dyktatorem używającym gazu (swoją drogą ciekawe, czyjej produkcji) wobec ludności kurdyjskiej. Przemoc, która w książce jest w centrum uwagi, zdaje się towarzyszyć Irakijczykom od lat. O ile tortury stosowane wobec więźniów przez żołnierzy amerykańskich budzą naturalny sprzeciw i zdziwienie, o tyle podejście do podejrzanych i więźniów samych Irakijczyków jest po prostu szokujące. Dotyczy to zarówno członków bojówek, jak i irackich policjantów. Wymyślne tortury, podpalanie ludzi, zwyczajne okrucieństwo, poczucie bezkarności i braku szacunku dla innych, nie dbanie o jakiekolwiek pozory działania zgodnie z prawem (prawo to ludzie mający aktualnie władzę). Oto jeden z ilustrujących to zjawisko fragmentów: Przesłuchują go Irakijczycy - w jaki sposób, można się jedynie domyślać. Polscy żołnierze z obozu słyszeli potworne krzyki dochodzące z budynku zwanego ironicznie „pokojem zwierzeń”.

Sformułowanie, jakim jest m.in. na okładce reklamowana Karbala, nie jest do końca prawdziwe: Pierwsza książka i pierwszy film fabularny o utajnionej wojnie Polaków. Pierwszy film fabularny - oczywiście. Pierwsza książka? Czym były zatem wydane w 2006 roku Zapiski Irackie. Relacje i wspomnienia uczestników IV zmiany PKW Irak? Czym w takim razie były wydane w 2009 roku Psy z Karbali autorstwa Marcina Górki i Adama Zadwornego, reklamowane wtedy jako książka, jakiej dotąd jeszcze nie było? Ciekawe, skądinąd, jest nawet pobieżne porównanie obu pozycji, w których powstaniu brał udział Marcin Górka. W Psach z Karbali zdecydowanie mocniej poruszono temat polskiej armii, jej słabej organizacji, ogólnego nieprzygotowania do udziału w wojnie, starego wyposażenia, ogólnej bylejakości i niedbałości o żywot żołnierza, typowego dla socjalistycznej armii stosunku wyższych stopni do podwładnych. W Karbali ten motyw został mocno ograniczony. Owszem, jest przestarzały sprzęt, ale żołnierze nieźle sobie z nim radzą. Nie wspomina się o zacinających się polskim żołnierzom pistoletach, o magazynkach wypadających w biegu i mocowanych do broni taśmą klejącą. O pękających butach, nie wytrzymujących gorąca. O topornych kamizelkach kuloodpornych, dzięki którym na pustyni można było się odwodnić, wykończyć ze zmęczenia. Co nieco niby zostaje wspomniane, ale trochę mimochodem, w tle. Nacisk położono na dzielność naszych zwykłych żołnierzy, wady wyższego dowództwa polskiego i, oczywiście, amerykańskiego, na charakter okupacyjny misji stabilizacyjnej w Iraku oraz ukazywanie detali nowoczesnej wojny. Wojny prowadzonej głównie w terenie miejskim, w której regularna armia, stosująca rozbudowane zbiory zasad (m.in. chronić cywilów, nie niszczyć meczetów, dbać o zabytki), walczy z lubującym się w przemocy przeciwnikiem, którego żadne konwencje nie obowiązują (np. chronienie się za cywilami, ostrzeliwanie z miejsc kultu religijnego, podstęp, stosowanie broni zakazanych konwencjami).

Książkę, mimo spotykanych w niej rusycyzmów i nie zawsze poprawnej polszczyzny, czyta się ogólnie nieźle, zwłaszcza fragmenty dynamiczne, opisujące walki. Kłopotliwy dla niektórych może być bałagan czasowy, przeskoki w czasie i przestrzeni, brak jednolitej osi wydarzeń. Ciekawe są zamieszczone w niej, choć trochę w zbyt małej ilości, fotografie. Nie do końca do zdjęć autentycznych pasują fotki z planu filmowego, ale takie są chyba zasady biznesu. Książka mocno służy promowaniu filmu, o czym świadczyć może zwłaszcza jej okładka.

Karbala jest ważna z różnych względów. Przede wszystkim - pokazuje udział Polaków w wojnie w Iraku, kładąc nacisk na różne aspekty i konsekwencje tej dalekosiężnej decyzji politycznej. Mówi o udziale w misji niekoniecznie takiej, jaką ją sobie wyobrażamy, jaką poznawaliśmy i poznajemy z mediów. Pokazuje nowoczesną wojnę, prowadzoną pod presją wszechobecnych mediów w nietypowy sposób (przynajmniej z jednej strony) - tak, by jak najmniej ucierpieli cywile czy zabytki. Pokazuje swoistą bezradność armii w walce z dobrze wyszkoloną, wyposażoną i solidnie finansowaną partyzantką. Z jednej strony - różne zasady, ograniczenia, media czekające na jakiekolwiek potknięcie, z drugiej - bezwzględność, okrucieństwo, pogarda dla życia innych, granie na najniższych instynktach. Pokazuje to, co niby wszyscy wiemy - że zabijanie i umieranie jest straszne dla każdego normalnego człowieka. Także dla tego w XXI wieku. Karbala jest w końcu swoistym hołdem oddanym ludziom, którzy pełnili niełatwą służbę, ponosząc tego konsekwencje w postaci utraty zdrowia, a nawet życia.

Kup książkę Karbala

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Karbala
Książka
Karbala
Marcin Górka, Piotr Głuchowski
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy