Nowa królowa skandynawskiego kryminału, jak określa Camillę Läckberg wydawca, opisuje w swej kolejnej powieści śledztwo w sprawie śmierci siedmioletniej dziewczynki, której zwłoki znaleziono w morzu. Jak się okazuje, Sara nie jest ofiarą wypadku, lecz morderstwa. Kto mógłby chcieć śmierci siedmiolatki? Miejscowy policjant, a zarazem świeżo upieczony ojciec – Patrick Hedstörm ma do rozwiązania niełatwą zagadkę - tym bardziej, że osobiście znał ofiarę. W niewielkiej Fjällbace, gdzie z pozoru wszyscy się znają, na jaw wychodzą mroczne tajemnice.
Poza wątkiem kryminalnym w
Kamieniarzu znajdujemy opowieść o trudach macierzyństwa, sąsiedzkich sporach i małomiasteczkowej nietolerancji. Akcja rozgrywająca się współcześnie przeplata się z retrospekcjami. Autorka opowiada historię Agnes, żyjącej w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Co rozkapryszona młoda dama ma wspólnego z zamordowaną dziewczynką?
Książkę czyta się jednym tchem. Bohaterowie są wiarygodni, prawdziwi, dialogi - naturalne, swobodne. Nic w tej historii nie jest przesadzone. Zagadka okazuje się niezwykle frapująca, a rozwiązanie, choć dające się odgadnąć może trochę zbyt szybko - oryginalne, ciekawe i przerażające. Choć wyraźnie widać, że jest to książka będąca częścią większego cyklu, zupełnie nie to w lekturze przeszkadza - nawiązania do pozostałych części serii są wyważone i na tyle subtelne, że czytając
Kamieniarza, nie trzeba znać pozostałych powieści.
Słabym punktem książki jest jednak ciągłe wprowadzanie nowych postaci. Zabieg ten miejscami może czytelnikom solidnie przeszkadzać. Najwięcej zastrzeżeń można mieć do wątku komisarza Mellberga. Relacje ojca, poznającego nastoletniego syna, o którego istnieniu do tej pory nie miał pojęcia, potraktowano nieco "po macoszemu". Läckberg ledwo porusza ten temat i kończy go, zanim jeszcze zdąży go dobrze rozwinąć. Samo wprowadzenie tego wątku zajmuje więcej miejsca niż jego rozwinięcie i jest solidnie irytujące: Mellberg co chwilę ponownie czyta list i zastanawia się: czy ona mówi prawdę? W tym przypadku autorce nie wyszło stopniowanie napięcia i wzbudzenie w czytelniku ciekawości. Wątek Mellberga wręcz drażni, stanowi przerywnik dla naprawdę interesującej akcji. Ma się wrażenie, jakby Läckberg chciała popisać się mnogością przykładów relacji rodzic -dziecko, ale nie miała pomysłu lub sił na ciekawsze przedstawienie tego konkretnego wątku. Wątek ten jest jednak chyba jedyną wadą powieści. No, może poza skandynawskimi nazwami własnymi, które Słowianom mogą przysparzać sporo kłopotów w wymowie czy przy próbach zapamiętania ich. Taka już jednak specyfika języka, o którą trudno winić kogokolwiek.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...