Życie od nowa
(…) Czasami po prostu nas to spotyka. Nie spodziewamy się zmian, a one w nas uderzają. Są jak powiew świeżego powietrza, zmieniają nasze myślenie, zmuszają nas do rzeczy, których nigdy wcześniej nie bylibyśmy w stanie zrobić (…) Te słowa Anny Szczęsnej doskonale oddają rzeczywistość, która niekiedy potrafi obrócić w niwecz wszystkie nasze plany. Niekiedy przeszkody, jakie los stawia na naszej drodze, wydają się nie do przebycia, niestety, bywają one związane z bólem, cierpieniem, jednak w większości przypadków wychodzimy z tych prób zwycięsko. Co więcej, uodparniamy się na ciosy, rozwijamy się, poszukujemy nowych dróg, możliwości, rozwiązań, stajemy się silniejsi i bardziej elastyczni.
Początkowo jednak każda zmiana wiąże się z negatywnymi emocjami, pretensjami do siebie i do świata, z bólem, który wydaje się nie mieć końca. Tak właśnie swoje rozstanie z wieloletnim partnerem postrzega trzydziestoletnia Wiktoria. Miał być ślub i dalsze wspólne życie, które stanowiłoby odzwierciedlenie sielanki, o której bohaterka nieustannie czyta w pochłanianych przez siebie książkach. Były natomiast mgliste plany zagranicznego biznesu i próba namówienia Wiktorii, by wzięła kredyt na rozwój firmy ukochanego. Tym razem jej negatywne cechy, czyli bezwarunkowe dążenie do poczucia bezpieczeństwa oraz mechanizm ucieczki, który uruchamia się w obliczu każdej przeszkody, przed jaką Wiktoria staje, uchroniły ją prawdopodobnie przed największym życiowym błędem. Bohaterka książki Anny Szczęsnej Jutro pachnie cynamonem, opublikowanej nakładem wydawnictwa Lucky, nie dostrzega jednak pozytywnych stron rozstania. Wie tylko, że właśnie przekreśliła dziesięć wspólnych lat, podczas których całe jej życie toczyło się tak naprawdę wokół Roberta. Teraz zatem, kiedy mężczyzna nie stanowi już centrum jej wszechświata, Wiktoria woli użalać się nad sobą, swoim ciężkim losem i swoim pół-sieroctwem.
Jak może zareagować nasza bohaterka w obliczu braku perspektyw, jakie się rysują przed samotną kobietą w Warszawie? Oczywiście ucieczką - i to do miasta, w którym nigdy nie była, w którym perspektywy pracy są bliskie zera, ale które bez wątpienia ma jeden atut – nie kojarzy się z dotychczasowym życiem. Bohaterka wynajmuje we Włocławku pokój u sympatycznej i emanującej ciepłem Małgorzaty, której treścią życia wydaje się być opieka nad pokrzywdzonymi przez los istotami. Nie tylko Wiktoria potrzebuje kuracji na złamane serce i złamane życie, ale i druga lokatorka – gburowata, niepokorna Lidka, wyglądem przypominająca członkinie subkultury gotyckiej, zaś słownictwem – najgorszego osiedlowego zbira.
Dość szybko Wiktoria zaczyna czuć się we Włocławku jak u siebie w domu, a po wielu staraniach udaje jej się nawet znaleźć pracę w firmie zajmującej się dystrybucją garnków. Niestety, jedno się nie zmieniło – niezdolność bohaterki do podejmowania decyzji i stanowczego działania, a także upodobanie do ucieczki. Ze swoją skomplikowaną i płochą osobowością Wiktoria doskonale nadaje się na muzę jeszcze bardziej ekscentrycznego niż ona Huberta, artysty, dla którego staje się inspiracją do stworzenia serii obrazów.
Czy podziw dla nieświadomej swojej roli w akcie twórczym modelki ma szanse przerodzić się w głębsze uczucie? Czy kobieta będzie potrafiła podjąć jakąkolwiek decyzję? Czy Lidka zdradzi sekret swojego pochodzenia i historię znajomości z Małgorzatą? Jakie tajemnice kryje pudło ze zdjęciami w pokoju właścicielki mieszkania? Na te - i na wiele innych pytań - odpowiada Anna Szczęsna w powieści Jutro pachnie cynamonem.
Lekka opowieść i pozornie nieskomplikowana historia stanowią lekturę całkiem interesującą. Konstrukcji tekstu nie można nic zarzucić, podobnie jak przykuwającej uwagę akcji. Są jednak i mankamenty - główna bohaterka jest nieco zbyt płytka, naiwna i irytująca, by można było bez problemu się z nią identyfikować, wątek Małgorzaty mógłby zaś być bardziej rozwinięty i stać się zalążkiem zupełnie innej historii. Kto wie, czy nie równie interesującej, co Jutro pachnie cynamonem. Na tę przyjdzie nam czekać do momentu ukazania się nowej książki Anny Szczęsnej. Tymczasem mamy przed sobą powieść obyczajową, która gwarantuje kilka godzinnaprawdę przyjemnej lektury. Z pewnością miłośnicy gatunku nie będą nią zawiedzeni.
Czasem warto pozwolić sobie na to, aby złapać dystans i dostrzec to, co najważniejsze. Trzeci tom toruńskiej sagi ,,Między stronami życia". Beata Jaworska...
Perypetie miłosne prosto ze świata literacko-wydawniczego. Drugi tom cyklu Między stronami życia. Marlena - agentka Michała, mistrza horrorów...
"los obdarowuje nas dokładnie tym, czego się spodziewamy, ot co!"
Więcej