Kilka lat temu okrzyknięto go wspaniałym debiutantem. Jego powieść „Bidul” spotkała się z uznaniem całej rzeszy czytelników. Ściskająca za serce opowieść o chłopcu, który musiał borykać się z przykrą rzeczywistością domu dla niechcianych dzieci przemówiła do Polaków. Lubimy się wzruszać, to jedna z niewielu chlubnych cech naszych rodaków. Ja również od jakiegoś czasu przeprowadzam bardzo swoistą percepcję dzieła literackiego. Moim zdaniem to co wartościowe powinno dotykać, boleć i pobudzać do refleksji. Napisawszy kilka powieści, takich jak „Kroki”, „Na imię mam Jestem”, Mariusz Maślanka postanowił odświeżyć losy bohatera z „Bidula”.
Nie będzie to kontynuacja losów Borysa Mleczki, lecz jego wcześniejsze losy. Maślanka zarysuje tutaj traumatyczny obraz dzieciństwa chłopaka, który od poczęcia był skazany na niepowodzenie. Destrukcyjna relacja z chorą psychicznie matką i nieumiejętność porozumienia z się z nadużywającym alkoholu ojcem – to tylko niektóre przejawy życia w trudnych i niesprzyjających rozwojowi dziecka warunkach. Chyba każdy kto ma za sobą lekturę debiutu Maślanki przypomina sobie, że literat epatował drastycznymi, często naturalistycznymi wizjami. Tutaj tego nie ma.
Jest subtelność, dziecięca naiwność i ufność. Każdy z rozdziałów inicjuję krótki opis rysunku, który wyszedł spod kredki małego Borysa. Dziecko prowadzi wewnętrzny dialog z tajemniczym przyjacielem, który staje się powiernikiem jego trosk. Hermetyczny świat bohatera zasklepia się z każdym dniem spędzonym w tym domu pełnym okrucieństwa, strachu i niezrozumienia.
To książka o roli dziecka w życiu rodziny. Może zabrzmi to paradoksalnie, ale Borys jest jednym z głównych aktorów tej rodzinnej tragedii. Wydawać by się mogło, że pełni rolę gońca, który tylko opowiada o drastycznych scenach dziejących się poza nim. Tak można to interpretować, ponieważ malec stara się zasłaniać prawdę o swoim domu, prosi ojca, aby oszczędził matce cierpienia. O ile antyczny goniec nie był zaangażowany emocjonalnie w to o czym mówi, o tyle bohater Maślanki bardzo emocjonalnie podchodzi do tego wszystkiego.
Poruszająca i bardzo silny kawałek prozy serwuje nam po raz kolejny kielecki pisarz. Postawiona w temacie teza, że jutro będzie lepiej wydaje się banalnym komunałem. Na szczęście lektura powieści uświadamia nam, że ta naiwna fraza doskonale oddaje uczucia młodego człowieka, który mimo wielu przeciwieństw wciąż powtarza, ze niebawem wszystko i zmieni i „jutro będzie lepiej”.
Dramatyczne wydarzenia w domu opieki społecznej Napisana w formie listów do Pana Nikt historia chłopca oddanego w wieku dziesięciu lat do tymczasowego...
"Kroki" to historia Kuby Dolińskiego, z zamiłowania fotografa, włóczącego się po Polsce bez wiadomego celu, który zjeżdża do rodzinnej wsi, otumanionej...