Czy w czasach, kiedy na listach bestsellerów królują autorzy powieści o profilerach, antropologach czy lekarzach sądowych, odsłaniający przed czytelnikami kulisy pracy specjalistów w służbie prawa, klasyczny kryminał, w którym detektywi muszą radzić sobie praktycznie wyłącznie zdolnością dedukcji, prowadząc tradycyjne przesłuchania, ma jeszcze szansę zainteresować czytelników? Ma – dowodzą tego wielkie „literackie powroty” Sherlocka Holmesa i Herculesa Poirota. Dowodzi też tego hołd, jaki klasycznemu kryminałowi składa ukrywająca się pod pseudonimem Robert Galbraith Jeanne K. Rowling w swojej nowej serii o przygodach prywatnego detektywa, Cormorana Strike’a i jego asystentki, Robin. Druga odsłona cyklu, powieść Jedwabnik, właśnie trafiła do polskich księgarń.
Cormoran Strike stanął na nogi. Pozbierał się po burzliwym rozstaniu z wieloletnią narzeczoną, wynajął mieszkanie (cóż z tego, że położone nad własnym biurem detektywistycznym?), a jego agencja pozyskała kilku klientów po tym, jak utarł nosa policji, rozwiązując sprawę morderstwa celebrytki, opisaną w Wołaniu kukułki. Cóż z tego, skoro jednego z bardziej zamożnych i wpływowych (ale też, co tu kryć, obcesowych) właśnie spławił, decydując się zająć sprawą zaginięcia Owena Quine, pisarza, zleconą przez jego żonę? Żonę, która najwyraźniej nie ma jak zapłacić za usługi Strike’a, licząc na wsparcie agentki męża, wydawcy lub jednego z jego przyjaciół. Rzecz w tym, że szybko okazuje się, że przyjaciół tych nie ma zbyt wielu. Quine bowiem naraził się całemu środowisku, przygotowując Bombyx Mori (łacińskie określenie jedwabnika) – powieść, w której w sposób wyjątkowo brutalnie wyszydził właściwie całe swoje otoczenie. Gdy Strike znajduje ciało pisarza i okazuje się, że zginął on w sposób opisany w powieści, sprawa nabiera pikanterii. Tylko ktoś, kto czytał tę książkę, mógł zabić Quine’a. Policji naturalną podejrzaną wydaje się żona pisarza. Ale czy rozwiązanie zagadki może być aż tak proste?
Podejrzanych jest wielu, wiele jest też zwrotów akcji, jakie zaserwuje czytelnikom Galbraith. Intryga spleciona jest tu w sposób bardzo misterny, całość skonstruowana – sprawnie, a napięcie budowane w sposób godny mistrzów gatunku. Bo właśnie do klasyki – Chandlera, Christie – ponownie odwołuje się Galbraith. Strike to detektyw w starym stylu – twardziel, który opiera się raczej na przesłuchaniu i logicznym myśleniu niż na wynikach pracy techników kryminalistycznych (jako detektyw prywatny, w dodatku dopiero odbijający się od dna, nie ma zresztą dostępu do nowoczesnych narzędzi śledczych). Ale to też jeden z bohaterów, jakich współcześnie kochamy – facet po przejściach, kaleka, weteran, mężczyzna pozbawiony złudzeń, choć pełen słabości. Świetny w tym, co robi – inaczej nie byłby tak interesujący. Kontrastem dla niego jest Robin – dziewczyna, która miała tymczasowo pełnić funkcję sekretarki, a tak naprawdę, zafascynowana detektywistycznym rzemiosłem, o wiele bardziej oddana jest temu zajęciu, niż można by oczekiwać. Pełna nadziei i – chyba – złudzeń, a jednak potrafiąca niejednokrotnie zaskoczyć i wnosząca sporo zarówno w życie detektywa, jak i w prowadzone przez niego śledztwa. Pomiędzy nimi iskrzy – to też lubi współczesna literatura popularna, ale napięcie pozostaje (na razie) niezrealizowane – Strike niedawno zakończył ważny związek, Robin ma wkrótce wyjść za mąż.
W zasadzie większość z tego można by napisać równie dobrze o Wołaniu kukułki. A jednak Jedwabnik stanowi swoisty krok dalej w karierze J.K. Rowling. Wydając powieści kryminalne pod pseudonimem Robert Galbraith autorka chce chyba wyraźnie podkreślić, że to dla niej zupełnie nowy etap, że nie chce, by oba cykle porównywać, by odnosić się do dawnych bestsellerów. I słusznie, bo poza społecznym zaangażowaniem, głębszym zresztą i bardziej dojrzałym w cyklu kryminalnym niż młodzieżowym, obie te serie niewiele łączy. No, może poza dość grubą kreską rysowanymi szkicami niektórych postaci. I tu jednak pisarstwo Rowling ewoluuje, stając się ciekawszym i po prostu bardziej wiarygodnym.
Jeszcze wyraźniej niż w Wołaniu kukułki widać w Jedwabniku także satyryczne zacięcie Galbraitha (Rowling). Tam w krzywym zwierciadle przedstawiała świat celebrytów, tu na warsztat bierze pisarzy, agentów, wydawców. Postaci w gruncie rzeczy dość paskudne, choć żyjące w pięknym, eleganckim świecie. Żartuje z tego, jak zachowują się w obliczu mediów, rzuca też na żer czytelników parę naprawdę dobrze brzmiących zdań, które z pewnością będą często powtarzane. Jak te, na przykład:
Pisarze to okrutne plemię, panie Strike. Jeśli chcesz przyjaźni na całe życie i bezinteresownego koleżeństwa, zaciągnij się do wojska i naucz się zabijać. Jeśli chcesz życia wypełnionego chwilowymi sojuszami z kolegami po fachu, którzy będą się upajali każdą twoją porażką, pisz powieści.
Cały zresztą Jedwabnik dobrze „brzmi”, trudno wychwycić tu drobne dysonanse i błędy. Pewnie gdyby nie tożsamość autorki ukrytej pod pseudonimem, tak namiętnie by zresztą ich nie szukano. Dobrze ta powieść brzmi, dobrze się ją czyta… Nie jest Robert Galbraith kolejnym gigantem w panteonie kryminału, ale z pewnością plasuje się w czołówce pretendentów do tego miana. Ma zresztą jeszcze czas, bo cykl o Cormoranie Strike’u liczyć ma podobno 7 tomów. Miłośnicy powieści kryminalnej będą więc mieli co czytać jeszcze przez co najmniej 5 kolejnych lat.
Nadchodzi Ikabog! Przez tego legendarnego potwora królestwo znajdzie się w niebezpieczeństwie, a dwoje dzieci będzie musiało wykazać się nie lada...
Do Cormorana Strike`a zgłasza się zaniepokojony ojciec, którego syn Will przyłączył się do sekty religijnej gdzieś w wiejskiej głuszy hrabstwa Norfolk...