Oni
Są Czymś, czym straszy się niesubordynowanych i nadpobudliwych obywateli. Są "Onymi", którzy wszystko wiedzą, wszystko mogą, wszystko obserwują. Są Tymi, z którymi się nie dyskutuje, ślepo wypełniając polecenia. Możesz nazwać ich, jak chcesz – układem, grupą trzymającą władzę, żydomasonerią czy spiskiem służb specjalnych. Pewne jest tylko jedno. Oni istnieją.
Najlepszym na to dowodem są wydarzenia, jakie rozegrały się w krakowskim mieszkaniu przy alei Mickiewicza. Historię ośmiu ciał znalezionych przez policję opowiada Jakub Żulczyk, a jego „Instytut” to wyjątkowo mroczna wersja spiskowej teorii dziejów.
To moje pierwsze spotkanie z autorem i, jeśli będę miała coś do powiedzenia, z pewnością nie ostatnie. Doskonale odnalazłam się w klimatycznym tekście, z którego wśród oparów alkoholu, papierosowego dymu i słodkiego zapachu trawki wyłania się historia warta przeczytania. Jeśli zatem lubisz ostrą jazdę bez trzymanki w niewiadomym kierunku, jeśli zafascynował cię film „Cube” to „Instytut” jest dla ciebie.
Tytułowy Instytut znajduje się na ostatnim piętrze przedwojennej kamienicy położonej przy jednej z głównych arterii Krakowa. Agnieszka odziedziczyła to mieszkanie po babci Werze, choć okoliczności temu towarzyszące były dość osobliwe. Nikt z rodziny nie miał pojęcia, że starsza pani posiada taki majątek, ulokowany w nieruchomości. Sam lokal również jest dziwny, a lokatorzy wyprowadzają się z niego w ekspresowym tempie. W jaki sposób to ponad stumetrowe mieszkanie znalazło się w rękach starszej pani? Kim był Antonii Waraszyl? Na odpowiedź przyjdzie nam trochę poczekać.
W pierwszej kolejności bowiem musimy zmierzyć się ze świadomością, że napis „To nasze mieszkanie” i zamknięte kraty blokujące wyjście, to nie żart przyjaciół na gigancie. W czterech ścianach zostało uwięzionych siedem osób, z których każda niesie swój balast, każda ma inną, burzliwą przeszłość. Żulczyk w przerwach pomiędzy nakreślaniem grozy „tu i teraz” przybliża nam sylwetki ludzi, dla których impreza ma tak niecodzienne zakończenie.
Poznajemy Rumuna, czyli Jacka, finansowego geniusza na tabletkach, z rozpoznaną chorobą dwubiegunową. Dla niego Oni będą wrednymi kapitalistami, finansową masonerią i spekulantami, dyktującymi ceny akcji na parkiecie. Jest też Sebastian – sto dwadzieścia kilo żywej wagi, nafaszerowanej sterydami, ochroniarz w knajpie i kulturysta. Wraz z nim, jako barmanka, pracuje Iga, zdeklarowana punkówa, absolwentka kulturoznawstwa, doktorantka w trakcie pracy nad analizą załamania nurtów wolnościowych w Polsce. Z Igą w pokoju mieszka Weronika, niespełniona wielbicielka teatru, pracująca w bibliotece, a dorabiająca w kasie kina i… jako wróżka. Dla niej Oni, to martwi poprzedni mieszkańcy mieszkania, którzy nie mogą odejść bez swojej cielesnej powłoki. Zamknięci zostają także Anka i Robert, para przegrana już na stracie, ona z uszkodzonym płodem w macicy i on, zbyt słaby, żeby stawić czoła sytuacji.
Wszyscy znajdują się w mieszkaniu Agnieszki i to właśnie na jej przeszłości autor skupił się w największym stopniu. Trzydziestopięcioletnia kobieta w trakcie rozwodu, z dzieckiem pozostawionym przy mężu, próbująca żyć jak nastolatka. Pod tą warstwą pozoranctwa doszukujemy się jednak innej Agnieszki – kobiety, która desperacko próbuje zawalczyć o swoje marzenia, dziecko i stara się być szczęśliwa. Żeby to było jednak możliwe, nasi bohaterowie muszą wydostać się z mieszkania, a na to się nie zanosi. Na dodatek zaczynają dziać się dziwne rzeczy, zaś więźniowie, odcięci od świata, pozbawieni bodźców zewnętrznych, radia, telewizji, światła oraz jedzenia, pozostają sam na sam z rodzącym się napięciem, konfliktami oraz przerażeniem…
Jakub Żulczyk stworzył fascynujący thriller, ocierający się o granicę szaleństwa. I choć brakuje mi pogłębionej analizy interakcji w grupie w obliczu dramatu, to „Instytut” wciąga, przeraża i intryguje. Denerwuje, co prawda, chaotyczne bieganie bohaterów, nafaszerowanych pigułkami nasennymi, momentami autor traci panowanie nam tekstem, a bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem. W niczym to jednak nie ujmuje książce, będącej brutalnym uderzeniem w rzeczywistość. Kim są w końcu ci Oni? Mogą być każdym – listonoszem, panią w sklepie z pieczywem, sąsiadem czy kochankiem. Jedno jest pewne – Oni obserwują!