Oto Polska właśnie! - chciałoby się skomentować po lekturze krótkich, ale jakże celnych opowiadań Marcina Szmela. Narrator książki Idealne miejsce do życia jest mieszkańcem „nowego osiedla”, wybudowanego zaraz obok starych, zabytkowych kamienic, w których bramach na stałe wystają zgnuśniali mieszkańcy, chodnikami przechadzają się matki z wózkami, a w oknach stale na czatach siedzą wścibscy sąsiedzi. Narrator ma czelność każdego z nich dookreślać w kilku trafnych zdaniach, spoglądając z góry na tych, którzy i jemu stale się przyglądają, szepcząc po sąsiedzku, nie zawsze życzliwie, nie zawsze prawdziwie. Ale taka jest widać nasza natura – wszystko o wszystkich wiedzieć, ale udawać brak zainteresowania. Obserwować, udając zajęcie wyłącznie swoimi sprawami. Spiskować z obojętną miną.
Marcin Szmel ma doskonałe wyczucie języka, świetnie wplata w narrację zwroty zaczerpnięte z obrzędów kościelnych, kultury masowej, języka potocznego, gwary ulicznej. To potok słów, na który wystarczy się otworzyć, by usłyszeć, jak płynie przez otwarte okno z ulicy, przez uchylone niby przypadkowo drzwi na klatkę schodową. Wystarczy spojrzeć, w jaki sposób sąsiadka wraca z parkingu, by wysnuć całą barwną opowieść o jej życiu intymnym i stosunkach z mężem. Dar obserwacji i dobry słuch to zalety tej prozy. Ironia, trochę sarkazmu, dawka poczucia humoru, a do tego wyostrzony zmysł krytyczny.
Przeszkadza jedynie pewna wyniosłość narratora, stawianie się ponad innymi, pisanie ponad ich głowami, jakby ich sprawy były tak błahe i nieistotne, że niewarte wzmianki. A jednak zostały przecież spisane, by nie rzec – oplotkowane. Bo przecież, choć narrator odcina się od osiedlowych gierek, to mimo to uczestniczy w nich nie mniej niż reszta. Nie zniża się do dyskusji z sąsiadami, ale podsłuchuje ich rozmowy, a – co gorsza – zapisuje je. Mają na własnym osiedlu szpicla, który przekazuje ich sprawki całemu światu.
W prozie Szmela możemy się przejrzeć niczym w lustrze, możemy zobaczyć rysy na jego z pozoru gładkiej powierzchni, odnaleźć ukryte zmarszczki i siwe włosy przykryte kiepską farbą. Idealne miejsce do życia, jak być może reklamuje mieszkania na osiedlu biuro nieruchomości, jest niby własne, niby oswojone, a przecież zupełnie niedefiniowalne. Tutaj wszystko wciąż pozostaje czymś innym niż się wydaje, czymś innym niż być powinno.
Śmiało można przyznać, że to jeden z najlepszych kawałków polskiej prozy, jakie miałam przyjemność czytać ostatnio. Dobrze zatem się zapowiada 2015 rok.
Zoja jest superbohaterką a na dodatek księżniczką. Zupełnie taką jak każda z nas, małych i dużych, dziewczyn i kobiet. Nie wierzysz? Zajrzyj do opowieści...