„Do tanga trzeba dwojga, do miłości czasem trojga… Trójkąt to jednak figura prosta tylko w naukach ścisłych – w życiu bardziej przypomina nieobliczalną roślinę, wyrosłą ze złożonego korzenia przyczyn i zwieńczoną koroną poplątanych konsekwencji” – oto początek opisu książki Zofii Mossakowskiej „Ich dwoje i Julia”, znajdującego się na jej okładce. Brzmi ciekawie. Czy treść powieści jest równie interesująca?
Marianna i Damian są małżeństwem od ponad dwudziestu lat. Ona pracuje w klinice psychiatrycznej, on – wykłada na uniwersytecie. Żyją w zgodzie, w miłości do siebie i do córki, Iki, która po wyjściu za mąż przeprowadziła się do innego miasta. Spokój i zrozumienie trwa jednak do czasu… Do domu „ich dwojga” wprowadza się Julia, córka kuzynki Marianny, aby, jako psycholog kliniczny, odbyć staż naukowy w pobliskiej placówce terapeutycznej. Jak można się domyślić, młoda dziewczyna szybko zawraca w głowie Damianowi, który zdradza z nią swoją żonę. Po pewnym czasie Damian przyznaje się Mariannie do zdrady, a ta, zamiast wyrzucić z domu Julię, pozwala jej zostać w mieszkaniu do końca trwania stażu. Tym samym zezwala na życie w trójkącie.
Tytuł „Ich dwoje i Julia” uznać można za parafrazę tytułu tragedii Williama Szekspira „Romeo i Julia”. Książka jednak niczym nie przypomina wybitnego dzieła barokowego dramatopisarza i poety. Nie zaskakuje i bardziej przypomina zwykłego Harlequin’a niż poważną książkę o miłości. Sytuacja, monotonnie pchana do przodu, bez zbędnych zwrotów akcji nieuchronnie zmierza ku banalnemu rozwiązaniu.
Próba uwypuklenia myśli bohaterów i ich zanalizowania i, co się z tym wiąże, zastosowanie mowy pozornie zależnej – dają mało wiarygodny obraz występujących w książce postaci. Czytanie tekstu utrudnia budowa zdań, która całkowicie wyklucza graficzne przedstawienie dialogu („Hary protestuje całym sobą (…) To kosmici, nie jakieś duchy! Przepraszam, Marianna się peszy, jednak zbiera siły. Inny pacjent opowiadał mi, że słyszał śmiech w pustym pokoju. To musiał być Roman, oświadcza z przekonaniem Hary.”). Kiedy coś czytam, lubię się zaangażować, zagłębić w tekst. W przypadku „Ich dwojga i Julii” było to niemożliwe. Dystans, powierzchowność treści pozwoliły mi dojść do końca powieści tylko na zasadzie czytania ze zrozumieniem. Oprócz uczucia obojętności po odwróceniu ostatniej strony książki nie poczułam nic więcej. A szkoda, bowiem motyw, który wykorzystała autorka (zdrada, życie w trójkącie, romans mężczyzny w średnim wieku z młodą kobietą) choć nie jest oryginalny, można było przedstawić na wiele innych, ciekawszych sposobów. Jeśli ktoś ma dużo czasu, niechaj na własnej skórze przekona się o tym, jaka „w praktyce” jest książka Zofii Mossakowskiej. Jeśli komuś zależy na jakości powieści – zachęcam raczej do innych pozycji książkowych.
Anna Szczepanek
Uzależnionej od złej miłości Matyldzie los zsyła nieoczekiwaną szansę wyjazdu do Wietnamu – kraju pól ryżowych, bóstw, świątyń i pięknych, dzielnych...
Gdyby nie piękna Helena, Antek – młody, utalentowany i nadwrażliwy – wcale nie wychodziłby z domu, uwięziony w inwalidzkim wózku. Gdyby...