Ta książka to podróż, to wędrówka, nieustanna zmiana miejsc i czasu. Tyle, że czas nie ma znaczenia. W Afryce pojęcie czasu jest zbędne. To, co musi nastąpić i tak nastąpi, a czas dla mieszkańców tego kontynentu ma znikomą wartość. Tutaj, jak opisuje Kapuściński, nikt się nie spieszy. Chociaż nie do końca – jest tutaj jeden rodzaj pośpiechu – każdy chce zdążyć przed zmrokiem. Raz tu, innym razem w zupełnie różniącym się od poprzedniego miejscu. Specjalnie lub całkiem przypadkowo. Wędrówka Kapuścińskiego przypomina podróż Odysa, z tą tylko różnicą, że autor swój cel upatruje w poznaniu nieznanego, a nie w powrocie do domu. Wspólny mianownik to niezaplanowane „przygody” i żeglowanie. Reporter „żegluje” przez kolorową Afrykę. Odbija z jednego brzegu, by rankiem rozpocząć nową historię, z innymi ludźmi, w innym miejscu. To nie pomyłka. Czarny Ląd, widziany oczami dziennikarza. jest barwny, piękny, dziki. Afrykę należy poznać, by dowiedzieć się, jak bardzo jest wyjątkowa. Aby zrozumieć, że to nie tylko kontynent głodu i biedy, że to nie zawsze kraina robactwa i malarii, a fakt, iż Afryka jest kolebką stale toczących się wojen (w większości – domowych) to nie wina mieszkających tam ludzi, ale panującego systemu. A system ten nie powstał z niczego. Wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni, tylko mało kto bierze tę odpowiedzialność na swoje barki. Dlatego też Afryka płynie krwią, przymiera głodem i krzyczy „o ołówek”… Głód został wpisany w naturę ludzi tam żyjących, którzy przyzwyczaili się do umierania, do braku wody. Są cierpliwi, ale kiedy czara cierpliwości się przelewa – sięgają po broń, daną im przez „bogów”. Z tą tylko różnicą, że bogowie Afryki są śmiertelni, a na ich miejscu pojawiają się nowi, jak pisze autor, warlordowie. Co więc jest Itaką Kapuścińskiego, pytacie? Itaką jest człowiek. Istota czysta, dobra, nie pragnąca złota dla ciała ni zemsty dla duszy. Ludzie Afryki – to dzięki nim Ryszard Kapuściński poznaje ten, jakże odmienny od naszego, świat. Odnajduje historie, wyryte w „hebanowych” twarzach ludzi. Jeśli nie byliście w Ghanie, jeżeli nie znacie historii Ruandy, obcowanie z czarownikami jest Wam obce, a Wasze życie nigdy nie było zagrożone instynktową chęcią obrony przed atakiem kobry, to polecam – książka nie jest zwyczajna, a przeczytane słowa nie ulatują szybko z pamięci. Może dlatego, że napisało je życie.
Wznowienie pierwszej książki przyszłego autora Cesarza z 1962 roku, jedynej książki w jego dorobku w całości traktującej o Polsce. Edycja wzbogacona –...