Czy człowiek rodzi się zbrodniarzem? Czy to wychowanie, edukacja czy może wrodzone predyspozycje sprawiają, że można ze spokojem sumienia wydawać wyroki śmierci na miliony osób? W najnowszej biografii Hansa Franka, nazistowskiego zbrodniarza wojennego i generalnego gubernatora, jednego ze współtwórców sukcesu NSDAP, niemiecki publicysta Dieter Schenk postanowił przedstawić jego drogę od introwertycznego prawnika o zamiłowaniu do muzyki klasycznej i opery do rozkradającego dzieła sztuki „rzeźnika”.
Schenk jest z wykształcenia prawnikiem - w całym tekście widać to wyraźnie. Jest to bowiem zbiór mniej lub bardziej (choć częściej bardziej) interesujących faktów z życia w chronologicznym porządku, ze szczególnym uwzględnieniem prawniczej kariery Franka. Jest to bardzo dobre podejście do tak kontrowersyjnego tematu jak opis przekonań i wierzeń fanatycznego nazisty, choć na dłuższą metę może być nużące. Wiele jest także faktów nie ujmowanych w innych biografiach tego generalnego gubernatora - autor zastanawia się, czy był homoseksualistą, przestawia dokładne listy wywiezionych przez Franka obrazów czy osób zatrudnionych w kolejnych posiadłościach, wymienia na jakich przedstawieniach bywał. Drobiazgowość Schenka nie omija także liczb - wiele jest tu zestawień przychodów i wydatków jakie (rozrzutny) Frak poczynił w rozmaitych okolicznościach. Sprawia to że całość jest szczegółowa i chyba lepiej rysująca portret tego człowieka niż wymienianie kolejnych wydarzeń jakie złożyły się na jego żywot.
Niestety Schenk przejawia czystą niechęć, przechodzącą nawet w nienawiść, do Franka. Nie uważam, by trzeba było padać na kolana przed nazistowskimi zbrodniarzami, ale podejrzewam że jedynie przeoczenie sprawiło że w podstawowych prawach człowieka nie znalazł się punkt „prawo do bezstronnej biografii”. Każdy najdrobniejszy fakt z życia gubernatora przedstawiany jest w negatywnym świetle. Szedł na operę - źle, mógł wtedy ratować Żydów. Starał się zapobiec masowej egzekucji - źle, bo to tylko taki obłudny wybieg był i do tego na pewno kłamał. Sprawia to że trudno jest brać całość na serio, bo sam czytelnik stara się znaleźć jakiś talent lub pozytywny wyczyn Franka - przecież niemożliwe jest żeby od urodzenia był pechowym hipokrytą bez uzdolnień... Wydaje się że jest to książka ruchu ‘samobijów’, tak popularnego w Rosji, gdzie kolejni pisarze prześcigają się w pokutnym biczowaniu swoich rodaków i siebie - „tak, my byliśmy tak głupi, tak, to myśmy zawinili, myśmy zabijali”… Tyle że Schenkowi daleko jest do (auto)ironicznego stylu Suworowa czy cynicznego humoru Sołonina i wypada w tym kontekście blado.
Innymi słowy jest napisana… poważnie. Z każdego zdania wyzierają małe, poprzekreślane swastyki, bez żadnego dystansu do opisywanych zdarzeń. Być może wynika to z drażliwości dużej rzeszy osób na całym świecie na temat zbrodni niemieckich, o wiele większej niż niechęci do Związku Radzieckiego, ale brakuje tu oderwanej od politycznej poprawności oceny zachowań Franka - on jest po prostu zły. Koniec. Kropka. Schenk nie pokusił się też o żadną anegdotę czy choćby niewinny żarcik - właściwie nie wiadomo dlaczego. Na pewno musiało krążyć wiele dowcipów o tak ‘prawej’ osobie jak generalny gubernator, ale na naszą drogę ku poznaniu Franka dostajemy tylko niewiarygodnie suchy prowiant niezbitych faktów.
Komu się spodoba? No cóż, wydaje się że tym, którzy ucieszą się z poznania dokładnej biografii numeru siedem na norymberskiej liście nazistowskich zbrodniarzy, zobaczeniu jak funkcjonował każdego dnia człowiek, który jednym pociągnięciem pióra zabijał setki tysięcy osób. Nie trzeba mieć dużej wiedzy merytorycznej by dokładnie zrozumieć co się dzieje - Schenk wyjaśnia stosunkowo dokładnie kolejne wydarzenia, choć wypadałoby wiedzieć że w 1941 Niemcy zaatakowały Związek Radziecki i inne wyniesione z historii fakty i daty. Dużo jest ciekawostek, które zaintrygują nie tylko wielbicieli historii, ale nie polecam ludziom uczulonym na historyczną wiedzę.
„Hans Frank. Biografia generalnego gubernatora” to dzieło ciekawe i czytające się dobrze, acz napisane zbyt sucho. Razi negatywnym podejściem autora do tematu, choć podejrzewam że dużej rzeszy czytelników nie będzie to znacznie przeszkadzać. To nie jest lekka ksiązka na przyjemne popołudnie nad wodą, ale powinna usatysfakcjonować historycznie ukierunkowanych nabywców książki ciekawymi źródłami, wieloma świadectwami postronnych i intrygującymi zestawieniami.
Gdańsk dwukrotnie w swojej historii stawał się Wolnym Miastem: raz w czasach napoleońskich, ponownie w dwudziestoleciu międzywojennym. Do dziś echa...
Książka Dietera Schenka pt. Noc morderców. Kaźń polskich profesorów we Lwowie i holokaust w Galicji Wschodniej opisuje jedno z najbardziej tragicznych...