Wiele osób czeka na święta. Dorośli chcą odpocząć od pracy. Dzieci – dostać prezenty. Mówi się też, że chcemy spotkać się z rodziną, przyjaciółmi i znajomymi – nawet, jeśli dzielą nas jakieś dawne spory czy niedomówienia. Święta to w końcu czas wybaczania i szczególnego otwierania się na drugiego człowieka. Jeśli dodatkowo chcemy spędzić wyjątkowy czas z dziećmi, dla których w natłoku zawodowych obowiązków często brakuje czasu, tym bardziej odliczanie dni do świąt Bożego Narodzenia wydaje się uzasadnione. I właśnie o wspólnym spędzaniu czasu, o wyjazdach i „magicznych” świętach opowiada debiutancka książka Caroline Hulse Gorączka świątecznej nocy.
Trzydziestoośmioletni Matt informuje swoją dziewczynę, Alex, że święta spędzą w ośrodku wypoczynkowym Szczęśliwy Las. Towarzyszyć im będzie Claire, była żona Matta, a także jej nowy partner, Patrick. Jednak najważniejszą osobą na wspólnym wyjeździe ma być siedmioletnia Scarlett, córka Matta i Claire, dla której organizowane jest całe to przedsięwzięcie. Jak można się domyślić, bardzo niewiele dzieli grupę „przyjaciół” od katastrofy. Atmosfera gęstnieje, każdy z bohaterów ukrywa swoje prawdziwe „ja”, jednak narastające pretensje, zazdrość czy niedomówienia w końcu znajdują ujście. Czy wspólny wyjazd miał sens? Kto się dobrze bawił, a kto się rozczarował i ucierpiał? O tym opowiada Gorączka świątecznej nocy.
Wbrew zapowiedziom, Gorączka świątecznej nocy nie jest typową komedią pomyłek, podczas której wybuchamy gromkim śmiechem. Żarty słowne i sytuacyjne znajdziemy wprawdzie na stronach książki, jednak tym, co przede wszystkim zwraca uwagę, są przemyślane, drobiazgowe portrety bohaterów. Nie tylko uczestniczymy we wspólnym, feralnym, świątecznym wyjeździe grupki nieznających się ludzi, ale poznajemy myśli i uczucia każdego z bohaterów. Autorka podkreśla je i uwypukla przy pomocy gestów, które dostrzegamy u naszych bliskich w codziennym życiu, ale nie przywiązujemy do nich szczególnej uwagi. Ich spore nagromadzenie w powieści dowodzi, że autorka jest znakomitą obserwatorką ludzkich zachowań, świetnie potrafi je zinterpretować i opisać. Dzięki takim zabiegom bohaterowie wydają się niezwykle wiarygodni. To, co robią, jak się zachowują, co i w jaki sposób mówią sprawia, że nie są to papierowe postaci, ale ludzie z krwi i kości.
Uwagę zwraca siedmioletnia Scarlett, dziewczynka, która w wyniku traumy związanej z rozwodem rodziców wymyśliła sobie niewidzialnego przyjaciela. Samotność dziecka, jej oderwanie od rzeczywistości i uciekanie w świat wyobraźni autentycznie poruszają.
Wszystko, co dzieje się między bohaterami, opisywane jest z elementami czarnego humoru. Nieraz wprawdzie uśmiechniemy się przy okazji trafnych docinków pomiędzy dorosłymi, jednak nie o dowcip w powieści chodzi. Autorka stara się pokazać, jak wygląda rzeczywistość. Jak musimy odnajdywać się w patchworkowych rodzinach, jak próbujemy nawiązywać dobre relacje z ludźmi, których nie znamy, a czasami nawet wcale poznać ich nie chcemy. Jak wygląda dorastanie dzieci w niepełnych rodzinach, w których nowi wujkowie – partnerzy matek – przychodzą i odchodzą, a mieszający daleko ojciec wciąż pozostaje pod względem mentalnym nastolatkiem. Caroline Hulse ukazuje ludzkie wady, to, jak sami siebie oszukujemy, przekonani, że stać nas na więcej niż w rzeczywistości, że nigdy nie czujemy się usatysfakcjonowani tym, co nas spotyka. Autorka żongluje charakterami, brutalnie je ze sobą zderza i okrasza to wszystko wybuchami gwałtownych emocji.
Gorączka świątecznej nocy to powieść autentycznie wciągająca. I chociaż akcja rozgrywa się w czasie świąt, nie jest powiedziane, że książkę można czytać wyłącznie w czasie Bożego Narodzenia. Publikacja Caroline Hulse kierowana jest do trzydziesto- i czterdziestolatków, ludzi, którzy mają już pewne doświadczenia, ale wciąż potrafią marzyć i liczą na to, że coś jeszcze uda im się w życiu dobrego zrobić lub osiągnąć. Gorączka świątecznej nocy skłania do myślenia, do refleksji – nad własnym postępowaniem, nad relacjami z bliższą i dalszą rodziną, nad tym, czego tak naprawdę od życia oczekujemy.