„Ukazał za pomocą nowych form literackich niedolę i cierpienie człowieka naszych czasów. To poetyckie dzieło wznosi się nad jałową i spustoszoną ziemią jak prośba o miłosierdzie dla udręczonej ludzkości, a minorowa tonacja, w jakiej jest napisane, przynosi zrozpaczonym – paradoksalnie – pociechę, a uciśnionych wyzwala” – takie słowa usłyszało gremium osób obecnych na uroczystym rozdaniu nagród Nobla w sztokholmskiej Królewskiej Akademii w 1969 roku. Dotyczyły one twórczości jednego z największych przedstawicieli literatury współczesnej Samuela Becketta. Na wypowiedź tą powołuje się i staje się ona niejako myślą przewodnią Antoniego Libery i jego książki p.t. „Godot i jego cień”. Ta opatrzona znakomitymi fotografiami i świetnie wydana książka przynosi także nowe spojrzenie na gatunek, jakim jest biografia.
Dzieło to moglibyśmy nazwać roboczo „przygodą z Beckettem” bądź też „wariacjami na temat twórcy „Murphy’ego”, cały czas bowiem towarzyszy tu perspektywa intymistyczna, która sprawia, że choć postać noblisty usytuowana jest nieraz na drugim, trzecim planie, to dzięki sztuce wyszukanego manewru pisarskiego (wyrafinowanego kamuflażu) jest on w książce stale obecny. Właściwie czyta się ją bardziej jako powieść niż naukowe memorium ku czci Becketta, dlatego, że w narrację wplecione są losy samego Libery na tle rzeczywistości społeczno-politycznej lat 70. i 80. Wszystko razem tworzy koherentną całość, urastając do rangi swoistej przypowieści o wieku dwudziestym, jego nieszczęsnych, doświadczających wyrazistej eskalacji zła, „bywalcach”.
Jak wielowarstwowa i złożona jest zaprezentowana przez autora „Madame” opowieść potwierdza każdy z rozdziałów. Poczynając od pierwszego z nich dowiadujemy się o motywach, którymi kierował się Libera, wybierając twórcę „Końcówki” na bohatera swej książki. Przyjąwszy go za swego duchowego nauczyciela, utwory zaś, za te, w których odbija się wiele z sensów (bezsensów?) otaczających go realiów, krok po kroku obnaża kuluary obcowania z utworami Becketta, pierwsze fascynacje lekturowe, podróże owocujące zakupem dzieł w oryginalnej wersji językowej, a także efekt tychże pasji – nawiązanie kontaktu listownego z dramaturgiem, ukoronowane spotkaniem z nim tête-à-tête. Poznajemy zarówno istotne informacje z życia pisarza, jak i anegdoty, a także swoiste „pogłosy” – niosące w sobie znamiona legend, które zrodziły się wokół jego eremickiego stylu życia. Wszystko to zwieńczone niezwykle plastycznym i barwnym korowodem werbalnym, który mogliśmy zaobserwować wcześniej w „Madame” daje znakomitą pożywkę intelektualną i ludyczną zarazem.
W sugestywnym tytule kryje się cała magia omawianego tu dzieła. Hasło wywoławcze, jakim jest tu „cień”, odnosi się nie tylko (jak można się przekonać, sięgając do książki) do fotografii z okładki pierwszego wydania amerykańskiego „Waiting for Godot”, którą notabene wydawca umieścił również na obwolucie zapisków o autorze „Kroków”, ale i samego jej charakteru. Liberę podążającego za swoim mistrzem, możemy nazwać cieniem, nie tylko człowiekiem, w którego duszy odbija się echo słów Becketta, ale i kimś, kto próbuje, zaledwie dotyka i tym dotknięciem rozumie ten element człowieczeństwa wyeksplikowany w twórczości Wielkiego Niedoścignionego…
Anna Kołodziejska
Powieść uhonorowana Główną Nagrodą w pierwszej edycji konkursu Wydawnictwa Znak, wyróżniona Nagrodą im. Andrzeja Kijowskiego (1999) i wybrana...
Antoni Libera, autor bestsellerowej „Madame” i autobiograficznej prozy „Godot i jego cień” o fascynacji literatura i osobą Samuela...