Polski Bill Gates
Nie ma chyba osoby, dla której William Henry Gates byłby postacią nieznaną. Ten amerykański biznesmen, informatyk, były prezes zarządu korporacji Microsoft w 1999 roku z uwagi na majątek szacowany wówczas na 100 miliardów dolarów został nazywany „centymiliarderem”. O ile Gatesa, system operacyjny DOS czy liczne produkty firmy Microsoft kojarzą wszyscy, o tyle Jacka Karpińskiego już tylko jednostki. Tymczasem ten inżynier-elektronik znacznie wyprzedził swoją epokę, budując w latach 70. przenośny komputer, który mieścił się w walizce.
Gdyby Amerykanie skazali na śmierć cywilną Billa Gatesa, byłoby to równie absurdalne jak to, co zrobiono z Jackiem Karpińskim w Polsce – tak zaczyna się fascynująca książka Piotra Lipińskiego, opowiadająca o fenomenalnym umyśle czasów PRL-u. Geniusz i świnie. Rzecz o Jacku Karpińskim, opublikowana nakładem wydawnictwa JanKa, to opowieść o rodzimym geniuszu, który żył w nieodpowiednich czasach i w nieodpowiednim miejscu. To dlatego nie miał szans na spektakularną karierę, to dlatego nie pracował ramię w ramię ze Stevem Wozniakiem czy Stevem Jobsem. Obdarzony olbrzymim potencjałem twórczym Polak musiał tymczasem borykać się z szarą peerelowską rzeczywistością, z biurokracją i polityką, które mogą stłamsić nawet najbardziej kreatywną osobowość.
To Karpiński skonstruował, według pomysłu Józefa Lityńskiego z Państwowego Instytutu Hydrologiczno-Meteorologicznego, maszynę do długoterminowych prognoz pogody, to on zwyciężył w konkursie młodych talentów techniki, wygrywając studia w USA. Nauki pobierał m.in. na Harvardzie i w Massachusetts Institute of Technology, ale mimo obiecujących perspektyw rysujących się za oceanem, postanowił wrócić do Polski. Być może gdyby podjął inną decyzję, zajmowałby miejsce Gatesa?
W kraju dał się poznać jako twórca perceptronu, czyli maszyny uczącej się, rozpoznającej otoczenie przy użyciu kamery, skanera do analizy fotografii zderzeń cząstek elementarnych, tańszego i szybszego, niż dotychczas funkcjonujące. Ale to projekt pierwszego w kraju minikomputera – K-202 mógł wynieść go na wyżyny. Mógł, ale został wchłonięty i przemielony przez peerelowską administrację.
Lipiński, z reporterskim zacięciem poszukuje odpowiedzi na pytanie, dlaczego produkcja komputera, który miał szansę zmienić świat, się nie powiodła. Na początku K-202 to były ręcznie zapisane cztery kartki papieru (…). Właściwie nic. Tylko idea, że to ma być mała maszyna, taka, co trafi pod strzechy – tak genialny wynalazek wspomina Elżbieta Jezierska z Instytutu Maszyn Matematycznych. Wynalazek, którym nie zainteresował się ani macierzysty zakład Karpińskiego, Instytut Fizyki Doświadczalnej, ani armia (chyba, że ktoś podjąłby się produkcji urządzenia), ani Zjednoczenie Mera, gdzie specjalnie powołana komisja określiła K-202 mianem „księżycowej konstrukcji”.
Autor książki przyczyn klęski pomysłu Karpińskiego upatruje głównie w polityce, co zresztą potwierdzają liczne osoby, do których Lipiński się zwrócił. Przeszkodą była grupa docelowych odbiorców komputera, układy towarzysko-partyjne, roszady w PZPR, a także fakt, że sprawa komputera dotarła na sam szczyt. (…) Działalność Karpińskiego stała się ogólnopaństwowym problemem – wspomina Jerzy Dyczkowski.
Nie bez znaczenia był też gwałtowny charakter inżyniera. Z jednej strony bezgranicznie wierzył on w ludzi i ich obietnice, z drugiej – zdumiewająco często popadał w konflikty. Brak umiejętności negocjacyjnych szedł w parze z jego nonkonformizmem. Czasami jak dziecko nie zdawał sobie sprawy z poziomu namiętności, jakie powstawały w środowisku (…). Potrafił gadać głupstwa, obrażać ludzi i tworzyć niepotrzebnie wrogów – kontynuuje Dyczkowski.
Książka Lipińskiego jest wyjątkowa nie dzięki jej wyjątkowemu bohaterowi, ale dzięki podejściu do niego. Autor przybliża postać upartego geniusza, przyzwyczajonego do pokonywania trudności, obdarzonego przenikliwym umysłem i zdolnym do perspektywicznego myślenia, ale również człowieka z krwi i kości, który kochał wspinaczkę górską i Tatry, gustował w barach mlecznych, a jako dziecko dał się poznać z jak najgorszej strony, nieustannie robiąc psikusy i denerwując otoczenie.
Książka Geniusz i świnie. Rzecz o Jacku Karpińskim stanowi niejako kontynuację, a może nawet uzupełnienie filmu, którego Piotr Lipiński jest reżyserem: „Co się stało z polskim Billem Gatesem?”. Autorowi udało się dotrzeć do wielu materiałów, zdjęć oraz ludzi, którzy funkcjonowali w otoczeniu Karpińskiego (w tym do jego dzieci), a także do nagrań wideo z rozmów z inżynierem. Dzięki temu poznajemy historię fascynującego człowieka, historię, która nie zasługuje na zapomnienie.
Socjalista przed wojną, więzień Auschwitz w czasie wojny, czołowy komunista po wojnie. Konformista, bohater dowcipów, wieczny premier. Szara eminencja...
Urodzony w 1917 roku Adam Humer do partii komunistycznej wstąpił jeszcze przed II wojną światową. W latach stalinizmu był wicedyrektorem Departamentu...