Gdy słońce było bogiem Zenona Kosidowskiego można śmiało ochrzcić mianem książki kultowej, gdyż wychowało się na niej kilka pokoleń czytelników, na co zwraca uwagę Zdzisław Skrok we wstępie do pierwszej polskiej powieści archeologicznej. I nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady. Wielu Polaków ze starszej generacji z rozrzewnieniem wspomina swoje niezwykłe doświadczenie lekturowe związane z publikacją, która powstała w okresie stalinowskiej opresji. Ale nawet dziś, dla młodszych wiekiem czytelników, obcowanie z tą książką może być fascynującą przygodą i rozbudzić pragnienie wyruszenia w świat w poszukiwaniu zasypanych piaskiem nierozpoznanych jeszcze miejsc czy przedmiotów, jak to uczynili opisani przez Kosidowskiego bohaterowie jego barwnych historii.
Nie wypada nie znać tej pierwszej w swojej dziedzinie książki, podobnie zresztą jak innych, zaliczanych do powojennej literatury polskiej. Opowieści Kosidowskiego olśniewają urodą i rozpalają wyobraźnię. Z wypiekami na twarzy śledzi się losy największych dziewiętnastowiecznych archeologów i towarzyszy im w jawiących się w ich czasach jako szaleńcze, ale w końcu zakończonych jednak sukcesem wojaży do egzotycznych krajów. Większość przedstawionych przez autora odkrywców wyruszało w świat pod wpływem dziecięcych lektur, a zrodzone w najwcześniejszych latach życia śmiałe marzenia chcieli zrealizować za wszelką cenę, nie bacząc na rozmaite przeszkody. W tym kontekście książkę Kosidowskiego można nawet traktować nie tylko jako powieść archeologiczną, lecz także jako hymn na cześć fantastów-marzycieli, do których większość z nas może siebie zaliczyć. Niektóre z zamieszczonych w publikacji historii traktują bowiem o sile marzenia i imaginacji, o upartym dążeniu do urzeczywistnienia swoich pragnień.
Kosidowski zaprasza do odbycia razem z nim wyjątkowej podróży w czasie i przestrzeni. Najpierw proponuje wędrówkę do świątyń i ogrodów Mezopotamii w towarzystwie między innymi Duńczyka Karstena Niebuhra, który jako jeden z pierwszych próbował odczytać pismo klinowe (jego książkę, opisującą podróż po Arabii, Napoleon miał stale przy sobie), a także Anglika Austena Henry’ego Layarda, na którego przemożny wpływ wywarły arabskie baśnie Tysiąca i jednej nocy.
Następnie udamy się do Egiptu, by śledzić wysiłki uczonych w badaniu tajemnic piramid czy odkrywaniu dzieł sztuki egipskiej. Poznamy pionierów egiptologii i zarazem… pospolitych rabusiów. Detektywistyczna historia, zatytułowana Kłopoty pośmiertne faraonów, opowiadająca o poszukiwaniu Araba handlującego cennymi zabytkami antycznymi mogłaby być doskonałą kanwą scenariusza filmu przygodowego z wątkami kryminalnymi. Poznamy lorda Carnarvona i Howarda Cartera, którzy po pięciu latach tytanicznej pracy wykopaliskowej prowadzonej w Dolinie Królów odkryli grobowiec Tutanchamona. Opowieść Kosidowskiego o ich zmaganiach, zwieńczonych wreszcie sukcesem, jest tak finezyjnie i sugestywnie zbudowana, że czytelnik staje się naocznym niemal świadkiem wiekopomnego odkrycia i może doznać tej samej ekscytacji, jaką przeżyli w 1922 roku wspomniani egiptolodzy. Gdy wreszcie Carter i Carnarvon weszli do pierwszej komnaty grobowej, ogarnęło ich wzruszenie, minęło bowiem przeszło trzy tysiące lat, kiedy tu ostatni raz stanęła stop ludzka. Czytając te słowa, jesteśmy tam razem z nimi. Wyobraźmy sobie też, że w tych nienaruszonych przez trzy wieki komnatach grobowych, wśród rozmaitych oślepiających swą urodą przedmiotów, znaleźli archeolodzy wianuszek kwiatów polnych, które - jak wtedy zanotował Carter - przypominały, jak znikomą chwilą są tysiąclecia. Archeologiczne gawędy Kosidowskiego skłaniają do zadumy nad upływem czasu i mechanizmami historii, a także uświadamiają, że nawet w mitach i biblijnych przypowieściach kryją się echa rzeczywistych wydarzeń.
Po opisaniu fascynującej przygody związanej z Egiptem faraonów Kosidowski zaprasza do wędrówki po basenie Morza Egejskiego, między innymi śladami utrwalonymi w dwóch wielkich eposach Homera. Realność świata przedstawionego przez Homera udowodnił, jak wiadomo powszechnie, niemiecki archeolog amator Heinrich Schliemann, którego ojciec był pastorem protestanckim i wielbicielem Homera. Miłość tę zaszczepił synowi, który w wieku siedmiu lat postanowił, że odkopie resztki murów Troi. Nie wiemy jednak, jak długą i wyboistą drogę musiał pokonać, aby spełnić swoje młodzieńcze marzenia. Kosidowski skreślił sylwetkę tego fantasty-marzyciela w tak ujmujący sposób, że pokochamy tego śmiałka i będziemy mu szczerze kibicować w jego zmaganiach związanych ze zlokalizowaniem miejsca akcji Iliady.
Po opuszczeniu kolebki świata egejskiego udamy się do Zatoki Neapolitańskiej, przede wszystkim do Pompei - miasta rzymskiego zniszczonego przez wybuch wulkanu (zostało one zasypane kilkumetrową warstwą pyłów wulkanicznych) oraz Herkulanum. Mistrzowskie literacko opisy życia mieszkańców sprawiają, że pamiętnego dnia 24 sierpnia 79 r. p.n.e. spacerujemy po mieście z leniwą ociężałością lub zasiadamy do obiadu, aby po chwili wraz z nimi przeżywać koszmar związany z wybuchem Wezuwiusza. Zagłada dwóch kwitnących miast została utrwalona przez Tacyta, a także w literaturze rzymskiej, natomiast prace wykopaliskowe przyczyniły się do poszerzenia wiedzy o ich historii. Dzięki nim stanęła przed naszymi oczami jak żywa kultura materialna Italii w jej złożonym i przebogatym całokształcie, jakby zatrzymana w ruchu, za sprawa jakiegoś przemożnego czaru. Żadne inne wykopaliska, dokonane na olbrzymim obszarze imperium rzymskiego, nie mogą im dorównać.
Muszę ostrzec. Prezentowana publikacja jest bowiem niebezpieczna. Za sprawą powieści archeologicznej Kosidowskiego staniemy się ludźmi żądnymi przygód, zaczniemy bezkrytycznie wierzyć w realność motywów przedstawionych w mitach i legendach oraz ujawnić się może z dużą mocą śpiący w nas dotąd duch odkrywczy… A wtedy nikt nie zdoła nas powstrzymać; tak, jak dziewiętnastowieczni odkrywcy, będziemy chcieli - raz opanowani przez jakąś wielką ideę - z niezłomnym uporem urzeczywistnić swoje cele pozornie fantastyczne, głusi na kpiny i perswazje otoczenia.
Lektura książki pozostawi niezatarty ślad w naszej wyobraźni także dzięki błyskotliwemu i finezyjnemu stylowi oraz niezwykłej barwności opisów dziewiętnastowiecznych odkryć archeologicznych w krajach egzotycznych. Informacje dotyczące historii i kultury starożytnych Sumerów, Egipcjan, Azteków czy mieszkańców Pompei okraszone są fabularnymi, mistrzowsko zbudowanymi wątkami. Po lekturze tej książki nie wyobrażam sobie, by można było zwiedzać Italię, Grecję czy Egipt bez trzymania jej w dłoniach w czasie podziwiania tamtejszych starożytnych zabytków. Jakże uboższa we wrażenia byłaby taka podróż bez zapoznania się z historiami spisanymi przez Kosidowskiego.
Królestwo złotych łez wprowadza czytelnika w fascynujący świat Inków peruwiańskich. Opierając się na źródłach pisanych i wynikach badań archeologicznych...