Kolejna książka z cyklu gdzie nam będzie lepiej niż w Toskanii urzeka kredowym papierem pięknymi zdjęciami i niemal pachnie opisywanymi potrawami. Tym razem Aleksandra Seghi, zakochana w tym regionie bez pamięci, zabiera czytelników do mniej znanych miejsc i pozwala skosztować mniej znanych potraw. Jesteśmy, co prawda, zaproszeni do Sieny, ale chodzimy bocznymi uliczkami. Autorka zabiera nas także na prowincję, do maleńkich miasteczek, gdzie odbywają się targi rękodzielnicze niemal w każdy weekend. Gdy ktoś zdolny i zaradny – znajdzie tu zajęcie i źródło dochodu. Każdy rozdział to kolejny krok w podróży. Kolejny przystanek, na którym koniecznie trzeba coś zjeść. A potrawy są wyjątkowo proste, przygotowane z podstawowych składników. Można zrobić je w domu. Pytanie tylko: czy będą smakować tak samo? Aleksandra Seghi częstuje nas przepisami, które aż pachną, zachęcając do jedzenia. A je się tu niemal wszystko, co rośnie, bo wszystko tu smakuje - od kasztanów po osty. Zachwycające jest to, że niezmiernie wyszukane (jak dla nas) potrawy można wyczarować z zaledwie trzech – czterech podstawowych składników. Mąka, oliwa, chleb, czosnek, woda, cukier...
Książka przypomina przewodnik turystyczny dla nieco zblazowanych turystów, którzy widzieli już wszelkie programowe atrakcje i teraz chcą czegoś więcej, coś, czego nie znajdą na typowych trasach. Ale zwiedzanie w towarzystwie Aleksandry Seghi wymaga czasu i cierpliwości, gdyż autorka oprowadza nas zaułkami, pokazuje miejsca mniej oczywiste, daje spróbować ciastek "spod lady", a potem proponuje ich samodzielne wykonanie, dzięki czemu lepiej można poznać istotę regionu. Pomaga przygotować samemu smaki Toskanii. Burczy w brzuchu podczas lektury, zdjęcia potęgują ten efekt, a opisy sprawiają, że przelicza się zasoby portfela i sprawdza ceny lot do Włoch.
To, czego jednak zabrakło w tej książce – to ludzie. Brakuje opowieści o nich, o ich życiu, trudach. Bez nich Toskania jawi się jako miejsce, w którym nikt nie musi naprawdę pracować, wystarczy, że dostanie od uprzejmego piekarza kawałek ciasta, popije aromatyczną kawą, na deser zbierze garść oliwek rosnących na drzewach przy drodze, a na kolację zje warzywa maczane w oliwie. Wszystko tu dzieje się w mocno zwolnionym tempie, podczas leniwych popołudni w kawiarni i spokojnych spacerów uliczkami w ślad za zapachami z licznych knajpek. Tak buduje się mit Toskanii jako raju dla zapracowanych, zagonionych Europejczyków.
Miasteczka pełne barw, skąpane w promieniach słońca. Starożytne zabytki, kilkusetletnie kamienice, ukwiecone balkony i okna. Znamy ten idylliczny obrazek...
Wielu z nas marzy się Toskania: wspaniały, ciepły klimat, niezapomniane krajobrazy i spokojne, małe miasteczka, w których czas jakby się zatrzymał. Kto...