Dostajemy do rąk trzecią część cyklu o Ellingu. Tym, którzy nie czytali pierwszych dwóch części ani ich recenzji, przypomnę bardzo krótko ich treść. Elling to klasyczny maminsynek, który po trzydziestym roku życia wciąż mieszkał z mamusią. Niestety ta umarła. Elling przeżył załamanie nerwowe i wylądował w szpitalu. Tam zaprzyjaźnił się z innym dziwakiem - Kjellem Bjarnem. Po wyjściu ze szpitala zamieszkali razem w wynajętym mieszkanku socjalnym, próbując uporać się z codzienną rzeczywistością. W części trzeciej nie mieszkają już razem. Kjell Bjarne jakiś po małżeństwie z ukochaną kobietą opuścił ich mieszkanie. Wyszedł na prostą - nie dość, że poszczęściło mu się w życiu uczuciowym, to jeszcze znalazł pracę na pół etatu. Wprawdzie polega ona na sortowaniu brudnych butelek, ale i tak czuje się potrzebny.
Elling został sam z dwoma kotami. Wspomagany lekiem psychotropowym usiłuje sobie radzić z życiem. Większość czasu spędza na filozoficznych rozważaniach nad istotą życia, człowieka itd. Pretekstem do tych rozmyślań może być dosłownie każdy drobiazg. Ma też dziwne sny na jawie. Po części może się to brać z faktu, że cierpi na przewlekłą bezsenność. Próbuje załatwiać codzienne sprawy i opiekować się kotami, ale głównie przebywa "we wnętrzu własnej głowy" niż w realnym świecie. Skutki są opłakane. Zaniedbuje higienę osobistą, jego ubrania zyskują dodatkowe interesujące desenie z plam. W domu zalegają góry śmieci, pomieszczenia zarastają brudem, a koty załatwiają się gdzie popadnie. Wszystko wskazuje na to, że przeżywa kolejne załamanie nerwowe nie zdając sobie z tego sprawy. Na szczęście z pomocą przychodzi mu nieoceniony były współlokator, czyli Kjell Bjarne razem z małżonką. Doprowadzają do porządku jego i dom, dają specjalne lekarstwo, dzięki któremu wreszcie może długo i spokojnie spać. Po tygodniu Elling budzi się czując się zupełnie innym człowiekiem. Czas niedbania o siebie i koty zostawił daleko za sobą. Postanowił, że zdobędzie kobietę - Elizę, która pracowała w budce z kiełbaskami. Zakochał się w niej już w czasie ponownego załamania nerwowego. Nie jest wprawdzie klasyczną pięknością, ma wydatny nos i grube brwi zrośnięte nad okularami, ale za to ma pełne miękkości i gracji ruchy oraz niezwykłe oczy. Mają one kolor brązowy, ale mienią się paskami złota. Czy Ellingowi w końcu uda się zdobyć miłość, o której zawsze marzył? Czy w końcu także w jego życiu pojawi się upragniona stabilizacja? Zainteresowanych odpowiedziami zapraszam do lektury.
Jak wszystkie książki o Ellingu, ta również jest zabawna, ciepła i wzruszająca. Czujemy wielką sympatię do bohaterów zagubionych we współczesnym świecie. Dostrzegamy w nich jak w lustrze swoje własne słabości (któż z nas nie czuł się czasem obco w codzienności XXI wieku?). Szczerze pragniemy, by im się w życiu ułożyło. Jedyne, co mogę książce zarzucić, to pierwsze kilkanaście stron. Jest w nich tak dużo filozoficznych rozważań Ellinga, że czujemy się przytłoczeni. Gdy jeszcze dochodzą do tego sny na jawie, atmosfera gęstnieje jeszcze bardziej i czujemy się jak w świecie koszmaru. Poza tym akcja, i tak dość niespieszna, ulega dodatkowemu spowolnieniu. Niemniej jednak warto przez to przebrnąć, bo książka jest naprawdę dobra - wzruszająca, pełna ciepła i poczucia humoru.
Kalina Beluch
Znowu spotykamy Ellinga ( mamusinego synka), tym razem zaabsorbowanego przybliżaniem się do realnego życia ze swojej nowej bazy wypadowej - sojalnego mieszkanka...
Wspaniała powieść i przyjaźni dwóch pacjentów szpitala psychiatrycznego. Tytułowy bohater to czterdziestoletni kawaler mieszkający całe życie z matką....