Czy bez książek i kontaktu ze słowem pisanym bylibyśmy tym, kim jesteśmy? W jaki sposób ukształtowały, ukierunkowały nas pierwsze lektury? Czy czytane książki tworzą jeden ze stopni do spełnionego, pełnego sukcesów życia?
Poniekąd o to właśnie pytają swoich rozmówców Ewa Świerżewska (wydawca i redaktor portali internetowych) oraz Jarosław Mikołajewski (pisarz i tłumacz), autorzy zbioru wywiadów Co czytali sobie, kiedy byli mali? Oczywiście na ogół ich pytania są znacznie bardziej konkretne, dotyczą wymiernych, stosunkowo łatwych do opisania kwestii: kto Panu czytał? Kiedy nauczył się Pan czytać? Kto był Pana ukochanym bohaterem? Czy pamięta Pan pierwszą poznaną książkę?
Jednak, jak to zwykle bywa przy okazji rozmów odnoszących się do osobistych wspomnień, nawet tak proste pytania wystarczają, by zachęcić do sentymentalnych opowieści. A dowiadując się, po jakie książki ktoś sięgał, dlaczego, kto go nauczył czytać, skąd brał książki, a także „słuchając”, w jaki sposób opisuje swój czytelniczy debiut i przygody, można wejrzeć w dziecięcy świat, zajrzeć do niego – choćby tylko przez uchylone na moment drzwi. To trochę tak, jakby odwrócić pytanie: kim będziesz, kiedy dorośniesz? Dzięki temu zabiegowi choć trochę poznajemy małą Krysię nim została znaną aktorką, Grzesia nim zaczął śpiewać i komponować piosenki, Kazika zanim stał się rozpoznawalnym muzykiem, Bohdana zanim zilustrował swą pierwszą książkę, Roberta, gdy jeszcze nie wiedział, że będzie sportowcem, Marka – jeszcze za małego, by wyruszyć na biegun…
Zapis każdego z wywiadów poprzedza portret bohatera oraz pewnego rodzaju karta informacyjna, mówiąca nie tylko o wyuczonym czy wykonywanym zawodzie, ale też o przezwisku z dzieciństwa, ulubionej książce, marzeniach. Może warto byłoby uwzględnić również lata urodzenia rozmówców, by czytelnicy orientowali się, jakiego okresu dotyczą przywoływane wspomnienia. Układ chronologiczny stanowiłby również interesujący sposób uporządkowania wywiadów, z drugiej jednak strony zastosowany klucz – porządek niczym w szkolnym dzienniku, alfabetyczny – nadaje prezentowanym tytułom charakter w pewnym sensie uniwersalny, ponadczasowy, a na pewno – ponadpokoleniowy.
Co więcej: także ponaddyscyplinarny. Pojawia się tu bowiem wiele postaci parających się najrozmaitszymi dziedzinami – od językoznawstwa, przez m.in. sport, kosmetologię, dziennikarstwo po muzykę. Wystarczy spojrzeć na zamieszczoną na okładce listę nazwisk, by odkryć, co je łączy: rozpoznawalność, a więc prawdopodobnie i odniesiony w życiu sukces. Takie wyjaśnienie nie zagłusza jednak dość oczywistego pytania: dlaczego wybrano właśnie tych ludzi? Czy z uwagi na szczególną sympatię, jaką darzą ich autorzy? Czy łatwiej było dotrzeć do nich niż do innych? A może jako dzieci czytali więcej niż pozostali? Z tymi pytaniami czytelnik pozostaje. A szkoda, bo choć wiadomo, że przy większości tego typu publikacji kryteria doboru rozmówców cechuje subiektywizm, to jednak wyjaśnienie, uzasadnienie dokonanych wyborów mogłoby okazać się naprawdę interesujące.
Nie podważa to jednak wartości publikacji. Z pewnością do jej zalet należą liczne zdjęcia – zarówno unikatowe fotografie, przedstawiające poszczególnych bohaterów w dzieciństwie, jak i te prezentujące okładki wspominanych książek.
Przede wszystkim jednak na uwagę zasługuje sama idea książki – pomysł, by sprowokować, wysłuchać, spisać i wydać opowieści o dziecięcych lekturach. Pomysł nie tylko znakomity, oryginalny, ale i owocny. Bowiem, jak zauważa Ewa Świerżewska, dzięki przeprowadzonym rozmowom wyłonił się zarys pewnego kanonu literatury dziecięcej. Co ciekawe, kanonu w dużej mierze aktualnego – co potwierdzam osobiście – także dla czytelników urodzonych pod koniec lat ’80-tych.
Piąty tom wspólnych przygód największych komiksowych bohaterów! Zamaskowany Krzyżowiec zaatakowany przez jednego ze swych najstarszych...