Patrzymy na nich z troską i politowaniem. Niekiedy dyskretnie omijamy, rzadziej deklarując gotowość niesienia pomocy. Wydają nam się gorsi, słabsi, mniej samodzielni, godni jedynie współczucia. Bo przecież tylko my – pozbawieni ciemnych okularów i białych lasek – jesteśmy pełnoprawnymi, „normalnymi” ludźmi, żyjącymi pełnią życia. Nie ma co się łudzić – niewielu z nas odrobiło lekcję płynącą z Małego Księcia. Wciąż postępujemy tak, jak gdyby prawdziwe i ważne było wyłącznie to, co widzą oczy.
W tym miejscu trzeba by napisać, że Dźwięki kolorów całkowicie przeczą temu przekonaniu. Prezentując doświadczenia niewidomej piętnastolatki, autor ukazuje bowiem niezwykłą złożoność i piękno jej świata, często pozostającego poza zasięgiem osób w pełni sprawnych, których granice postrzegania ściśle wyznaczają zmysły. Wyjście poza utarte schematy, wzniesienie się ponad to, co oferuje rzeczywistość, pozwala zobaczyć rzeczy niewidzialne, jak choćby barwy i kształty dźwięków. Dzięki temu zwykła, codzienna, na ogół odbywana w pośpiechu, ścisku i hałasie jazda metrem przeistacza się w podróż przez krainy marzeń i snów, tchnące spokojem i refleksją. Na taką wyprawę, zamiast aparatu fotograficznego i portfela z drobnymi, warto zabrać plecak pełen otwartości i wrażliwości, w którym zawsze znajdzie się miejsce na kolejne pytania i wątpliwości oraz na zachwyt i niepewność, towarzyszące samotnym wojażom.
Ale wszystko, co stwierdzono powyżej, to tylko część prawdy. W gruncie rzeczy sama książka oddaje bowiem hołd właśnie temu, co widzimy. Jej największą wartością są niesamowite ilustracje. To dzięki nim każda kolejna strona przenosi czytelników w inne miejsce, które samo w sobie stanowić może początek niepowtarzalnej opowieści. Dzieje się tak tym bardziej, że w Dźwiękach kolorów klasyczne role zostały odwrócone: nie można mieć wątpliwości, że te duże, zróżnicowane i wiele mówiące obrazy, w których każdy szczegół niesie z sobą nową wartość i sens, nie ilustrują treści tekstu. To raczej zdania – krótkie, poetyckie, całkowicie pozbawione zbędnych słów – służą dopełnieniu znaczenia obrazów.
A zatem Jimmy Liao, opowiadając o wrażeniach niewidomej dziewczyny, zaserwował czytelnikom prawdziwą ucztę dla oczu. Jaki z tego wniosek? Być może taki, że to, ile potrafimy zobaczyć, nie zależy od stopnia naszej sprawności. Bo choć świat obfituje w zapierające dech w piersiach krajobrazy, to i tak to, co najpiękniejsze, nosimy w sobie. Skoro zaś tak się dzieje, w Dźwiękach kolorów każdy odkryć może coś zupełnie innego. Dlatego do zrecenzowania tej książki wystarczyłyby pewnie dwa słowa i wykrzyknik: jest przepiękna!
Jak to jest być księżycem? I czy można o tym zapomnieć? Jak przywrócić ludziom szczęście? I czy aby to uczynić trzeba sięgnąć gwiazd? Samotny chłopiec...