Recenzja książki: Dziewczyna, która pływała z delfinami

Recenzuje: Kasia Pessel

Ludzie różnią się od siebie wzrostem, kolorem włosów, skóry, jedni mają piegi, inni - zielone oczy, ale to tylko zewnętrzne cechy, ważniejsze różnice kryją się głębiej. Czasem są mało zauważalne, umykają pośród wyćwiczonych i powtarzalnych odruchowo zachowań. Jesteśmy do siebie podobni, widzimy swoje odbicie w innych ludziach i wszystko jest mniej lub bardziej przewidywalne, wiemy, jak zareagować na gniew, radość i obojętność ze strony otoczenia. Jak się jednak zachować, gdy spotykamy kogoś, kto odróżnia się od tego wszystkiego, co uznajemy za normę? Kto jest dla siebie mikro- i makrokosmosem, a nas nie zauważa? A może wszystko, co widzimy, to tylko nasze odczucia, nie mające z rzeczywistością nic wspólnego, bo stosujemy porównania, które nie oddają nawet w części tego, kim człowiek jest?

Isabelle po śmierci siostry dziedziczy rodzinną firmę, lecz w domu zastaje dziecko - dziewczynkę, uważaną za znajdę, którą zaopiekowała się zmarła. Służba traktuje ją z lekceważeniem, bo dziecko nie komunikuje się ze światem, przez wszystkich uważana jest za upośledzoną, zamiast imienia określa się ją jako "stworzenie". Wcześniejsza "opieka" (chociaż to słowo nieadekwatne,  lepsze byłoby określenie "chów") polegała na podrzucaniu jedzenia i biciu - widać to po bliznach na ciele dziecka. Od momentu pierwszego spotkana zmienia się los dziewczynki. Nowo przybyła uważa ją za siostrzenicę i daje jej to,  czego wcześniej nie znała - dom, ma też swój cel - uczłowieczyć ją. Tak to wyglądało z punktu widzenia Karen, jednak nim zaczęła o sobie myśleć w kategoriach imienia, musiała pokonać trudną drogę. Rzadko zastanawiamy się, ile uczymy się podczas swego życia, naśladujemy innych, eksperymentujemy, mniej lub bardziej świadomie od pierwszych chwil życia przyswajamy wiedzę, dzięki której funkcjonujemy w otoczeniu. Nauka ta odbywa się pod okiem rodziców, opiekunów, zdobywamy ją od rówieśników i obcych ludzi. Jednak w przypadku Karen sytuacja wygląda zupełnie inaczej, ona zaczyna uczyć się tego, co dla innych jest oczywistością później, gdy już sama stworzyła sobie własny świat, gdzie to, co my uważamy za niezbędne, jest niepotrzebne. Jej odmienne postrzeganie otoczenia jest uznane za opóźnienie, tylko ciotka widzi w niej to, czego nie dostrzega reszta i pozwala być sobą, chociaż nie zaprzestaje pomagać zdobywać dziewczynie wiedzę.

 

Karen uczy się życia na kutrach rybackich w rodzinnej firmie i od rybaków. Może to mało konwencjonalna metoda, ale sprawdza się doskonale w jej przypadku. Autyzm - słowo to pada po kilkunastu stronach książki, jednak publikacja pisana jest z punktu widzenia bohaterki, więc to, jak postrzega świat, wydaje się jak najbardziej na miejscu. Karen nie potrafi kłamać, nazywa rzeczy takimi, jakimi są, po chwili zastanowienia przyznaje jej się rację, sami często mówimy półprawdy lub najzwyczajniej w świecie oszukujemy otoczenie w imię dobrego wychowania albo bo tak jest wygodniej. Bohaterka bierze wszystko dosłownie, nie jest naiwna, traktuje innych tak samo, jak odbiera samą siebie. Nie zawsze jest niezrozumiała dla świata, w czasie,  gdy studiuje, jej wypowiedzi są nawet nagradzane, tylko indywidualizm prezentowany przez nią jest nie do przyjęcia, szczególnie gdy ośmiela się mieć inne zdanie niż uznane autorytety. Ile razy, siedząc na wykładach, studenci mają swoją opinię lub teorię, jednak w imię zasady "niewychylania się" lub w obliczu groźby ośmieszenia się, głośno nie mówią tego, co naprawdę sądzą?

 

Karen nie boi się powiedzieć dokładnie tego, co uważa za słuszne albo jak zrozumiała przekazywaną jej wiedzę, lecz to rzadko spotyka się z aprobatą wykładowców. Jej tok myślenia punktuje każdy zauważony fałsz, nie zawsze ma rację, ale rzadko kto zastanawia się nad odpowiedziami dziewczyny - są niestandardowe, ale czy dlatego gorsze? Czy zamiast wyśmiewać to, co niezrozumiałe, nie powinno się poznać istoty tezy ucznia? Na tym polu Karen także nie uzyskuje pomocy od ludzi, szczególnie od tych, którzy powinni być jej przewodnikami - czyli nauczycieli. Jedno zdanie utkwiło szczególnie w mojej pamięci: "Gdy napotkacie ptaszka ze złamanym skrzydełkiem, złamcie mu drugie". Te słowa wypowiada wykładowca, mający być mentorem dla swoich uczniów. Dzięki "Dziewczynie, która pływała z delfinami" uświadamiamy sobie, że często zamiast spróbować tego, co inne, odrzucamy to jako gorsze.

 

Większość otoczenia zauważało w Karen tylko to, co jest poniżej normy, jednak jej ciotka zawsze skupiała się na tym,  co było w niej powyżej przyjętej średniej. Wierzyła w nią od pierwszego momentu i z biegiem lat nie zeszła z tej drogi, ale ofiarowała podopiecznej nie tylko wsparcie, pozwalała jej także rozwijać się i cały czas dawała bodźce do poszerzenia perspektyw. Dzięki właśnie takiemu podejściu dziewczyna może urzeczywistniać swoje pomysły, może nie zawsze udane, ale czy każdy osiąga tylko sukcesy, a porażki zarezerwowane są tylko dla mniej zdolnych? Z każdego błędu można wyciągnąć wnioski, najważniejsze, by nie rezygnować z tego, co uważa się za słuszne - dzięki takiemu myśleniu Karen odnosi sukces, i to na międzynarodową skalę. Pozostaje jednak sobą, dokładnie taką, jaką była w momencie spotkania z Isabelle, tylko z wiedzą nabytą dzięki jej uporowi i swojej ciekawości świata.


W opisie książki, na jej okładce, przeczytałam takie słowa - "Sabina Berman stworzyła kobiecą wersję Forresta Gumpa, lekką i zabawną opowieść, równie zaskakującą jak "pudełko czekoladek". Nie zgadzam się z nim. Dlaczego? Bo moim zdaniem to nie komedia, ukazująca w żartobliwy sposób życiowy wątek, chociaż na pewno można autyzm i w ten sposób ukazać. Pisarka przedstawiła motyw autyzmu na przykładzie swojej bohaterki - Karen, osadziła jej życie w konkretnych realiach. Może i momentami przywodzą one na myśl film, jednak dla mnie oba te dzieła są zupełnie nieporównywalne. Dla mnie to dwie odrębne historie, mające jeden punkt wspólny - główne postacie są postrzegane przez większość jako ludzie gorsi, bo nie spełniają ogólnie przyjętych norm. Może po przeczytaniu tej książki częściej zastanowimy się nad wydaniem krzywdzącej opinii na podstawie tylko urywków z czyjegoś życia albo tego,  co widzimy. W końcu to, jak postrzegamy innych, nie oznacza, że widzimy wszystko i z właściwej perspektywy.

Kup książkę Dziewczyna, która pływała z delfinami

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Dziewczyna, która pływała z delfinami
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy