Rachel ma trzynaście i w jej mniemaniu całkowicie nudne życie. Jest grudzień, okres wręczania świątecznych prezentów. Dziewczyna dostaje upominki – oczywiście wszystkie nietrafione i niezgodne z jej oczekiwaniami. Świadomość tego, że koleżanki zawsze dostają to, czego pragną - nawet, jeśli jest to głupie i niepraktyczne, dodatkowo pogłębia jej frustrację. Cóż, dorastanie nie należy do najłatwiejszych etapów w życiu. Rachel podejmuje zatem pewne noworoczne postanowienia. Zamierza zdobyć serce niejakiego Justina, wydorośleć, zacząć pić kawę, wytresować psa, dostać okres, nosić twarzowe ciuchy, zaprzyjaźnić się z interesującymi ludźmi i odwiedzić Paryż.
Wpisy w dzienniku obejmują cały następny rok i kończą się w Sylwestra podsumowaniem tego, co udało się, a czego nie udało się osiągnąć. Kolejne wpisy dowodzą, jak durne i puste jest życie nastolatki, której wydaje się, że te wszystkie drobne problemy są zwiastunami końca świata. Ale cóż, dorośli, którzy mają ten etap za sobą, już to wiedzą, trzynastolatki jeszcze nie. Dlatego mogą brnąć nieświadomie w głupotę i próbować osiągnąć cele, promowane przez celebrytów. Tak to, niestety, już jest i tego się nie uniknie. Czy jednak książka ta coś wnosi? Jakiś przekaz? Jakąś mądrość? Cóż – nie, nie wnosi. Za to może być rozrywką. Można ją przeczytać i co najwyżej porównać perypetie Rachel z własnymi przygodami. Co łatwe nie jest, bo jednak istnieje pewna przepaść między naszymi a brytyjskimi obyczajami. W każdym razie, jak na dziennik przystało, jest to zapis codziennych czynności: poszłam do szkoły, wróciłam ze szkoły, obejrzałam serial, zadzwoniłam do koleżanki, poszłyśmy do centrum handlowego, widziałam, jak na nią spojrzał... Nie każdy dorosły chce przez to jeszcze raz przechodzić, ale też nie do nich kierowana jest ta lektura.
Rachel zmienia przyjaciółki, co pozwala lepiej przyjrzeć się różnym typom dziewczyn – grubym i chudym, ładnym i brzydkim oraz reprezentującym różne subkultury (co tu akurat jest pojęciem na wyrost, bo dziewczyny raczej się stylizują na daną modę niż faktycznie ją współtworzą). I jest jeszcze nieco seksu i wulgarności typowej dla czasu eksperymentów i poszukiwań. Podsumowując: nie jest to lektura dla każdego. Matki będą zapewne oburzone i przerażone pustką myślową – być może także swoich córek. Te zaś być może znajdą w książce pokrewne dusze. Nie ma jednak co do tego pewności.
Trzy niesamowicie śmieszne przygody Penny w jednej super książce. Trzy niesamowicie śmieszne przygody Penny i trzy WIELKIE WYBRYKI w jednej superksiążce...
Naprawdę, nie nazywam się Penny z Piekła Rodem. Nazywam się Penelopa Jones, zdrobniale Penny. Kawałek "z Piekła Rodem" to żart taty. I nie mam w sobie...