Recenzja książki: Dziennik pisany później

Recenzuje: Kalakirya

Dziennik pisany później to nie pierwsza i nie ostatnia książka Andrzeja Stasiuka, jaką dane mi było przeczytać. Stasiuk od dawna należy do grona moich ulubionych polskich pisarzy, chociaż pierwsze spotkanie z jego książkami wcale nie zapowiadały sympatii, jaką darzę go aktualnie. Każda kolejna powieść bądź zbiór esejów dokonywały niebywałych rzeczy i utwierdzały mnie w przekonaniu, że będzie on jednym z nielicznych pisarzy, których dorobek chciałabym poznać w całości, ba – których dorobek chciałabym skompletować w domowej biblioteczce, bowiem Andrzej Stasiuk potrafi tak snuć swoją opowieść przez wiele stron, że trudno jest przejść do porządku dziennego po tym, gdy skończymy czytać ostatnie zdanie…
 
W Dzienniku pisanym później Stasiuk po raz kolejny raczy czytelnika zapiskami z podróży – są one dalekiej od typowej literatury podróżniczej, bowiem stanowią zbiór mniejszych bądź większych fragmentów. Tego typu refleksje są bardzo charakterystyczne dla większości książek Andrzeja Stasiuka (można je odnaleźć również w jego powieściach). W ostatniej książce autor zabiera nas w podróż po Bałkanach, ale nie tylko… Po raz kolejny Stasiuk czaruje słowem jak nikt, jednak z każdą kolejną stronę czar słabnie, aż w końcu odkrywamy, że ta książka nie wywiera takiego wrażenia, jak poprzednie powieści pisarza. Tym razem wielu czytelników pozostanie zapewne niemal obojętnymi na historię, którą Stasiuk snuje. 
 
Być może winę za to ponosi fakt, że po raz kolejny polski pisarz zabiera swoich czytelników w podróż po Bałkanach, które zapewne dla wielu osób pozostają regionem mało znanym czy atrakcyjnym. Rozczarowuje też objętość książki. Znajdujemy wprawdzie w publikacji  przykuwające uwagę czytelnika portrety, których autorem jest Dariusz Pawelec. Miały one stanowić ciekawy dodatek do lektury – szkoda tylko, że odnieść można wrażenie, iż ich obecność stanowi raczej swego rodzaju rekompensatę za niewielką  ilość tekstu, a nie - uzupełnienie lektury. Z drugiej jednak strony odnosi się wrażenie, że tych fotografii mogłoby w ogóle nie być – Stasiuk pisze tak sugestywnie i obrazowo, że jego przemyślenia, szkice i refleksje same w sobie są fotografiami, które w jednej chwili z kart jego powieści przenoszą się do umysłu czytelnika, by tam dokończyć tę niesamowitą projekcję. 
 
No cóż – z pewnością mogło być lepiej… Całe szczęście, że mimo wszystko można w tej powieści odnaleźć kilka uniwersalnych prawd i jeszcze więcej niebanalnych spostrzeżeń, tak charakterystycznych dla książek Andrzej Stasiuka, które czynią Dziennik pisany później lekturą co najmniej interesującą. 
 
„Bośnia to była ostatnia europejska wojna, na którą mogłem liczyć. Moje dzieciństwo przesiąknięte było wojną. Żyliśmy wojną, wspominaliśmy wojnę, podziwialiśmy ją, baliśmy się jej i pragnęliśmy. Gdy byłeś już całkiem dorosły, gdy już zaczynałem się starzeć, w snach wciąż nawiedzała mnie hiperrealistyczna groza bombowców wynurzających się zza świetlistego horyzontu. Wszystkie były wielkie, zielonkawe i wyraziste jak modele, które kleiliśmy w młodości. Jechać do Bośni, to było tak jak cofać się w jakąś fazę prenatalną. Bo to się miało we krwi, przekazane przez rodziców i dziadków, to krążyło w żyłach i brakowało tylko rzeczywistego obrazu w skali jeden do jednego. Prawdopodobnie całe dzieciństwo chciałem wziąć udział w jakiejś wojnie. Byłem w gruncie rzeczy zły, że się skończyła, że muszę wszystkiego dowiadywać się od starych ciotek i babek, że muszę je pytać, jak wyglądają płonące domy, pacyfikacja, rozstrzelanie, masowa egzekucja, bombardowanie, ostrzał artyleryjski i tak dalej. Najbardziej lubiłem ten obraz którejś z ciotek bawiącej się w piasku pustymi łuskami po nabojach, gdy trwa bombardowanie, a dorośli zapomnieli ją zabrać do schronu. Usłyszałem tę opowieść, gdy miałem z osiem lat, i potem bombowce śniły mi się już zawsze” [1]

Fragment ten pokazuje, jak wielką siłę mają wspomnienia – historie i opowieści bliskich nam osób cechuje niezwykła siła sugestii. W połączeniu z naszą wyobraźnią potrafią one uczynić niezwykłe rzeczy w naszych umysłach. Słowa Stasiuka, jego opowieści są niemal tym samym – każdy obraz wsiąka bardzo głęboko i przez długi czas nie chce opuścić czytelnika. 
 
Napisałam wcześniej, że jest to książka o Bałkanach, ale nie tylko… W Dzienniku pisanym później Stasiuk poświęca też sporo miejsca Polsce – wyjazdy, ciągłe podróże to nic innego, jak próba oddalenia się od własnego kraju, po to, by móc spojrzeć na niego na nowo, z dystansu, z odpowiedniej perspektywy: 
Polska, wyspa opuszczona. Jadąc przez Banja Lukę, rozmyślam o niej. Wśród ruin, grobów i pól minowych. Rozmyślam o tym, jak leży na wznak między Wschodem a Zachodem. Leniwa i senna. W tych nieśmiertelnych brzózkach. Na piachu. Dłubie w nosi, kręci kulki i marzy o własnym losie. O przyszłym zamążpójściu, o dawnych gwałtach albo że pójdzie do klasztoru. W Banja Luce o tym myślę, gdy pada deszcz i szukam wylotówki na Chorwację, na Węgry, bo już wracam. Myślę o niej w Jajcu i myślę w trawniku. Jak się czasami przewraca na bok pośród tych wiekuistych brzózek, w tych piaskach wieczystych, wspiera na łokciu i patrzy na widnokrąg, gdzie się podnoszą pokusy wielkich miast, brylantowe wieżowce, chorągwie z pięknymi herbami firm globalnych i gdzie światło lucyferycznie odbija się od chmur, składając w obcojęzyczne napisy głoszące chwałę nadchodzącego wyzwolenia, które niczym bezlitosna fala zatopi stare, a ocali nowe. Za to ją kocham. Za to patrzenie. Za to leżenie na boku. I sobie obiecuję, że jak tylko wrócę z tych beznadziejnych Bałkanów, to ją zaraz opiszę. Kilometr po kilometrze, hektar po hektarze, gmina po gminie, wymieniając te wszystkie nazwy jak zaklęcia, jak modlitwy, jak litanie, arko przymierza, domie złoty, wieżo z kości gdzieś koło Małkini, gdzież koło Bieżca. Gdy zapada zielony zmierzch w czerwcu i długie cienie kładą się w poprzek drogi. Ciepłe snuje się z opłotków razem z resztkami bydlęcej woni. Chłopcy stoją jak sto lat temu, jak sto lat temu przechadzają się dziewczyny, ale już nigdy nie będzie jak kiedyś, ich marzenia już nigdy się nie spełnią, bo telewizja wyświetla wciąż nowe i nowe, a oni są biedni, są z Chełma, z Horyńca i Krasnego, więc nie będą mieli na botoks, biotechnologię i przeszczepy, i umrą, i nie zdążą posiąść tego wszystkiego, co się pokazuje. Do czego tęsknili ich ojcowie? Do czego tęskniłem ja? Nie miałem marzeń. Wychodziłem z domu i wszystko było na miejscu. Cały ten kraj. Otwierało się drzwi i już się zaczynał. Moc i chwała rzeczywistości. Miał granice, ale wyobraźnia sięgała dalej. ” [2]

Widać w tym fragmencie wielkie przywiązanie do rodzinnego kraju – narrator ciągle rozmyśla o Polsce, z której wyjechał w świat dopiero w wieku trzydziestu czterech lat. Nawet będąc za granicą, nie może jednak przestać myśleć o swojej Ojczyźnie. Coś w tym jest – czasem trzeba się oddalić od tego, co mamy, co jest nam dane, by móc bardziej to docenić, by odkryć na nowo i dostrzec, jak bardzo nam na czymś zależy, jak bardzo to kochamy i za tym tęsknimy. 
 
To są właśnie te i inne przemyślenia na temat polskości, religii, podróżowania, kultury masowej, naszej tożsamości i człowieka, który ma takie same problemy jak my, sprawiają, że książki Stasiuka są po prostu wyjątkowe. I po lekturze tak trudno pogodzić się z tym, że Dziennik pisany później tak szybko się kończy. Ledwo zaczynamy czytać, a już znajdujemy się na ostatniej stronie. Tuż po rozpoczęciu podróży musimy opuścić samochód, w którym głos Stasiuka snuje się gdzieś obok nas. Przy lekturze książek tego pisarza czytelnik może odnieść wrażenie, że wciąż słyszy głos Stasiuka, a nawet - że wraz z nim podróżuje przez opisywane państwa. Obrazy przemykają w głowie - tak, że na chwilę zapominamy, gdzie tak naprawdę się znajdujemy. Właśnie to jest wielką siłą twórczości Stasiuka. Każda jego powieść jest niejako kontynuacją poprzedniej – snuta przez niego historia nigdy się nie kończy. Tak też jest w przypadku Dziennika pisanego później - tak też zapewne będzie w przypadku jego kolejnej książki, której - pewnie podobnie jak wielu wiernych czytelników - wprost nie mogę się doczekać.

Kup książkę Dziennik pisany później

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Dziennik pisany później
Książka
Inne książki autora
Rzeka dzieciństwa
Andrzej Stasiuk0
Okładka ksiązki - Rzeka dzieciństwa

Do rzeki dzieciństwa podróżuje się bez końca - szuka jej źródeł w historii i ujścia w pamięci. Wspomina się: lato na wsi, brodzenie po pierś w nurcie,...

Opowieści galicyjskie
Andrzej Stasiuk0
Okładka ksiązki - Opowieści galicyjskie

"Film przypomina książkę. Właściwie teraz to już sam nie wiem, co według czego było robione. Darek Jabłoński ustawił kamerę w tych samych miejscach, w...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy