Historia pachnąca lipami
Małżeństwo jest sztuką kompromisów i wiadomo o tym nie od dziś. Co jednak, kiedy ustępuje zawsze jedna osoba? Kiedy ze strachu przed odrzuceniem bądź też z niskiego poczucia własnej wartości wciąż jesteśmy stroną ulegającą presji drugiej połówki? Narastająca frustracja, pretensje i rosnące poczucie niesprawiedliwości mogą wybuchnąć pewnego dnia ze skomasowaną siłą, raniąc wszystkich wokół i bezpowrotnie niszcząc to, co udało nam się stworzyć z ukochaną osobą – związek serc i dusz.
Dlatego tak istotna jest komunikacja pomiędzy partnerami, dzielenie się własnymi przemyśleniami, uczuciami, doświadczeniami, a także wspomnieniami. W nich bowiem może kryć się klucz do naszej teraźniejszości, zaś skrywana prawda może zatruwać nas swoim jadem, gasząc wszelką radość z życia i blokując możliwość przeżywania głębszych emocji. Czy właśnie tak stało się w przypadku związku Gabrieli i Marka, bohaterów wspaniałej, pełnej ciepła, ale i absurdów dnia codziennego oraz ludzkich portretów książce Dworek pod lipami? Opublikowana nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia powieść może okazać się historią każdego z nas, niezależnie od wieku, zainteresowań, wykształcenia czy nawet płci. Poruszone przez autorkę problemy i wyraziste sylwetki bohaterów sprawiają, że w twarzach ukazanych na stronach powieści odnaleźć możemy naszych złośliwych sąsiadów, roszczeniowych współpracowników próbujących narzucać własną wolę bądź niesforne dzieci, które próbują testować naszą wytrzymałość i nieustannie forsować wyznaczone granice. Możemy także odnaleźć siebie samych, ludzi pełnych marzeń, tęsknot i planów. Ludzi doświadczających wielu radości, ale i rozczarowań.
Wspomniana Gabriela Strzelecka to pielęgniarka, która odnalazła swoje powołanie w tworzeniu powieści dla kobiet. Jej cykl książek o pani weterynarz cieszy się niesłabnącą popularnością, chyba że – jak planuje – uśmierci główną bohaterkę, skazując się na niezadowolenie czytelników oraz samego wydawnictwa. Naciski ze strony wydawcy oraz kłopoty w domu nakładają się na siebie, sprawiając, że kobieta reaguje zbyt emocjonalnie na wszystko, co się wokół niej dzieje. A dzieje się dużo, bowiem w domu jej męża trwa remont łazienki, jego gosposia panoszy się, penetrując wszystkie kąty, zaś jego teściowa nie opuści żadnej okazji, by wytknąć drugiej żonie niedoskonałość. Na dodatek Gabriela nie może oprzeć się wrażeniu, że jest u boku Marka wyłącznie jako zastępstwo za jego pierwszą, wspaniałą żonę, wielbioną do tego stopnia, że nawet się o niej nie mówi. Choć z dziećmi męża, nastoletnią Marysią i jej starszym bratem - Jackiem, ma dobry kontakt, to czuje się jak gość we własnym domu. Gość lubiany i szanowany, ale jednak bez prawa głosu.
Narastającej złości i poczuciu niesprawiedliwości nie pomaga sekret, który Gabrysia skrywa od kilku miesięcy. Dlatego też, kiedy jej przyjaciółka prosi ją o przysługę, kobieta bez wahania wyraża zgodę. Nadarzająca się okazja do wyjazdu na wieś, gdzie pilnować ma domostwa przyjaciółki oraz karmić jej liczne zwierzęta, ma pozwolić jej ochłonąć i przemyśleć wiele spraw, a - kto wie – może również rozpocząć pisanie nowej książki? Książki zupełnie odmiennej od stworzonych dotychczas, osadzonej w dziewiętnastowiecznych realiach. Gabriela nawet nie wie, kiedy wciąga się w historię, która miała stanowić jej sposób na odreagowanie małżeńskich kłopotów i tworzy opowieść o wyemancypowanej Celinie. Krótka początkowo historia wymyka się spod kontroli autorki, zaś perypetie bohaterki pozwalają i jej samej uporządkować wiele spraw. Inspiracji do pisania dostarczają zarówno rozterki samej Gabrysi, jak i oryginalni sąsiedzi z pseudo-artystą Zygmuntem na czele.
Lektura Dworku pod lipami zachwyca swoja dwoistą naturą – otrzymujemy bowiem niejako książkę w książce. Choć współczesna opowieść bliższa jest mojemu sercu niż kłopoty wyzwolonej mężatki z amnezją, to obie te historie uzupełniają się wzajemnie, przenikając momentami i wpływając na siebie. Anna J. Szepielak, tworząc tę powieść, udowodniła, że skomplikowane historie nie muszą być meczące, a ubranie ich w lekkie ramy nie obniża jakości. Tym samym, choć na stronach śmiech przeplata się ze łzami, małe radości z poważnymi problemami, to książka działa kojąco na rozedrgane nerwy przekonując, że życie – podobnie jak i związek z drugą osoba – nie zawsze przypomina usłany różami trakt. Niekiedy zdarzają się ciernie, boleśnie wbijające się w stopę, niekiedy napotkamy wyrastające chwasty czy więdnące płatki. Najważniejsze jest jednak to, by bezgranicznie wierzyć, że na końcu drogi czeka na nas ukochana osoba i to dla niej warto pokonać przeszkody. Nawet te, których źródło kryje się w nas samych.
Ewa to młoda fotograficzka, wciąż poszukująca swojego miejsca na ziemi. Pewnego dnia niespodziewanie dostaje od szefa świetne zlecenie, ma zrobić zdjęcia...