Metamorfozy znad jeziora
Są takie momenty w życiu, które każą nam się zatrzymać w biegu i dokonać podsumowań, wysnuć wnioski. Są takie zdarzenia, sytuacje, które stanowią bodziec do całkowitej zmiany swojego postępowania, otoczenia, wyznawanych poglądów czy hierarchii wartości. Mimo popełnionych w przeszłości błędów, złych wyborów, nigdy nie jest na to za późno, a nowe życie może zacząć się już dziś, już teraz.
Dla Sophie Bellamy, bohaterki niezwykle ciepłej powieści Susan Wiggs, wszystko, co do tej pory osiągnęła, stało się nieistotne w porównaniu z tym, co straciła. Żyła pod dyktando rodziców, dała sobie wmówić, że sukces i szczęście oznaczają doskonałą pracę i wysoką pozycję społeczną. Długie godziny spędzone na nauce, studia prawnicze, ukończone z doskonałym wynikiem i kolejne szczeble kariery stały się dla Sophie celem, sposobem na sprostanie oczekiwaniom otoczenia. Jako asystent zastępcy prokuratora w Międzynarodowym Trybunale Karnym, Sophie poświęca cały swój czas i uwagę walce ze zbrodniarzami przeciwko dzieciom, na czym traci, niestety, jej własna rodzina.
Byłego męża, Grega Bellany’ego, nigdy tak naprawdę nie kochała, wyszła za niego pod naciskiem rodziców, dlatego też rozwód przebiegał spokojnie, bez większych problemów (co nie znaczy, że bezboleśnie). Ciosem w serce był jednak wybór jej dzieci - Daisy i Maxa, które wolały pozostać przy ojcu. Widując matkę częściej na łamach gazet i w telewizji niż w domu, zaakceptowały jej nieobecność i w naturalny sposób nauczyły się radzić sobie bez niej. Dlatego też niespodziewana decyzja matki jest dla nich nie lada niespodzianką, w którą nie mogą uwierzyć.
Trzeba było zamachu terrorystycznego, porwania i śmierci, by Sophie przekonała się, jak kruche jest życie i jak ulotne jest wszystko, prócz miłości bliskich. Rezygnuje zatem z proponowanego jej stanowiska w Stałym Trybunale Arbitrażowym i postanawia opuścić Holandię. Dawna Sophie z radością stawiłaby czoła nowym wyzwaniom, jednak ta nowa wiedziała, że kariera i prestiż związany ze stanowiskiem przestały być już jej powołaniem. Kobieta przenosi się do małego miasteczka Avalon nad Wierzbowym Jeziorem, by naprawić stare błędy, nauczyć się, jak być matką i… babką. Jej nastoletnia córka urodziła bowiem syna, a fakt, że nie uchroniła dziewczyny przed życiową pomyłką, stanowi dla Sophie kolejny powód do wyrzutów sumienia. Kobieta nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że życie w pokrytym śniegiem miejscu, wśród społeczności, gdzie wszyscy się znają, może być trudniejsze niż prowadzenie procesu przeciwko dyktatorowi.
Susan Wiggs w „Drodze nad jezioro”, kolejnej już powieści z cyklu „Kroniki znad jeziora” przekonuje nas, jak ważna w życiu jest rodzina i że praca nie musi wykluczać życia osobistego. Sophie Bellamy zmieniła diametralnie swoje życie i odkryła, że przed nią rysuje się wiele możliwości. Nareszcie ma szansę poznać swoje dzieci, uczestniczyć w ich życiu, a nawet… zakochać się. I tak, jak przystojny weterynarz Noah Shepherd i jego uroczy szczeniaczek podbiły serce Sophie, tak „Droga nad jezioro” ma szansę poruszyć nasze serca. Nie musimy nawet przenosić się do Avalonu, by poprawić jakość naszego życia. Wystarczy tylko szeroko otworzyć oczy, a na osłodę wypróbować kilka przepisów dołączonych do książki. I choć mam nieodparte wrażenie, że pewna piekarnia skorzystała na reklamie Susan Wiggs, to i tak chętnie skosztuję serowych ptysiów czy weselnego ciasta owocowego, popijając je holenderską czekoladą na gorąco. Brzmi tak smakowicie, jak smakowitym kąskiem na jesienne wieczory jest „Droga nad jezioro”.
Nina Romano nie miała łatwego życia. Dzięki hartowi ducha skończyła studia i stopniowo awansowała. Rozpoczęła pracę jako pokojówka w Pensjonacie nad Wierzbowym...
Jenny Majesky, właścicielka piekarni, w zimową noc traci cały dobytek podczas pożaru rodzinnego domu. Wśród popiołów i zgliszczy niespodziewanie odnajduje...