Dwie kobiety, żyjące na skrajnych biegunach amerykańskiego życia. Frances Mason jest dobrze zarabiającą żoną i matką. Marzy jedynie o drugim dziecku, którego - jak się okazuje - nie będzie mogła już mieć. Z kolei Jodi, młodziutka kuzynka jej męża, ledwo wiąże koniec z końcem, mieszkając w przyczepie i wikłając się w trudne związki ze złymi mężczyznami. Do tego ma problem z alkoholem. Pracuje jako mechanik samochodowy, ale coraz bardziej zaawansowana ciąża w naturalny sposób wyklucza ją z wykonywania zawodu. Dziewczyna zostaje sama. Chce pozbyć się dziecka, ale Frances wybija jej to z głowy i ofiarowuje pomoc. Jodi nie jest przygotowana na wychowanie córki, prosi więc rodzinę kuzyna, by zajęła się dzieckiem. Zwyczajna, rodzinna pomoc czy niezwykłe poświęcenie?
Powieść pisana jest w formie listów skierowanych do dziewczynki, którą wychowują obie matki. Co prawda Jodi usunęła się z życia dziecka, głównie ze względu na swoją skłonność do picia, ale Kirsty nie ukrywa przed dziewczynką faktu, że nie jest jej matką. Obie piszą więc do małoletniej obszerne listy, w których zwierzają się z codziennych trosk i mniej lub bardziej ważnych spraw. Listy Jodi są nieco zbyt „literackie" i obszerne, jak na osobę, która nie ukończyła studiów, jednak, pozbawiona ciężaru opieki nad dzieckiem, młoda kobieta zabiera się za siebie i zaczyna realizować swe życiowe plany.
Powieść Droga Karolino... opisuje rodzinę modelową. Wszyscy są tu dla siebie mili, wspierają się nawzajem, kochają, nienagannie zachowują. Występujące naturalnie konflikty sprawnie rozwiązywane są poprzez spokojne rozmowy. Autorka stworzyła idealny świat, opisała wzorcowe otoczenie dla złożonej sytuacji, jaką jest adoptowanie dziecka. Wiele w tej powieści serca i czułości. Mniej opisu rzeczywistej sytuacji w rodzinach zastępczych, więcej - wzroców godnych naśladowania.