Powieści grozy mają jedno podstawowe zadanie – muszą zjeżyć włosy na głowie i wzbudzić prawdziwy strach w czytelniku, tak, by miał on przez co najmniej kilka wieczorów problem ze zgaszeniem w sypialni światła. Chociaż gatunek ten opiera się na bardzo zbliżonych, niemal powtarzalnych schematach, to umiejętnie budowana atmosfera potrafi sprawić, że książka spełnić może oczekiwania miłośników gatunku. Dom na wzgórzu Petera Jamesa to kolejna opowieść o nawiedzonym domu i mieszkańcach, którzy bezskutecznie próbują okiełznać nadprzyrodzone zjawiska. Jak na swój gatunek – bardzo poprawna i momentami naprawdę budząca w czytelniku strach i poczucie niepokoju.
Ollie Harcourt, trzydziestodziewięcioletni projektant stron internetowych wraz z żoną Caro i dwunastoletnią córką Jade kupują, a następnie przeprowadzają się do imponującej gregoriańskiej willi, położonej na wzgórzu Cold Hill. Dom jest ogromny, ale - niestety - wyjątkowo zaniedbany. Remonty, jakie czekają nowych właścicieli, przerastają nie tylko ich wyobrażenia, ale przede wszystkim dostępne fundusze. Z czasem okazuje się, że w rzeczywistości jest gorzej niż pierwotnie zakładano. Prace remontowe odsłaniają kolejne zaniedbania bądź uszkodzenia domu – od instalacji wodociągowej, poprzez elektryczną i grzewczą, nie mówiąc już o wilgoci na ścianach i dramatycznym stanie dachu oraz piwnic. Ollie nie daje jednak za wygraną i mobilizuje robotników do wytężonej pracy.
Niestety, w domu – poza nieustającymi usterkami – zaczyna dziać się coś niepokojącego. Początkowe przemykające przez atrium cienie nabierają coraz wyraźniejszych kształtów, a wywoływane najprawdopodobniej przez nadprzyrodzone istoty sytuacje i zjawiska początkowo budzą w rodzinie Harcourtów niepokój, a z czasem również przerażenie i strach o własne bezpieczeństwo i życie. Czego Harcourtowie nie wiedzą o domu Cold Hill, a czego powinni byli się dowiedzieć przed podjęciem decyzji o zakupie posiadłości? Kim są mieszkańcy otaczającej posiadłość wioski i dlaczego tak niewiele wiedzą o historii domu? Dom na wzgórzu wyjaśnia wszystkie te kwestie.
Książka Petera Jamesa jest przewidywalna. Kolejne, coraz bardziej dramatyczne wydarzenia następują po sobie, przybierając oczywiście na sile, aż do momentu kulminacyjnego i – co akurat godne pochwały – dość zaskakującego zakończenia. Już od pierwszych stron książki czytelnik bez problemu rozpoznaje typowe cechy gatunku – mamy tu dziwne, niewytłumaczalne zjawiska, gęstą atmosferę, nadprzyrodzone istoty i krwiste opisy. Atmosfera zagęszcza się niemal z każdą kolejną stroną, a czytelnik wypatruje nowych rewelacji związanych z duchami zamieszkującymi Cold Hill. Dlaczego niepokoją nowych mieszkańców? Kim byli i czemu nie mogą zaznać spokoju?
Trochę kuleje w powieści logika i – po poznaniu zakończenia – chronologia wydarzeń opisywanych w książce. Jednak nie na rozsądku, ale na grze na emocjach oparty został Dom na wzgórzu, w związku z czym wszystkie niedociągnięcia – w tym niezamknięcie kilku wątków pobocznych - trzeba zrzucić na karb gatunku. Niemniej szkoda, że czytelnikowi nie uda się poznać odpowiedzi na kilka pojawiających się i nurtujących go podczas lektury kwestii. Uzupełnienie książki o te szczegóły znacznie by ją wzbogaciło. W obecnym kształcie powieść miejscami wydaje się po postu niedopracowana.
Dom na wzgórzu to książka, od której z pewnością trudno się oderwać. I chociaż umysł miejscami prosi o chwilę wytchnienia, to chęć poznania zakończenia jest zdecydowanie silniejsza. Książka Petera Jamesa świetnie wpisuje się w tradycje gatunkowe, dlatego lepiej sięgnąć po nią, gdy jest z nami ktoś w domu.
Książka Petera Jamesa nadaje się na scenariusz niskobudżetowego filmu grozy - choć takich nagrano już setki. Miłośnikom gatunku nieco może przywodzić na myśl filmowych Innych z Nicole Kidman w roli głównej - choć scenariusz tej produkcji wydaje się przy Domu na wzgórzu prawdziwym majstersztykiem.
Zaczyna się zwyczajnie: seria porannych scenek pokazuje współczesnych mieszkańców nadmorskiego Brighton zaabsorbowanych swoimi - mniej lub bardziej poważnymi...
Kiedy planujący potomstwo przyszli rodzice, John i Naomi Klaessonowie, dowiadują się, że są nosicielami genu, który prawdopodobnie spowoduje u ich dzieci...