Pamiętacie Danny'ego, małego chłopca, który wraz z rodzicami spędził koszmarną zimę w odciętym od świata hotelu Panorama? Pamiętacie dramatyczne wydarzenia z historii tej luksusowej placówki, które prześladowały Jacka, Danny'ego i Wendy? Pamiętacie przeszłość Jacka i nękające go koszmary? A może w pamięci pozostało Wam przede wszystkim aktorstwo Jacka Nicholsona w znakomitej ekranizacji powieści Stephena Kinga?
Niezależnie od tego, jak odpowiecie na powyższe pytania, mam dobrą wiadomość: mistrz grozy powraca. Powraca w mocnej, naprawdę udanej kontynuacji "Lśnienia" - jednego z największych jego bestsellerów. Powraca, odświeżając skostniałe mity, odkurzając stare rekwizyty i utarte schematy. Nie rzuca na kolana, ale przez kilka godzin trzyma wiernych czytelników w napięciu na ponad 650 stronach powieści "Doktor Sen".
Dzieciństwo Danny'ego nie było łatwe. Po opuszczeniu hotelu Panorama koszmary przeszłości nie przestały go nękać. Nadal dostrzegał to, co dla większości ludzi było niewidoczne, nadal czuł mocniej, wiedział - więcej. Ucieczką stał się dla niego alkohol. Ratunkiem - rady Dicka Halloranna - dawnego kucharza w Panoramie, który jako pierwszy odkrył szczególny talent naszego bohatera. W końcu Dan odnalazł swoje miejsce w niewielkim miasteczku. Odzyskał spokój w grupie Anonimowych Alkoholików i znalazł misję. Pozostała z dzieciństwa resztka "jasności" pomaga mu bowiem nieść ukojenie umierającym w tutejszym domu opieki. Mówi się o nim "Doktor Sen". Dan nie wie jednak, że przeszłość nie pozwoli mu o sobie zapomnieć.
Obdarzona "jasnością" jest również nastoletnia Abra Stone - dziewczynka o mocy, która wydaje się niewyobrażalna. Tych dwoje po prostu musi się spotkać. Niestety, nie są ostatnimi "jaśniejącymi". Są też członkowie Prawdziwego Węzła - zgrupowania staruszków, przemierzających amerykańskie autostrady w poszukiwaniu innych osób, dotkniętych darem podobnym do Dana czy Abry. Ich cel jest jasny: dorwać każdego, kto może stać się źródłem substancji, pozwalającej im pozostać żywymi i pełnymi sił. I nie cofną się przed niczym, by osiągnąć sukces.
W swej nowej powieści Stephen King powraca do wątków rozpoczętych w "Lśnieniu". Rozwija intrygującą koncepcję "jasności", snuje dalej historię Dana, która pozostawała otwarta przez trzydzieści sześć lat. Czy to dobry pomysł? Ze względów komercyjnych z pewnością tak - kto w końcu powstrzyma się od przeczytania kontynuacji powieści znanej wszystkim - nie tylko miłośnikom gatunku? Jeśli brać pod uwagę walory literackie, jest nieco gorzej. Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że "Lśnienie" było tak naprawdę utrzymaną w konwencji horroru opowieścią o tym, że najstraszniejsze demony tkwią głęboko w naszej psychice - podobnie jak siła, by z nimi walczyć. W "Doktorze Śnie" Stephen King nawiązuje do tej tezy, jednak koszmary zyskują też wymiar bardziej rzeczywisty. Zyskują postać "wampirów", osób, które przestały zasługiwać na miano ludzi z uwagi na czyny, jakich się dopuściły. Tu najstraszniejsze koszmary nie rozgrywają się w głowach bohaterów, choć w ich psychice pełno jest szuflad, skrywających uśpione demony. Tu koszmary przyjmują jednak przede wszystkim wymiar zbrodni, popełnianych przez członków Prawdziwego Węzła. Większe znaczenie zyskują umiejętności paranormalne bohaterów, przez co "Doktor Sen" traci nieco na prawdopodobieństwie.
Po drugie: Stephen King korzysta w swej nowej powieści z elementów nieco zgranych. Mała, niepozorna dziewczynka, obdarzona potężną mocą (pamiętacie "Carrie"?), postać wampira jako emanacja ludzkiego pragnienia o wiecznym życiu i nieprzemijającej młodości, znane z kina klasy "B" kampery, mknące opuszczonymi autostradami Stanów Zjednoczonych, a wiozące rzesze psychopatów, duchy zmarłych, prześladujące ludzi żyjących, obdarzonych choć odrobiną "jasności", zaginione dzieci i - wreszcie - blask - dar, który prowadzi nas w mrok...
Zgranych motywów jest w nowej powieści Kinga znacznie więcej. Na szczęście, choć w zasadzie są one znanymi, zgranymi nieco elementami scenografii, to - połączone i odświeżone - zyskują nowy wymiar i zaskakującą lekkość. Stephen King w swej powieści nawiązuje do kultury popularnej, trochę z niej czerpie, a trochę - drwi. W iście postmodernistyczny sposób gra z "Szóstym zmysłem" i ze "Zmierzchem", czerpie z konwencji horroru i thrillera, budując zarazem zaskakująco mocną psychologię postaci. Jest więc w jego powieści Dan - nawrócony alkoholik - popularny typ bohatera Stephena Kinga, który sam przecież część swoich książek pisał w pijackim widzie. Jest Abra - chwilami dziecięco naiwna, nastoletnio zmienna, chwilami - zaskakująco dojrzała. Są dziesiątki bohaterów drugoplanowych - szlachetnych i okrutnych, ale zawsze wiarygodnych i charakterystycznych. Nie ma za to postaci na wskrość idealnych, krystalicznie czystych. "Jasność" nie jest wyłącznie darem - potrafi być również przekleństwem. Jeśli więc nawet jest "Doktor Sen" opowieścią o walce Dobra ze Złem, to ani jedno, ani drugie nie jest nieskazitelne, nieskalane. Bardziej przekonująca zresztą byłaby interpretacja, zgodnie z którą "Doktor Sen" to opowieść o alkoholizmie jako najstraszniejszym z demonów. O uzależnieniu od alkoholu jako o potworze, od którego nigdy tak naprawdę oderwać się nie sposób.
Nie da się ukryć - nie jest "Doktor Sen" najlepszą czy choćby najbardziej świeżą powieścią Stephena Kinga. Warsztatowi autora nie da się jednak zbyt wiele zarzucić. Sprawnie podejmuje rozpoczęte w "Lśnieniu" wątki, sprawnie wplata w fabułę elementy nowe, sprawnie gra z konwencją. Sprawnie kreśli portrety swoich bohaterów i sprawnie buduje napięcie. Sprawnie stosuje chwyty, z których jest już znany. Sprawnie "wciąga", wrzuca czytelników w sam środek powieściowego świata. "Sprawność warsztatowa" - to określenie wydaje się w przypadku tej powieści najbardziej adekwatne. Sprawność, która robi wrażenie, ale raczej nie zachwyca, nie powala na kolana. Nie zmusza do zredefiniowania tego, z czym kojarzy się czytelnikom autor "Carrie".
Nie niszczy więc Stephen King w swej nowej powieści legendy "Lśnienia". Przypomina ją za to i godnie rozbudowuje. Uwspółcześnia tę historię, odświeża ją, dostosowuje do potrzeb i oczekiwań współczesnych czytelników. Z pewnością nie musi się autor nowej powieści wstydzić. Ale "Doktor Sen" nie jest też raczej powieścią, którą zapamiętamy na zawsze. A szkoda.
Krwawa i baśniowa love story. Minęły dwa lata od śmierci Scotta, męża Lisey Debusher Landon. Spędzili razem 25 lat we wspaniałym związku, który...
W czasie rutynowego lotu z Los Angeles do Bostonu grupa pasażerów budzi się z drzemki i z przerażeniem odkrywa, że na pokładzie brakuje załogi i...
Przychodzi taki dzień gdy do człowieka dociera, że dalsza tułaczka nie ma sensu. Że dokądkolwiek idziesz, zabierasz ze sobą siebie.
Więcej