ROZDZIELENI
Anna i Claire są siostrami. Ale tylko przybranymi. Matki obu zmarły przy porodzie. Ojciec Anny zaadoptował Claire, nie mogąc się pogodzić ze śmiercią żony, zabrał ze sobą ze szpitala dwie kobiety, tak jak to miało być. Sam wychowywał dwie córki na farmie. Niedługo potem dołączył do rodziny kilkuletni chłopczyk, uratowany cudem z masakry: jego cała rodzina zginęła z ręki szaleńca, który wdarł się do ich domu i zatłukł wszystkich kijem. Tylko mały Cooper przeżył, ukryty pod podłogą.
Mijają lata, dzieci wychowują się razem. Coop pomaga ojcu dziewcząt. Hormony jednak robią swoje i dorastający młodzi zaczynają coś do siebie czuć. Rodzi się pierwsza młodzieńcza miłość między Coopem i Anną. Szybko zmienia się ona w fizyczne przyciąganie. Podczas jednego z ich intymnych spotkań, nakrywa ich ojciec. Z wściekłości prawie zabija chłopaka.
To wydarzenie rozdziela siostry i Coopera. Zaczynają dorosłe życie, z dala od rodzinnego domu, z dala od siebie. Po latach dochodzi jednak do spotkania Coopa i Claire, między którymi zaczyna tlić się romans, będący chyba dokończeniem niespełnionej miłości Coopera i Anny sprzed lat. Cooperowi chyba wszystko jedno, bo siostry zawsze mu się myliły, a z samego zdarzenia niewiele pamięta.
Fabuła mogłaby stanowić kanwę dla niejednego romansu, mogłaby stać się kolejnym bestsellerem, filmowanym i nagradzanym. Mogłaby. Ale zabrakło jej dobrego wykonania. Nie można się tu zachwycić ani stylem, który jest nudny, ani sposobem zaintrygowania czytelnika. Bohaterowie cały czas rozpatrują przeszłość, żyją nią, nie przyjmując do wiadomości, że świat i oni powinni się zmieniać, iść naprzód. Nic w tej powieści nie robi wrażenia. A przecież Michael Ondaatje to ceniony i nagradzany pisarz. Ta książka wyraźnie mu się nie udała. Zamiarem była chyba intymna narracja prowadzona z różnych punktów widzenia przez postaci zaangażowane w owo dramatyczne wydarzenie z przeszłości. Jednak brakuje im właśnie intymności, tego czegoś, co pozwala utożsamić się z bohaterami, poczuć to, co oni czują i z zapartym tchem śledzić ich losy. A tymczasem nie ma czego tu śledzić. Opisy są długie, wciąż się powtarzają, nawracają do tych samych sytuacji i scen. Wszystko wydaje się rozmyte, zamglone, pozbawione ostrych konturów, a przede wszystkim postaci, które mogłyby zapaść czytelnikowi w pamięć.
O zawartości książki świadczyć może już sama okładka przedstawiająca siedzącą na plaży kobietę bez twarzy, która patrzy gdzieś w dal. Nic o niej nie wiemy, czy jest smutna, czy szczęśliwa, o czym myśli i co czuje. Czyli tak jak z bohaterami Divisadero, co znaczy po hiszpańsku „podział” i nawiązywać ma do sytuacji, która się im przydarzyła – zostali rozdzieleni.
Utkana z niedomówień i nastrojów poetycka opowieść, która zaczyna się pod koniec drugiej wojny światowej, w zrujnowanym pałacu na...
Najnowsza powieść laureata Nagrody Bookera za ,,Angielskiego pacjenta". "Ondaatje ma niesamowity dar narracji. To proza piękna i czysta niczym deszczówka...