Ostatni taki detektyw. "Prawdziwy glina, a nie jakiś dupek po szkole policyjnej z dyplomem z informatyki."
Wielu czytelników czeka na książki, które są dobrze opowiedzianą historią. Które nie starają się, jak wzburzona rzeka, stale przekraczać czegoś, a to granic gatunku, a to ograniczeń języka czy granic tak zwanej kultury. Ja też lubię czytać coś co wciąga, intryguje, spełnia swoją konkretną rolę. Co jest dobre w swoim rodzaju, a nie przeciętne lub miałkie w kilku. Taki właśnie, dobry, jest pierwszy tom przygód nadkomisarza Petera Diamonda.
Peter (Harmer) Lovesey urodzony w 1936 roku jest brytyjskim pisarzem historycznych i współczesnych powieści i opowiadań kryminalnych. Jest znany z cyklu o przygodach sierżanta Cribba umiejscowionych w Londynie w czasach wiktoriańskich oraz z serii książek o Peterze Diamondzie, współczesnym policyjnym detektywie pracującym w Bath. Powieści Loveseya to zajmujące, intrygujące łamigłówki, w których poprzez liczne fałszywe tropy zmierzamy ku ciekawemu rozwiązaniu kryminalnej zagadki. Pochodząca z 1991 roku książka Detektyw Diamond i śmierć w jeziorze, w oryginale zatytułowana The Last Detective została, i słusznie, nagrodzona Anthony Award.
"Dobry detektyw niczego nie przyjmuje za pewnik."
Bierzemy do ręki powieść dobrze napisaną, niebanalną, pełną specyficznego humoru autora. Książkę, której fabuła przyciąga tak jak porozrzucane na stole kawałki kolorowych puzzli. Wielkim jej atutem są postaci. Nietuzinkowe osobowości opisywane ze swadą, ciepłem spojrzenia i dozą ironii. Oczywiście najważniejszą osobą jest tytułowy Peter Diamond, czterdziestojednoletni policjant. Żonaty, bezdzietny, z ustabilizowanym życiem, z coraz bardziej powiększającym się doświadczeniem i brzuszkiem. Mający na koncie zarówno sukcesy, jak i porażki, w tym wątpliwe oskarżenia o niewłaściwe metody pracy i idiotyczne pomyłki. Silny charakter, którego osiągnięcia nie przysłaniają wyjątkowo trudnego charakteru. Krzepka, szorstka osobowość waląca prosto z mostu i do tego nie zawsze celnie.
"Trudno było mu identyfikować się z detektywami z telewizyjnych kryminałów, którzy cytowali Szekspira i pisywali poezje w wolnym czasie."
Jego najbliższym współpracownikiem jest pracowity, porządny, regulaminowy do bólu sierżant John Wigfull. Forma kontroli - jak podejrzewa Diamond - niesfornego podwładnego przez jego zapobiegliwych przełożonych. Pomiędzy tymi dwoma postaciami trwa swoista zacięta walka o rację. O metody i kierunki rozwoju śledztwa. Walka, która się nigdy nie kończy. Wzajemne stosunki tych osób ożywiają fabułę powieści, dają jej dodatkowy, pikantny smaczek.
Peter Lovesey nie poprzestaje jednak na tym. Także inne postaci, które napotykamy na stronach kryminału są ciekawe, złożone i trudne w natychmiastowej właściwej ocenie. Już na początku poznajemy epizodyczne osoby posterunkowego Harry-ego Sedgemoora oraz siedemdziesięcioletniej pani Trenchard-Smith, których dialogi zaskakują, bawią i śmieszą. To doskonały początek historii, ukazujący potencjał autora i jego niesamowity sposób opisywania kreowanego świata. Do osób, z którymi stykamy się częściej należy też anatomopatolog Jack Merlin oraz ci, którzy w różnoraki sposób powiązani są z opisywaną sprawą. A jaka ona jest? Pozornie całkiem banalna. W wodach jeziora Chew Valley Lake pani Trenchard-Smith odkrywa nagie zwłoki nieznanej kobiety. Płynie ona z martwą twarzą ku górze unoszona swobodnie słabym lokalnym prądem. Biała kobieta po trzydziestce. Jaka była przyczyna śmierci? Patolog nie chce powiedzieć nic konkretnego. Może utonięcie, może uduszenie. Ciekawsze jest zresztą pytanie kim jest topielica? Okazuje się, że to Geraldine Jackman znana jako Gerry Snoo. Żona profesora angielskiego z pobliskiego Claverton. Swojego czasu gwiazda popularnego serialu telewizyjnego. Sposób zgłoszenia zaginięcia kobiety i podejrzeń co do jej losów przez męża, Gregorego, musi budzić wątpliwości. I budzi. Tylko czy to naprawdę on jest mordercą nieszczęśliwej byłej aktorki?
Lovesey prowadzi nas przez zawiłą, zmienną fabułę. Kreśli szerokie tło wydarzeń, w którym pozwala sobie na liczne dygresje i obserwacje różnych społeczności. Stopniowo odsłania przed nami niuanse życia podejrzanych i ofiary. A wszystko w jak najbardziej angielskim - w dobrym tego słowa znaczeniu - stylu i klimacie. Liczne są dygresje o Jane Austin, której postać odgrywa znaczącą rolę w tej powieści. Zadziwiająco, zgadzam się z wieloma przemyśleniami autora, które wkłada on w usta czy głowę swoich bohaterów.
"Nie lubię tych, którzy czczą pisarzy i drobiazgowo studiują ich życie. Każde dzieło literackie żyje własnym życiem. Kompletnym i niezależnym od autora. Więc jestem przeciwny nurtowi współczesnej krytyki, który grzebie pracę twórczą w danych biograficznych."
Nic dodać, nic ująć, ktoś mi wyrwał z ust niezwykle trafną myśl.
Ciekawy jest podział powieści na kilka części: Pani z jeziora (początek sprawy odnalezionych zwłok), Gregory (opowieść o wydarzeniach słowami prof.Jackmana), Ludzie w białych kitlach (działania śledczych), Dana (zeznania Dany Didrikson), Ból głowy (emocjonująca końcówka) oraz Rozprawa (i jeszcze mała niespodzianka na sam koniec). Każda część wynika z poprzedniej, a podział jest logicznym zakreśleniem pewnych etapów śledztwa.
Interesująca jest nie tylko postać komisarza Diamonda, ale i jego taktyka. Zmienia on swoje podejście do uwikłanych w sprawę w zależności od wyników. Z szorstkiego i agresywnego gliny potrafi zmienić się w uprzejmego i życzliwego przyjaciela. Osacza on podejrzanych, konfrontuje, obserwuje. Możemy poznać drobiazgowo emocje targające detektywem. Rzadko kiedy w tego typu literaturzesą one podawane w tak szczegółowy sposób. Detektyw Diamond jest ostatnim takim detektywem. Wierzącym raczej w umysł i dedukcję, a nie w technikę. W przenikliwość i rolę emocji, a nie samych naukowych badań, analiz czy ekspertyz. Zbrodnie popełniają ludzie i on stara się ich zrozumieć. Spojrzeć na życie ich oczami. Ludzie, których w tej powieści mamy okazję poznać bliżej. Zza niby mało znaczących, krótkich opisów wyłaniają się postaci z krwi i kości, dobrzy i źli, niejednoznaczni. Uwikłani w teraźniejszość i w przeszłość. Żyjący swoimi sprawami, które nikomu poza nimi nie są dobrze znane. Kiedy poznajemy kogoś bliżej, często nasz pierwotny osąd nie jest już tak kategoryczny. Poznając kogoś lepiej potrafimy jakoś go zrozumieć, zburzyć naturalny mur nieufności i skądinąd zrozumiałych uprzedzeń.
Pozostaje tylko polecić tę powieść wszystkim wielbicielom klasycznego, dobrego angielskiego kryminału. Tym, do których trafia nie tylko wyekstrahowana z życia akcja, ale również opis, introspekcja, wczuwanie się w sytuację drugiego. Napotykamy w książce literówki i błędy stylistyczne lub niezbyt trafne tłumaczenie. Nie uważam jednak, żeby było to znaczące dla czytelnika. Powieść się chłonie, czyta nieźle pomimo usterek, choć oczywiście byłoby lepiej, gdyby nie miały miejsca.
Peter Diamond zostaje odwołany z bezrobocia. W środku nocy policjanci zabierają go na komendę w Bath, skąd został wyrzucony za pobicie podejrzanego.Potrzebują...
Peter Diamond, ostatni prawdziwy detektyw, został zwolniony z policji za pobicie podejrzanego. Gliniarz z niezłomnymi zasadami, który nie ufa komputerom...