Na początek proponuję mały eksperyment. Załóżmy, że wcale nie przeczytałam jednego z najnowszych dzieł Stephena Kinga. W sumie wydaje się to dość proste – skoro nie sięgałam po jego książki przez tyle lat, mogłam nie robić tego wcale. King określany jest mianem pisarza grozy, a ja raczej nie jestem miłośniczką tego gatunku. Dodatkowo książka dotyczy jednego z najbardziej znanych wydarzeń w historii Ameryki, sama zaś nieszczególnie interesuję się tym tematem.
Mamy więc pisarza, o którym wiem za mało, by szaleć na punkcie jego twórczości i książkę, której tematyka również nieszczególnie mnie interesuje. Może więc nic nie stoi na przeszkodzie, bym wykreśliła ją z mojej historii? Wykreślamy? Wykreślamy! Choć niewykluczone, że kiedyś i tak bym się na nią natknęła. Ilekroć czytam recenzje książek Kinga, powtarzam sobie, że w końcu muszę sama wyrobić sobie o jego twórczości opinię. Mogłabym książkę tę również dostać od mojej siostry. Nie byłby to pierwszy raz, gdy podrzuca mi ona książkę, która szczególnie jej się podoba. Jest więc wysoce prawdopodobne, że kiedyś i tak sięgnęłabym po Dallas 63, w końcu historia nie lubi, by ją zmieniać...
Dla potrzeb eksperymentu zakładamy jednak, że udało mi się ksiązkę tę zignorować. Z jakim skutkiem? Cóż, w dniu dzisiejszym nadal nie miałabym bladego pojęcia o tym, jak niesamowitym pisarzem jest Stephen King. Przez ostatnich kilka dni nie siedziałabym godzinami w fotelu, niezdolna, by zająć się czymkolwiek innym. Kto wie, może najzwyczajniej w świecie zmarnowałabym zyskany czas. Mogłabym po prostu dłużej pospać, obejrzeć kilka mało ambitnych programów w telewizji badź zagłębić się w innej, niekoniecznie lepszej lekturze. Mogłam również wyjść na spracer i poznać dziewczynę, która wkrótce stałaby się moją najlepszą przyjaciółką i z którą objechałabym połowę świata. A może zamiast na spacer, wybrałabym się na wycieczkę rowerem, podczas której uległabym wypadkowi, który do końca życia posadziłby mnie w wózku inwalidzkim... To również ryzyko wpisane w zmiany przeszłości...
Mam nadzieję, że ten mały eksperyment pozwolił zrozumieć reguły bardzo niebezpiecznej gry, gry w udawanie Boga, który będzie w stanie ulepszyć istniejący świat. Nawet niewielka zmiana w mojej historii mogłaby w konsekwencji uczynić ze mnie podróżniczkę bądź kalekę, każda opcja jest równie prawdopodobna. Jedna malutka zmiana w życiu mało znaczącej osoby... Czy potraficie sobie wyobrazić, co mogłoby się stać, gdybyśmy odważyli się zmienić coś zdecydowanie bardziej znaczącego? Choćby - gdybyśmy zapobiegli zamachowi na amerykańskiego prezydenta? Zanim ta propozycja wyda się Wam nadmiernie kusząca, dodam, że ten drobny zabieg będzie kosztował Was parę lat życia i absolutnie nikt nie da Wam gwarancji, że Wasza misja zakończy się powodzeniem. Trochę zbyt skomplikowane i ryzykowne? Całe szczęście z pomocą przychodzi Stephen King, wysyłając w przeszłość jednego ze swoich bohaterów.
Jake Epping jest najzwyklejszym w świecie facetem. Jednym z tych, którzy rodzą się po to, by któregoś dnia objąć stanowisko nauczyciela i żyć nadzieją, że jego praca w pozytywny sposób wpłynie na życie uczniów. Jeden z nauczycieli, o których większość zapomina już parę lat po ukończeniu szkoły... Jego życie zmienia tajemniczy telefon od właściciela pobliskiego baru – Ala. Mężczyzna jest świadomy zbliżającej się śmierci i postanawia znaleźć oodpowiedniego następcę, który będzie w stanie dokończyć jego misję. Al bowiem odkrył na zapleczu baru tajemnicze schody, dzięki którym bez większego problemu może odbywać wycieczki do przeszłości – zawsze dokładnie w to samo miejsce i w ten sam dzień. Dzień który pozostawia jeszcze sporą rezerwę czasu, by zapobiec jednej z największych tragedii w historii Ameryki - zabójstwu prezydenta Kennedy’ego. Zdezorientowany nauczyciel pewnie nigdy nie zdecydowałby się na tak szalony krok, gdyby nie wstrząsające wypracowanie jednego z jego uczniów. Akcja nabiera w jego oczach osobistego wymiaru. Jake postanawia zmierzyć się z historią i naprawić parę jej błędów. Czy, podejmując się tej misji, zdaje sobie sprawę z tego, jak trudne to zadanie? Jakie konsekwencje będą miały jego korekty i czy naprawdę uda mu się ocalić prezydenta? Odpowiedzi na te pytania znaleźć można w fascynującej powieści Stephena Kinga Dallas 63.
Dallas 63 to doskonale skonstruowany thiller, ukazujący Amerykę lat 50-tych i 60-tych, ze wszystkimi jej blaskami i cieniami. King nie popada w przesadny sentyment - co prawda przeszłość miała pewien specyficzny urok, jednak ignorowano wówczas wiele zagrożeń, obok których w dzisiejszych czasach nie można przejść obojętnie. Jake poznaje zarówno sympatycznych i uczynnych mieszkańców odwiedzanych miast, jak i tych, którzy już odkryli korzyści z obcowania ze światem przestępczym. King doskonale oddaje klimat tamtych lat, wypełniony zapachem wypalanych w zastraszających ilościach papierosów, z szaloną muzyką, litrami imbirowego piwa, jedzeniem, w którym na próżno szukać konserwantów. Trudno powiedzieć, do jakiego stopnia King wykorzystał wspomnienia ze swojego dzieciństwa, jestem natomiast skłonna uznać przedstawione przez niego obrazy za całkowicie autentyczne. Barwna i wartka akcja nie daje ani chwili na oddech i pomimo, że książka liczy ponad 800 stron, czyta się ją niesamowicie szybko i - co stanowi ogromny atut powieści - do samego końca niczego nie możemy wykluczyć ani uznać za pewnik. Zakończenie zdecydowanie zaskakuje i sprawia, że czytelnik przez długie godziny po zakończeniu lektury będzie rozmyślał nad konsekwencjami podróży w czasie.
Książkę gorąco polecam każdemu, niezależnie od czytelniczych preferencji. Sama z całą pewnością sięgnę po kolejne powieści tego autora, bowiem dzięki lekturze powieści Dallas 63 zrozumiałam, dlaczego należy on do najbardziej popularnych współczesnych pisarzy.
Na jałowej, spieczonej ziemi, przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie czy jeden ze światów równoległych, istniejących obok naszego...
Tajemnicza przypadłość i zwykły człowiek, który w upiornym miasteczku Castle Rock wywoła rewolucję – zjednoczy ludzi, których dzieli...