Zawód dziennikarza to marzenie wielu młodych ludzi, którzy by osiągnąć swój cel, wybierają odpowiednie kierunki studiów, a wcześniej często także klasy w liceach o takich właśnie profilach. Z wielkim przejęciem piszą pierwsze artykuły, z zaangażowaniem przygotowują się do pierwszych wywiadów, z przejęciem spisują relacje z pierwszych ważnych wydarzeń lub uroczystości. Rozczarowanie przychodzi w momencie, gdy artykuł nie cieszy się żadną popularnością lub zostaje odrzucony przez redaktora naczelnego – bo jest „nudny, długi i nieciekawy”. O tym, jak stawiać (albo nie stawiać!) pierwszych kroków w dziennikarstwie i czym jest etyka dziennikarska opowiada kierowana do młodych czytelników książka Adama Studzińskiego Czwarta władza szóstej B.
Uczniowie tytułowej szóstej „B” zostają zaangażowani w prowadzenie szkolnego portalu informacyjnego. Chętnych do tego przedsięwzięcia jest niewielu, ale po namowach wychowawczyni do realizacji projektu zgłasza się nowy uczeń klasy szóstej „B”, Oskar, a pomagać mu zamierzają „Smutny” Franek i Melania. Sprawa wydaje się prosta, choć niekoniecznie interesująca. W końcu o czym można pisać na szkolnym portalu? Okazuje się, że tematów jest całkiem sporo, a wiele z nich podsuwają nauczyciele i uczniowie. Gdy jednak okazuje się, że napisany przez Melanię artykuł o blokujących się drzwiach w damskiej toalecie nikogo nie zainteresował, Oskar „podrasowuje” tekst. Chwilę później artykuł o dużo bardziej sensacyjnej wymowie zyskuje setki czytań. Idąc tym tropem, Oskar przerysowuje, dodaje sensacyjne wątki, rzuca podejrzenia i oskarżenia. I chociaż jego teksty są bardzo popularne, co oczywiście niezwykle cieszy chłopca, to teksty wyrządzają szkodę wymienianym w nim osobom, które zazwyczaj stawiane są w bardzo złym świetle. Pojawia się wtedy pytanie: czy aby zdobyć popularność, można szargać dobre imię innych, często niewinnych ludzi? Czy można manipulować faktami? I – wreszcie – czy dążąc do celu, można iść po trupach?
Książka Adama Studzińskiego Czwarta władza szóstej B niesie spory ładunek wychowawczy. Autor, nie owijając w bawełnę, prosto z mostu tłumaczy niuanse i zawiłości pracy dziennikarskiej. Mówi, co wolno, a czego absolutnie nie można robić, przygotowując i publikując artykuł. Praca dziennikarza powinna opierać się na rzetelnej i popartej faktami działalności, nie zaś na emocjach, domysłach czy przypuszczeniach. Rozsiewanie plotek, insynuacji, udostępnianie niesprawdzonych informacji może bardzo zaszkodzić osobie lub instytucji, której dotyczy niepochlebny artykuł. A, jak wiadomo, najlepiej sprzedają się „złe” wiadomości i to one zyskają najszersze grono odbiorców. Nawet jeśli jakiś czas później pojawi się sprostowanie niepochlebnego artykułu, niewiele osób się nim zainteresuje. A plotka nadal będzie zbierać swoje żniwo.
Autor pisze o odpowiedzialności za własne słowa. O tym, że nie można sugerować, że ktoś jest złodziejem czy mordercą tylko dlatego, że tak nam się wydaje. Słowa mają ogromną moc, a dziś – w czasach internetu i mediów społecznościowych – ani się obejrzymy, a rzucone chwilę wcześniej pomówienie czy oskarżenie obejdzie połowę kuli ziemskiej.
Czwarta władza szóstej B została zilustrowana przez Maksymiliana Wiszniewskiego. Grafiki przedstawiają zarys danej postaci, przedmiotu lub opisywanej sceny. Świetnie komponują się z opisywaną historią i są na tyle „dorosłe”, że wzbogacają tekst, ale nie przeszkadzają młodym odbiorcom, sugerując, że to książka „dla dzieci”.
Powieść Adama Studzińskiego czyta się bardzo szybko. Wartka akcja i wpleciony w fabułę wątek kryminalny sprawiają, że książkę trudno odłożyć, nie doczytawszy jej do końca. Czwarta władza szóstej B to opowieść, która powinna trafić w ręce nie tylko młodych ludzi, pragnących zrobić karierę dziennikarską. Książkę powinni przeczytać wszyscy – nie tylko młodzi, ale również dorośli – którzy oglądają transmitowane w kanałach telewizyjnych serwisy informacyjne, czytają wiadomości w internecie lub udostępniają newsy w mediach społecznościowych. Autor apeluje, by za każdym razem, gdy dociera do nas jakaś sensacyjna informacja, przetrawić ją i przemyśleć, a nie w bezsensowny i bezrefleksyjny sposób powtarzać i szerzyć. Jesteśmy w końcu ludźmi myślącymi. Dowiedźmy tego.